Niedziela, 29 kwietnia 2018 roku, V tydzień wielkanocny, Rok B, II
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim ten przynosi owoc obfity… (J 15, 5)
Można czasami spotkać takich ludzi, którzy mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. Doskonale sobie daję radę w życiu, sam do wszystkiego doszedłem, sam sobie zawdzięczam swoją karierę. I nieraz długo trwają w takim przekonaniu. Jednak gdy pojawi się jakiś kryzys i coś nie pójdzie zgodnie z planem, wtedy człowiek się załamuje, zniechęca i może nawet nieraz wpada w depresję.
Tak bywa również w naszej wierze i w naszym życiu religijnym. Bywa, że ktoś chce sam o własnych siłach być doskonały. Bywa, że nawet wynosi się nad innych z tą swoją doskonałością np. w modlitwie czy zachowywaniu chrześcijańskich zasad moralnych. A gdy to przekonanie czasami legnie w gruzach wskutek zwykłej ludzkiej słabości, bywa, że ktoś taki dosyć szybko zniechęca się i mówi, że tak dziś nie da się żyć.
Takie myślenie jest dosyć charakterystyczne dla wielu współczesnych ludzi, zapatrzonych w siebie i przesiąkniętych indywidualizmem. A tymczasem nauczanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii stawia tę sprawę zupełnie inaczej. Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity. Tak więc Jezus zupełnie przestawia akcenty i jasno daje do zrozumienia, że człowiek sam z siebie tak naprawdę niewiele może dobrego uczynić…
Ten obraz winnego krzewu – którego Jezus używa w dzisiejszej Ewangelii – z jednej strony jest bardzo sugestywny i przemawiający. Ale z drugiej strony był on lepiej zrozumiały dla ludzi bliskiego wschodu, gdzie uprawianie winnic było sposobem na życie. W naszym kraju rzadziej można spotkać winnice, więc ten obraz się trochę zaciera. Może lepiej byśmy to rozumieli, gdyby Jezus użył w tym obrazie np. kwitnącej gałązki jabłoni. Gdy taką gałązkę oderwiemy od głównego pnia drzewa, to ona uschnie i kwiaty opadną. A wtedy żadnego owocu z tego nie będzie.
Tak samo bywa i w naszym życiu. Jesteśmy jak te gałązki kwitnącej jabłoni, które oderwane od głównego pnia – czyli od Jezusa działającego w swoim Kościele i poprzez Kościół – stają się martwe i nie przynoszą owocu. Beze mnie nic nie możecie uczynić – mówi dziś bardzo wyraźnie Jezus.
Takie próby budowania lepszego świata w oderwaniu od Jezusa i Jego Ewangelii są dzisiaj właściwie na porządku dziennym. Już przed ponad ćwierć wiekiem – kiedy Polska wychodziła z totalitarnego zniewolenia – zaczęły podnosić się głosy, że nie można przesadzać z tym wpływem religii na życie społeczne. I pomimo tego, że w czasach zniewolenia Kościół odgrywał rolę swoistej oazy wolności, gdzie ukrywali się liczni przeciwnicy ówczesnego reżimu, to jednak w wolnej Polsce wielu zaczęło ten sam Kościół uznawać za zagrożenie dla odzyskanej wolności. I zaczęła dominować tendencja do oddzielania spraw społecznych od moralności, która swoje źródło ma w Dekalogu.
A czy dziś – ponad ćwierć wieku po tamtych wydarzeniach – dzieje się inaczej? Iluż ludzi uważa, że Ewangelia i wypływające z niej zasady życia nie mają zastosowania w nowoczesnym i demokratycznym społeczeństwie? Iluż jest takich, którzy najchętniej w imię wolności słowa chcieliby zamknąć usta tym, którzy próbują wnosić chrześcijańskie wartości w życie społeczne?
I to nie dotyczy tylko jakiejś niewielkiej części społeczeństwa, która uważa się za ateistów. Tak myśli również bardzo wielu takich, którzy kiedyś zostali ochrzczeni, przystąpili do pierwszej Komunii i bierzmowania, i uważają się za ludzi wierzących.
Jestem chrześcijaninem, ale… Kościół jest nietolerancyjny, gdy podkreśla zło aborcji czy też zapłodnienia „in vitro”. Kościół jest nienowoczesny, gdy trzyma się tradycyjnej moralności i zabrania Komunii ludziom żyjących w związkach niesakramentalnych. I w ogóle ten Kościół za dużo się wtrąca w politykę i życie publiczne. A przecież państwo ma być świeckie i neutralne światopoglądowo!
Taki sposób myślenia jest dziś czymś oczywistym dla wielu wyznawców Chrystusa. Tak, jakby nie pamiętali tych Jego słów:
Beze mnie nic nie możecie uczynić!
Prawdziwy uczeń Jezusa nie może się zgodzić na takie postawienie sprawy. Powinniśmy mieć pełną świadomość, że jeśli wyeliminujemy Ewangelię z życia społecznego, to nasze wysiłki budowania lepszej przyszłości muszą spełznąć na niczym. Tyle razy przypominał nam przecież tę prawdę wielki nasz rodak – św. Jan Paweł II.
To nie oznacza – rzecz jasna – że pasterze Kościoła mają wchodzić bezpośrednio do struktur władzy czy na państwowe urzędy. Kościół tę sprawę postawił jasno już ponad pół wieku temu na Soborze Watykańskim II. Duchowni nie należą do partii politycznych, nie piastują państwowych stanowisk, nie wchodzą do parlamentu. Ale dlaczego ktoś miałby mieć prawo zamknąć usta tym, których Jezus wybrał, aby głosili Ewangelię ludziom żyjącym w społeczeństwie i tworzącym to społeczeństwo? Czy można oddzielić bycie katolikiem od bycia obywatelem ziemskiej społeczności? Otóż, nie można, bo w przeciwnym razie byłaby to swoista schizofrenia i sztuczny podział w człowieku!
Wręcz przeciwnie! Jako ludzie wierzący powinniśmy się dopominać, aby głos Kościoła głoszącego Ewangelię mocno wybrzmiewał w dzisiejszym społeczeństwie! Im bardziej to się nie podoba niektórym wrogom Boga i Kościoła, tym bardziej nie wolno nam ustawać w pracy nad tym, aby struktury społeczne były w możliwie najlepszy sposób przeniknięte duchem Ewangelii! Jeśli tak się będzie działo, to możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość, bo ta przyszłość będzie budowana na mocnym fundamencie tych wartości, które dwa tysiące lat temu wniósł w dzieje ludzkości Ten, który mówi:
Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić!
A że tak jest, to doskonale pokazują wydarzenia ostatnich dziesięcioleci w naszej ojczyźnie. Gdy ponad 20 lat temu ojciec święty Jan Paweł II przemawiał w Skoczowie, powiedział znamienne słowa: Polska i świat woła dziś o ludzi sumienia. Być może wtedy wielu nie chciało się z tym zgodzić. Ale dziś, kiedy uświadamiamy sobie to, co przez późniejsze lata działo się w naszym kraju – tak liczne afery, przekręty, nieuczciwości, pogarda dla zwykłego człowieka i nieliczenie się z jego potrzebami oraz wiele innych patologii w niemal każdej dziedzinie życia – to trudno się nie zgodzić z tamtą diagnozą. To były naprawdę święte słowa świętego człowieka!
Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity,
ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić.
Jezus Zmartwychwstały jest tutaj z nami i proponuje nam, abyśmy mocno przy Nim trwali. Dlatego nigdy nie oddalajmy się od Niego! Z Nim budujmy naszą osobistą przyszłość, ale i przyszłość naszych rodzin i naszej ojczyzny. Bo wbrew przekonaniu wielu współczesnych ludzi, bez Jezusa i Jego Ewangelii nie da się zbudować lepszego świata i lepszej przyszłości.
Drukuj...
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów oraz Przełożony
Domu Zakonnego Redemptorystów – Zamość
o. Jerzy Krupa CSsR