Słowo Redemptor

Świętego Andrzeja, Apostoła – święto

 

 

 

Piątek, 30 listopada 2018 roku, XXXIV tydzień zwykły, Rok B, II

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Z fragmentu Ewangelii przeznaczonego na dziś można wydobyć uniwersalną charakterystykę apostoła, przywódcy czy – nowocześnie mówiąc – chrześcijańskiego lidera.

 

Uprzywilejowaną grupę zawodową w gronie dwunastu najważniejszych uczniów Jezusa (przynajmniej 30%) stanowili rybacy. Dlaczego akurat rybacy? Bardzo możliwe, że chodzi o podkreślenie pewnych cech wspólnych rybaka i apostoła. Praca rybaka wydaje się bowiem na pierwszy rzut oka bardzo konkretna – złożona z konkretnych działań. Z drugiej strony jednak, zanim rybak znajdzie się na etapie owych konkretnych działań, zajmuje się zasadniczo czymś, czego nie widać... Cały jego wysiłek zmierza ku temu, że chce z wody (z jeziora czy z morza) wyciągnąć ryby. Aby tego dokonać, nie wystarczy jednak „wyuczyć się” określonych czynności, ale trzeba mieć i wciąż kształtować coś w rodzaju szóstego zmysłu, z którego rybacy korzystają, gdy próbują określić, czy w danych warunkach mają szansę na udany połów. Wówczas na podstawie tego, co widać, orzekają o tym, czego nie widać... a weryfikacją tego orzekania będzie sam połów – mniej lub bardziej udany. Wtedy oglądają i analizują to, co jest dostępne (trzcinę wychyloną przez wiatr, sposób rozchodzenia się fal na powierzchni wody, zachowanie owadów w powietrzu itp.) i na podstawie tego rozpoznają coś, co bezpośrednio nie jest dostępne... A przecież tak właśnie ma czynić uczeń Chrystusa, zachęcany świętym tekstem, by wpatrywał się nie w to, co widzialne, ale w to, co niewidzialne (2 Kor 4, 18)! Przecież na tym właśnie polega bycie prorokiem – widzieć coś, czego normalnie nie widać i co nie jest oczywiste! Bardzo możliwe, że właśnie dlatego Chrystus uznał, iż to akurat rybacy będą się nadawać najbardziej na Jego uczniów i przywódców w Jego Kościele...

 

Słyszymy dziś, że Zbawiciel powołał Szymona i Andrzeja, gdy widział, jak zarzucali sieć w jezioro. Następnie powołał Jakuba i Jana, gdy widział, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Z tekstu tak zapisanego zdaje się wynikać, że Jezus jest „pod wrażeniem” najpierw „zarzucania sieci”, a następnie „naprawiania sieci”. Co to może oznaczać? Co to znaczy dla nas – dzisiejszych słuchaczy Ewangelii?

 

Bardzo prawdopodobne, że jest to prosty sposób wyrażenia ważnych prawd, dotyczących tożsamości apostoła.

 

...jak zarzucali sieć w jezioro...

Nie jest trudno zarzucić wędkę czy nawet sieci, gdy łowiący stoi na brzegu, na pomoście lub na innej solidnej podstawie. Stopień trudności wzrasta, gdy trzeba zarzucić sieci z pozycji mniej stabilnej (na przykład z łódki). Cała sztuka polega wówczas na tym, by – mówiąc najkrócej – przy zarzucaniu sieci nie polecieć razem z siecią (tzn. zarzucam sieć, ale zostaję w miejscu i nie tracę równowagi). Możliwe, że właśnie to „zaimponowało” Jezusowi. On potrzebuje właśnie takich ludzi; ludzi, którzy na serio zaangażują się, ale nie stracą swojej tożsamości. Codzienność wciąż dostarcza smutnych przykładów „utraty życiowej równowagi” na skutek nieroztropnej czy przesadnej aktywności. Ktoś „zarzucił sieci” na pieniądze (trzeba przecież z czegoś żyć, utrzymać rodzinę), a za niedługo sam stał się materialistą. Ktoś inny, zachwycony elektroniką, nowoczesną technologią, zupełnie wycofał się z normalnego życia i funkcjonuje jedynie w świecie wirtualnym... Apostoł natomiast ma UMIEĆ zarzucić sieci i pozostać sobą (nie stracić tożsamości).

 

...jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci...

Uczeń Jezusa – podobnie jak rybak – umie nie tylko zarzucać sieci, ale także umie je naprawiać. A do skutecznego naprawiania sieci potrzeba praktycznych umiejętności oraz solidności, dokładności i cierpliwości. Osoby naprawdę solidne, dokładne i cierpliwe potwierdzają (w statystycznej większości), że te cenne cechy nie pojawiły się w ich życiu łatwo i „znikąd”. Człowiek przy różnych okazjach odkrywa w sobie pokłady dobrych chęci, jednak to za mało, by od razu wypracować wspomniane cnoty. Aby nie zniechęcić się, nie uciec, nie zacząć „kombinować”, gdy zaangażowanie nuży i męczy, potrzebujemy dobrego przykładu, a najlepiej, gdy „dobrym przykładem” jest... ojciec! Wtedy jest szansa przekazać młodszym pokoleniom, że cierpliwość, dokładność i solidność są również w ich zasięgu!

 

Taki powinien być rybak, jeśli chce być dobrym rybakiem. Taki powinien być chrześcijanin, jeśli chce być dobrym apostołem. „Naprawianie sieci” to trud codziennego nawracania się. „Zarzucanie sieci” to świadectwo o Jezusie Chrystusie ze strony Jego uczniów; świadectwo, które w nowych czasach powinno też przybierać nowe formy.

 

Ryby łowi się po to, by pozbawić je życia. Ludzi – dla Chrystusa – łowi się po to, by ich ocalić w perspektywie wieczności. Ceną tego ocalenia jest śmierć; najpierw śmierć Zbawiciela, później śmierć tylu męczenników, dziś – św. Andrzeja.

 

Postępujmy dalej z ufnością i z zaangażowaniem za Tym, Który JEST Życiem i obdarza Życiem, nawet jeśli po drodze przeprowadza przez śmierć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Wrocław

o. Jarosław Krawczyk CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy