Czwartek, 21 marca 2019 roku, II tydzień Wielkiego Postu, Rok C, I
Zatrzymujemy się na chwilkę nad odczytanym, usłyszanym słowem Bożym. Prorok Jeremiasz stawia sprawę bardzo jasno. Błogosławiony albo przeklęty jest człowiek. Mówisz, że za mocno i zbyt twardo powiedziane? Pomyślmy chwilkę.
Błogosławiony czy przeklęty? Kim jestem, kim mam być?
Odpowiedź wydaje się jasna i prosta. Jednak życie nie jest proste jak zegarek, że za każdym „tik” przychodzi „tak” (por. Czerwony Tulipan). Okazuje się, że jednak bardzo często pokładamy nadzieję tylko w człowieku, pokładamy nadzieję w dobrach doczesnych, w tym, co nazywamy bogactwem. I chyba wolno pokusić się o stwierdzenie, że nie tylko o te materialne musi chodzić. Bywa, że ktoś tak jest zapatrzony w swoje książki naukowe, że spoza nich nie widzi nic, ani Boga, ani człowieka – by tylko taki jeden przykład rzucić. Jakże łatwo wtedy przegapić moment, gdy przychodzi szczęście wynikające z dobrej relacji wobec bliźnich. Jakże łatwo wtedy przegapić również potrzebującego pomocy. Bo człowiek zapatrzony tylko w siebie nie jest w stanie widzieć tego, kto w potrzebie.
Być może ktoś się żachnął na to, jak prorok ocenia ludzkie serce. Nazwać je zdradliwym i niepoprawnym? Znowu – czy nie za mocno? Przecież chyba nikt nie oceni siebie i swego serca w taki sposób. No gdzież… Przecież moje serce nie dopuszcza się żadnej zdrady! No przecież staram się wciąż o poprawę mojego serca! I wcale nie o kardiologa chodzi, bo w tym sensie to wielu bardzo dba o swoje serce. Mimo wszystko odważnie badajmy swoje serce. Tego zabrakło bogaczowi w dzisiejszej ewangelii.
Może spróbujmy postawić odważnie pytanie: kto jest bogaczem, a kto Łazarzem. Aż boję się pisać i mówić to, co mi przyszło na myśl.
Bogaczami jesteśmy niejednokrotnie my, ludzie, a Łazarzem jest Pan Jezus!
Dziwisz się, że tak mówię?
Popatrz – jak On „żebrze” u nas.
Chce, byśmy mu ofiarowali czas rano i wieczorem w modlitwę, a my rzucamy jakiś ochłap, byle jakie przeżegnanie, byle jaki pacierz, albo i tego nawet nie ma.
Pan Jezus pragnie, byśmy byli na Mszy Świętej w niedzielę, ale przechodzimy obok kościoła, bo mamy ważniejsze sprawy: zabawa, rozrywka, wyjazd za miasto, komputer albo dłuższe pospanie.
Jezus chce, byś o Nim jak najwięcej wiedział, a ty? Jeśli jesteś jeszcze uczniem, nie chcesz się uczyć na katechezie... Jako dorosły nie masz ochoty czytać Pisma Świętego ani żadnej religijnej prasy czy poważnego portalu… Wielki Post, a ty nawet nie myślisz o pasyjnych nabożeństwach, o drodze krzyżowej czy gorzkich żalach… Jakże niewiele również wyrzeczenia się czegokolwiek.
Jesteśmy jak ów bogacz… zapatrzeni tylko w to, co teraz, bez patrzenia na to, co będzie potem, co będzie dalej. Musimy się nawracać wciąż, bo Pan zdaje się nam mówić: mają biskupów i kapłanów, niech ich słuchają (co prawda dziś i tu niestety bywa swoisty zamęt zamiast prawdziwej jedności nauczania, a ponadto i z innych racji biskupi nie mają tzw. „dobrej prasy”). Bo my też czasem, jak ten bogacz, chcielibyśmy, by ktoś z umarłych powrócił i powiedział, jak tam jest.
Dawno temu, gdy jeszcze „bawiłem się” w duszpasterstwo dzieci, starałem się za każdym razem zostawić na koniec kazania jedno krótkie zdanie, które dzieci powtarzały i miały zapamiętać. To się sprawdzało! Zwykle od przypomnienia tego zaczynałem kolejne kazanie, czy jak kto woli, homilię. I dzieci doskonale te krótkie zdania pamiętały. Było i takie: „Kto dobrze czas wykorzystać potrafi, ten na pewno do nieba trafi”.
Bogacz źle wykorzystał czas swojego życia, głupio żył i dostał się tam, gdzie się dostał. Spełniło się to, co przepowiedział Jeremiasz: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku… a od Pana odwraca swe serce (por. Jr 17, 5). Oby nikomu z nas nigdy to się nie przytrafiło.
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)
o. Marian Krakowski CSsR