Niedziela, 14 października 2018 roku, XXVIII tydzień zwykły, Rok B, II
Słowo Boże z dzisiejszej niedzieli pragnie zwrócić naszą uwagę na właściwe relacje między człowiekiem (serce-sumienie) a mądrością i bogactwem, oraz na ich konsekwencje w naszych codziennych wyborach w duchu wiary.
Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch mądrości (por. Mdr 7, 7). Pierwsze czytanie pochodzi z drugiej części Księgi Mądrości, która jest jednym wielkim hymnem pochwalnym na cześć „Mądrości”. W swoim dziele autor natchniony – pierwotnie uważany za króla Salomona, stąd dawniej księga nazywana była „Mądrością Salomona” – uważa ją niemal za osobę, towarzyszkę Boga i emanację Jego istoty. Poznawanie mądrości oznacza wejście w relację z samym Stwórcą. Personifikacja mądrości sprawia, że szukanie, odnajdywanie i wybór mądrości-osoby przypomina historię miłości oblubieńczej („Mądrość” jako oblubienica jest opisana głównie w 8. rozdziale Księgi Mądrości). Mądrości, która wprowadza w tajemnice życia i serca samego Boga, nie znajduje się w księgach i nie mierzy się jej zdobytą wiedzą. Zdobywa się ją podczas modlitwy i przez miłość do Boga. Innymi słowy, dzieckiem „Mądrości” jest ten, kto słucha, medytuje i wprowadza w życie słowo Boga. Salomon modlił się i został obdarzony mądrością i… bogactwem. Salomon przedłożył mądrość ponad władzę, bogactwo, zdrowie, urodę i światło. Modlił się o mądrość i ta przyszła do niego, przynosząc ze sobą wszystkie te dobre i upragnione dary-dobra, ku większej jego radości i naszej pociesze.
Naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca (por. Ps 90, 12). Natchniony psalmista, którym według tradycji był sam Mojżesz (w pierwszym wersecie tego psalmu czytamy: Błaganie Mojżesza, męża Bożego – to jedyny psalm z takim nagłówkiem), kontynuuje styl i język literatury mądrościowej. Motyw mądrości, o którą błaga autor, łączy jego modlitwę z modlitwą mędrca z pierwszego czytania. Początkowa lamentacja nad ludzką śmiertelnością i marnością – przyrównaną do trawy, która rano kwitnie i jest zielona, zaś wieczorem więdnie i usycha – kończy się prośbą o mądrość i zachowanie od Bożego gniewu („mądrość serca”).
Żywe jest słowo Boże, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (por. Hbr 4, 12). Boże słowo pozbawia tych, którzy je słyszeli, jakichkolwiek wymówek i wątpliwych usprawiedliwień. Słowo Boga bada serca ludzkie w sposób tak szczegółowy i radykalny, iż przypomina ono ostry miecz obosieczny rozdzielający to, co wydaje się niepodzielne – duszę i ducha, staw i szpik. Ale jednocześnie słowo Boże daje życie i osiąga swój wyznaczony, zbawczy cel. Słowo Boga skierowane do ludzi zachęca ich do wiary i wytrwałości w tym życiu z wiary. Jest to zatem słowo zbawienia, lecz jednocześnie słowo niosące sąd, ponieważ potępia tych, którzy nie chcą go słuchać. Słowem Bożym jest przede wszystkim Jezus Chrystus, „Słowo Boga, które stało się Ciałem” (por. J 1, 1-18). Kiedy „na końcu czasów” Jezus powróci, aby pokonać niegodziwych, będzie nazwany „Słowo Boga”, a z Jego ust wyjdzie „ostry miecz” (por. Ap 19, 11-15). Przed Bogiem nie ukryje się nikt i nic, lecz wszystko jest obnażone i otwarte przed oczami Tego, przed którym musimy zdać sprawę. Sprawę musimy zdać przed samym Bogiem, ale Bóg powierzył wszelki sąd Jezusowi (por. J 5, 22; Dz 17, 31; Rz 2, 16). Na tych, którzy wytrwają wierni Chrystusowi, czeka królestwo Boże, nowa Ziemia Obiecana przygotowana dla wierzących (por. Hbr 4, 1-11). Słowo Boże, które ją obiecuje, jest wierne i skuteczne, czyli pełne energii, aktywne, pełne mocy, zdolne doprowadzić dzieło do końca i obiecujące obfite zbiory (por. Hbr 4, 12-13).
Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne (por. Mk 10, 17). Zgodnie z antycznym zwyczajem (zwłaszcza w antycznej Grecji i Rzymie), kiedy nie istniały szkoły w dzisiejszym znaczeniu, młodzi ludzie szukali dla siebie nauczyciela. Człowiek bogaty mógł sobie pozwolić na znalezienie i opłacenie najlepszego i najbardziej znanego nauczyciela – mistrza. Padnięcie na kolana przed nauczycielem było wyrazem niezwykłego szacunku ze strony bogatego człowieka. Określenie Jezusa z Nazaretu słowami „nauczycielu dobry” jest niezwykłe i bardzo wymowne. Być może było zbyt wylewne i uniżone, co skłoniło Jezusa do wypróbowania szczerości pytającego młodego człowieka (por. Mt 19, 20). Jezus przypomina młodzieńcowi tradycyjną żydowską koncepcję dobroci Bożej: inni mogli być dobrzy, lecz nikt nie był Dobry-Doskonały w porównaniu z Bogiem. Następnie wylicza wybrane przykazania Starego Testamentu (pięć z nich pochodzi z Dekalogu) odnoszące się raczej do stosunków międzyludzkich, niż do związku z Bogiem. Te mogły zostać przez innych ludzi sprawdzone, przeciwnie do grzechów sumienia-serca, takich jak np. pożądanie, złe intencje. „Jeśli tylko Bóg jest dobry”, młodzieniec będzie musiał wyznać publicznie, że jednak przekroczył jakieś przykazania. Tymczasem przykazania, które wymienił Jezus, były skrupulatnie przestrzegane przez młodzieńca: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości (por. Mk 10, 20).
Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego (por. Mk 10, 21). Jakże każdy z nas życzyłby sobie takiego łaskawego i miłosiernego spojrzenia Boga, który zna wszystkie nasze myśli, intencje i wysiłki. Prawdziwa miłość chce jednak coraz to więcej i więcej. Potem chce wszystko i na zawsze, do końca życia i do końca świata. Miłosne spojrzenie nauczyciela-mistrza skłania Jezusa do powołania jego rozmówcy do bycia Jego uczniem. Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (por. Mk 10, 21).
W tym momencie rozpoczyna się dramat powołanego i Powołującego:Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (Mk 10, 22).
Jest to jedyne nieudane powołanie w Ewangelii. Jezusowi nie udaje się pozyskać ucznia, na którego spojrzał z miłością. Dramat miłości i powołania odbywa się zawsze na drodze wolności. Obdarowany może nie przyjąć wielkiego daru Boga. Bez spełnienia podstawowych warunków nie można jednak zostać uczniem Jezusa. Życie wieczne to dar Boży, ale równocześnie rzeczywistość, którą trzeba sobie wywalczyć, podobnie jak o Ziemię Obiecaną walczył Izrael.
Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego (por. Mk 10, 23). Trudne, ale nie niemożliwe. Ci, którzy posiadają bogactwa, wchodzą jednak do królestwa Bożego. Jednego ci brakuje – Jezus znajduje w młodym, uczciwym i szczerym człowieku jeden brak: zbytnie przywiązanie do bogactw. Znając jego serce, Mistrz proponuje mu uwolnienie się od nich i pójście za Nim. Uczeń odchodzi nie tylko spochmurniały, lecz „przerażony” i „pełen bólu”, jak czytamy w innym, pełniejszym tłumaczeniu tekstu z języka greckiego. Jezus dotknął jego newralgicznego miejsca. To nie samo bogactwo jest problemem, lecz serce człowieka, które przywiązuje się do niego (niewolnik) i pokłada w nim ufność (Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje..., por. Mt 6, 22). W historii młodego człowieka z Ewangelii bogactwo zajęło miejsce Boga („bogactwo jest moim bogiem”). Dlatego Jezus pragnie jedynie uwolnić ludzkie serce i przywrócić w nim miejsce należne Bogu, bo „ojczyzną Boga jest człowiek”. „Człowiek pewien, który był ojczyzną Boga, skazał Go na wygnanie. Bóg pochyliwszy smutnie głowę, odszedł bez słowa, ale zawsze tęsknił za powrotem do człowieka, który był Jego ojczyzną” (Roman Brandstaetter).
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego (por. Mk 10, 25). Człowiek przywiązany do bogactw przypomina wielbłąda, który dźwiga na plecach i w swoim sercu wszystko, co posiada. Obraz, którego używa Jezus, można wziąć za hiperbolę, celowe wyolbrzymienie. Być może Jezus nawiązuje tutaj do obrazu znanego słuchaczom, a przedstawiającego jedną z bram jerozolimskich. Zwane „uchem igielnym” przejście było tak wąskie, że poganiacze wielbłądów musieli zdejmować z nich ładunek, aby zwierzęta mogły przejść. Podobnie wąska jest brama prowadząca do królestwa Bożego. Uczniowie są wyraźnie zdziwieni słowami Mistrza. Bogactwo jest przecież znakiem błogosławieństwa. Królestwo Boże odwraca porządek znany z licznych królestw ziemian: bogaci są tam biedakami, a ubodzy opływają we wszystko. Uczniom wybierającym Jego królestwo i Jego drogę Boski Mistrz obiecuje życie wieczne, ale nie tylko. Jego uczniowie otrzymają także nową rodzinę, stokroć więcej domów, braci, sióstr, matek i dzieci już w tym życiu, choć liczyć się mają zawsze z prześladowaniami.
Jaka jest nauka dla nas, uczniów Jezusa Chrystusa z XXI wieku? Wbrew pozorom, to nie bogactwo jest problemem współczesnego człowieka i chrześcijanina. Chodzi o serce, centralne miejsce w człowieku, które – jeśli jest wolne – dokonuje wyboru i potrafi wybrać to, co najlepsze. Uczy nas tego autor Księgi Mądrości, który wolał mądrość bardziej niż wszystkie inne wartości-dobra – w tym bogactwo – i po prostu ją pokochał (mądrość serca). Serce, które wybiera mądrość, zyskuje jeszcze jedną poza wolnością bardzo ważną cechę: miłość. Umiłowałem mądrość – pisze autor Księgi Mądrości. Jezus spojrzał na bogatego człowieka z miłością – informuje Ewangelista. On, pomimo wielkiego bogactwa, odszedł smutny.
Drukuj...
Profesor nadzwyczajny Istituto Superiore di Teologia Morale (antropologia filozoficzna
– specjalność bioetyka), Accademia Alfonsiana – Rzym
o. Edmund Kowalski CSsR