Sobota, 16 grudnia 2017 roku, II tydzień Adwentu, Rok B, II
W życiu każdego z nas jest mnóstwo rzeczy, zjawisk i wydarzeń, które nie są dla nas do końca czytelne i zrozumiałe, choć niosą nam niejednokrotnie pomoc lub przesłanie. Tak na przykład, nie rozumiem działania komputera albo internetu, ale jestem w stanie za ich pośrednictwem skomunikować się z kimś będącym na krańcu świata, tak samo jak z kimś będącym tuż obok. Mogę nie do końca rozumieć sposób działania słońca, ale korzystam z jego dobrodziejstwa nawet w pochmurne dni. Wreszcie, dzieci i młodzież też często nie rozumieją decyzji czy postanowień rodziców i opiekunów, a jednak rady te i przestrogi mogą uratować i niejednemu uratowały życie, a przynajmniej zabezpieczyły jego przyszły komfort.
Podobnie rzecz ma się ze znakami, które mamy rozpoznawać. Kościół zachęca nas do rozpoznawania znaków czasu, niejako wskazówek, których udziela nam Bóg w poprawnym odczytywaniu i kierowaniu się w życiu Jego wolą. Rola znaków czasu w życiu Kościoła jest tak samo nieoceniona, jak rola znaków drogowych podczas prowadzenia samochodu – można ich nie przestrzegać, ale zdecydowanie utrudni to drogę, zarówno nam jak i pozostałym użytkownikom. W historii Kościoła można wskazywać wiele znaków, które umożliwiły mu kroczenie w wierności za Chrystusem. Te same znaki dotyczą zarówno całego organizmu Kościoła, jak i jego poszczególnych części: diecezji, zgromadzeń zakonnych czy pojedynczych parafii i wspólnot. Bóg daje nam wskazówki co do tego, dla kogo i jak mamy pracować, co w naszej posłudze i życiu zmienić, co dostosować, a przy czym bezwzględnie trwać. Jest tylko jeden warunek, trzeba się na te znaki otworzyć.
Dzisiejsza liturgia słowa pokazuje nam dwie osoby, dwóch mężczyzn, którzy byli żywymi znakami od Boga, dwóch proroków: Eliasza i Jana Chrzciciela. Każdy z nich wybrany przez Boga, każdy z nich na swój niepowtarzalny sposób wypełniał prorocką misję i obydwaj w równy sposób odrzuceni zostali przez decydentów żydowskich. Dlaczego tak się stało, skoro Bóg przez nich dokonywał wielkich znaków i cudów?
Jak już była mowa, aby odczytać poprawnie jakiś znak, trzeba znać jego treść i potrafić się podporządkować jego znaczeniu. Cóż z tego, że będę wiedział, że ów znak drogowy informuje mnie, że jadę pod prąd, skoro we własnej przekorze nie będę chciał się do niego dostosować i najprawdopodobniej doprowadzę do kolizji. Zarówno Eliasz, jak i Jan Chrzciciel, nieśli ze swoim życiem pewne bardzo konkretne przesłanie, przesłanie nawrócenia i powrotu do jedynego i żyjącego Boga, który jest Panem nieba i ziemi, Boga, który jest miłością i chce przebaczyć człowiekowi, jeżeli ten tylko się do Niego zwróci. Problem i tragizm obu bohaterów polega na tym, że ci, do których to czytelne przesłanie było kierowane, nie chcieli go odczytać, bo oznaczałoby to dla nich zbyt wielką stratę, zarówno materialną, jak i obyczajową. Religijny przywódca korzący się przed odzianym w wielbłądzią skórę nieokrzesanym prorokiem, który nawet nie naucza w świątyni tylko nad brzegiem rzeki, a do tego ten nieuczony tłum Żydów i pogan wymieszanych razem. Dla szanującego się faryzeusza czy uczonego w Piśmie było to nie do przyjęcia. Znali pisma, wiedzieli, że trzeba czekać na powtórne przyjście proroka, który ma zapowiedzieć Mesjasza, ale to się im w głowie nie mieściło, ten prorok, ten znak nie pasował do ich wizji.
Problem, którego dotyka dzisiejsza adwentowa liturgia, jest problemem całego Kościoła i każdego z nas z osobna. My również mamy proroków i mesjaszów skrojonych na własną miarę. Chcemy odczytywać znaki czasu, ale tylko te, które rozumiemy, lub te, które nam pasują. Gdy nieoczekiwanie pojawia się coś innego, przecieramy ze zdumienia oczy i często udajemy, że nas to nie dotyczy.
Nie zapomnę sytuacji z ostatniego konklawe, gdy nad Kaplicą Sykstyńską unosił się biały dym, spiker jednej ze stacji telewizyjnych w oczekiwaniu na przedstawienie nowego papieża wylewał z siebie potoki słów dotyczące największego jego zdaniem pewniaka do tronu Piotrowego, ówczesnego arcybiskupa Mediolanu kardynała Scola. Gdy po piętnastominutowej plątaninie słownej w loggii bazyliki św. Piotra ukazał się papież Franciszek, dziennikarz wprost zaniemówił, a po chwili wybełkotał: Kto to jest?
Coraz bliżej święta, podczas których będziemy wspominać ten moment, gdy świat nie zauważył Mesjasza rodzącego się w stajni, nie rozpoznał drugiego Eliasza zapowiadającego Jego przyjście. Módlmy się i prośmy w tym czasie o otwarte serca, abyśmy jak Maryja potrafili przyjmować i odczytywać znaki czasu, jakie Bóg nam ukazuje. Abyśmy jak Ona, może nie do końca rozumiejąc wszystko, ale jednak z pełnym ufności sercem, potrafili przyjmować to, co Bóg dla nas szykuje.
Drukuj...
Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz w Parafii Ducha Świętego – Szczecinek
o. Wacław Zyskowski CSsR