Niedziela, 01 lipca 2018 roku, XIII tydzień zwykły, Rok B, II
Zmysły – jeśli ktoś nas o nie zapyta, najczęściej od razu wymieniamy: wzrok, słuch, powonienie i smak. Nieco rzadziej zaś – także bardzo nam potrzebny – dotyk. Biologiczny mechanizm jego działania jest nam znany: receptory – umieszczone zaraz pod powierzchnią skóry i nieco głębiej, przy stawach, wiązadłach – pozwalają na przekazywanie do mózgu informacji na przykład o odczuwanym cieple, zimnie, swędzeniu czy nacisku, o kształcie i ciężarze przedmiotu. Receptory nie są rozmieszczone równomiernie – stąd niektóre części ciała oceniamy jako bardziej wrażliwe na dotyk.
Dotyk informuje nas nie tylko o fizycznym świecie zewnętrznym. Nasze ciało przy jego pomocy odbiera także informacje przydatne w kontakcie psychicznym z innymi ludźmi. Jakże bardzo pragniemy dotyku ukochanej osoby! To bardzo przyjemne wrażenie, na nim bazują choćby zewnętrzne przejawy ludzkiej seksualności. Z drugiej strony – jakże bardzo unikamy dotyku osób nieprzyjaznych nam, krzywdzicieli, wrogów. Dotykając przypadkowo dłoni osoby obcej, obojętnej nam, zaraz przepraszamy, bo zrobiliśmy coś, co zarezerwowane jest dla osób bliskich sobie.
W Ewangelii słyszymy o kobiecie cierpiącej od dwunastu lat na upływ krwi. To bliżej niesprecyzowane schorzenie ginekologiczne – nie tylko szkodzące zdrowiu i utrudniające higienę, ale w tamtej kulturze wyłączające kobietę na trwałe ze społeczeństwa. Upływ krwi powodował nieczystość rytualną rzeczy i osób, których dotknęła.
Swojej jedynej nadziei kobieta upatruje już tylko w Jezusie. Niestety otacza Go tłum. Nie bacząc więc, że swoim dotknięciem mogłaby spowodować nieczystość osób tam obecnych, przeciska się do Tego, który ma moc uzdrowić; do Tego, którego dotknięcie się daje upragnioną łaskę. Jezus oczywiście bardzo dobrze wie, co się dzieje, ale czując, że „moc wyszła od Niego” (Mk 5, 30), zadaje publicznie pytanie. Zmusza w ten sposób dopiero co uzdrowioną kobietę do ujawnienia się. Czyni to, by ukazać jej wielką wiarę. Dotknięcie się z wiarą Boga – nawet gdy w opinii ludzkiej nie zasługuje się na to – przynosi zdrowie i zbawienie.
Bardzo pragniemy dotykać osób, które pokochaliśmy. Piękny i przynoszący szczęście jest wzajemny dotyk i pieszczoty małżonków, rodziców i dziecka, osób smutnych i tych, które je pocieszają, objęcie się przyjaciół po długiej rozłące i wiele innych. Jak więc dotknąć Boga, który ukochał nas jak nikt inny?
Bóg znalazł taki sposób dostępny ludziom, którzy są przecież ograniczeni swoim ciałem. To święta liturgia, przede wszystkim sakramenty, ale i inne znaki liturgiczne. Sakramenty są widzialnymi, często dotykalnymi przez nas znakami – jak woda, wino i chleb, namaszczenie – które, gdy są sprawowane według Bożego zamiaru i zgodnie z praktyką Kościoła, niosą ze sobą prawdziwą łaskę Boga.
Widzimy wodę, jesteśmy nią obmywani w chrzcie świętym, a dokonuje się rzecz niewidzialna: Bóg bierze nas w objęcia jako swoje dzieci. Dotyka i jest temu świętemu dotknięciu wierny na wieki.
W Eucharystii widzimy chleb i wino i tak odbieramy je również zmysłami smaku i dotyku w Komunii Świętej. A to pod ich osłoną Bóg karmi nas samym sobą.
Zresztą sam Kościół święty – mówimy o nim: mistyczne Ciało Chrystusa – jest takim dotknięciem przez łaskawego Boga. Dotykamy bliźnich, a w nich przecież jest prawdziwy Bóg, który wszystkich ze sobą jednoczy.
Sakramenty, inne znaki liturgiczne oraz nasi bliźni są jak szata Jezusa, której dotknęła ta kobieta: nie mogła uchwycić się Go bezpośrednio – wystarczył jej jedynie płaszcz, by odzyskać zdrowie.
Cierpimy jak ta ewangeliczna kobieta na krwotok, może nawet od wielu już lat. Boimy się – my, grzesznicy – duchowo dotknąć innych, bo zostaliśmy skrzywdzeni lub nie mamy nadziei, że to cokolwiek jeszcze zmieni. Dziś, w czasie tej Mszy św., w konfesjonałach ustawionych w naszych kościołach, jest Jezus. Nie zważając na tłum, możemy podejść i dotykając się choćby Jego płaszcza – tj. przyjmując święte sakramenty – możemy zostać uzdrowieni.
Panie, którego dotyk uświęca i zbawia, przymnóż nam wiary!
Drukuj...
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Toruń
o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR