Piątek, 21 września 2018 roku, XXIV tydzień zwykły, Rok B, II
Gdy Jezus odchodził stamtąd, zobaczył człowieka siedzącego przy stole celnym. Miał na imię Mateusz. Powiedział do Niego: «Pójdź za mną!» A on wstał i poszedł za Nim (Mt 9, 9).
Pochylamy się dzisiaj nad powołaniem Mateusza na apostoła. Pięknie tę scenę uwiecznił Michelangelo Merisi da Caravaggio na swoim obrazie zatytułowanym „Powołanie świętego Mateusza”. Umieścił ją w mrocznym wnętrzu komory celnej. Jezus wszedł do środka i patrzy na Mateusza. Wyciąga w jego stronę rękę, która nieprzypadkowo przypomina rękę Boga Ojca z obrazu Michała Anioła „Stworzenia Adama”. Wraz z tym gestem w duszy Mateusza rozpoczyna się nowe życie, życie duchowe. Jeszcze o tym nie wie, ale już przeczuwa. Świadczy o tym mimowolnie powtórzony przez niego gest Boga, gdy przyłożył do swojej piersi palec, jakby upewniając się, że o niego chodzi.
Wpatrując się w obraz Caravaggia dotykamy dwóch rzeczywistości.
Pierwszą rzeczywistością jest spojrzenie Jezusa na Mateusza, niczym promienie słońca rozpraszające ciemności grzechu, które otulały go w komorze celnej. To spojrzenie Jezusa zaskakuje Mateusza i podnosi przy stole, na którym liczył pieniądze. Bóg spojrzał na grzesznika. Grzesznik został wezwany do pójścia za Jezusem. I to jaki grzesznik! Osoba podwójnie pogardzana – celnik, poborca podatkowy. Nikt nie lubi płacić podatków. Ponadto celnicy byli znienawidzeni również dlatego, że byli na usługach okupanta i w ich imieniu pobierali podatki.
Bóg powołuje grzeszników. Mateusz, nie został wezwany dlatego, że się nawrócił, lecz nawrócił się, gdyż został powołany. Bóg staje się dla niego lekarstwem. Objawia się prawda, że grzech, jak napisał o. Silvano Fausti SJ w komentarzu do dzisiejszej Ewangelii:
nie wyklucza człowieka z Królestwa. Daje nawet pozycję «uprzywilejowaną» w dwóch znaczeniach: Bóg miłuje bardziej grzesznika, ponieważ jest bardziej potrzebujący, a grzesznik również kocha Go bardziej, gdyż został bardziej ukochany… Im bardziej grzesznik jest oddalony od Boga, tym większe ma zapotrzebowanie na Jego miłosierdzie.
Druga rzeczywistość skupia naszą uwagę na Mateuszu, który spojrzał na Jezusa. Nigdzie nie musiał się ruszać. Wystarczyło, że podniósł wzrok znad pieniędzy na stole. Wystarczyło to jedno spojrzenie, aby przeskoczyła iskra łaski, aby rozpoczął nowe życie. Gdyby patrzył na siebie, nie powstałby zza stołu. Powiedziałby sobie w myśli: „nie jestem godzien iść za Nim!”. A tak Mateusz w mgnieniu oka zrozumiał, że wszystko zostało mu wybaczone. Dlatego podniesiony i postawiony na nogi dzięki przebaczeniu, może pójść do swego domu i przyjąć Tego, który go przyjął z wieloma braćmi, tak jak on potrzebującymi przebaczenia i uznania.
Te dwie rzeczywistości składają się również i na nasze życie. W powołaniu Mateusza możemy również dostrzec samych siebie. Doświadczamy mroków „komory celnej” naszego życia: lenistwa, nałogów, zazdrości, wygód, mniejszych czy większych kompromisów ze złem… Grzech jak mrok spowija nasze życie. Jednak Bóg ciągle na nas patrzy. Wkracza do naszej „komory celnej” i obdarza nas swoim spojrzeniem. Nie musimy nigdzie iść. Trzeba tylko oderwać wzrok od trosk tego świata i spojrzeć na Jezusa, aby zrozumieć, że najszczęśliwszą drogą w życiu człowieka jest droga z Jezusem. Nie bójmy się spojrzeć na Jezusa. Miejmy odwagę pójść za Nim tak jak Mateusz, pozostawiając nasze grzeszne życie.
Drukuj...
Przełożony Wspólnoty Zakonnej Redemptorystów w Tuchowie oraz Misjonarz
Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Tuchów
o. Witold Radowski CSsR