Niedziela, 30 czerwca 2019 roku, XIII tydzień zwykły, Rok C, I
Zdanie, które rozpoczyna dzisiejszą Ewangelię, jest niezwykle istotne dla zrozumienia całej Ewangelii według św. Łukasza: Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy (Łk 9, 51). Większość zdarzeń, mów, dokonanych przez Jezusa i przez Niego wygłoszonych, św. Łukasz umiejscawia właśnie w czasie wielkiej podróży z Galilei do Jerozolimy. Nie chodzi tutaj o zwykłe przemieszczanie się, lecz w tym kryje się coś bardzo istotnego, a mianowicie, Jezus wstępuje ku Wielkanocy, to znaczy idzie, aby oddać swoje życie, zmartwychwstać i zesłać Ducha Świętego.
Jezus idzie świadomie na spotkanie ze śmiercią, aby pokazać, że solidaryzuje się z człowiekiem we wszystkim, także w śmierci, która to dla każdego człowieka jest czymś najbardziej tajemniczym, której się lęka. Przechodzi więc ze śmierci do zmartwychwstania, aby przede wszystkim pokazać każdemu człowiekowi, że jego droga jest podobna do Jezusowej.
Na samym początku przytoczone jest wydarzenie nieprzyjemne, związane z podróżą Jezusa, a chodzi o odmowę przyjęcia Go przez Samarytan, dlatego właśnie, że udawał się do Jerozolimy. Samarytanie wymieszani podczas przesiedlenia babilońskiego z Asyryjczykami uważali, że jest inne miejsce kultu Boga, którego należy czcić w Samarii na górze Garizim (J 4, 20), zaś Żydzi uważali, że Boga należy czcić w Jerozolimie. Ale w głębi tego niezrozumienia kryje się największa trudność w zrozumieniu Mesjasza, który będzie cierpiał i umrze na krzyżu, który przejdzie przez ziemię, wszystkim dobrze czyniąc. Jezus jest Mesjaszem miłości, służby i całkowitego wydania się, aż do śmierci i to śmierci krzyżowej, taką to drogą dokona zbawienia.
Główne zaś przesłanie dzisiejszej Ewangelii znajduje się w drugiej części, a mianowicie w serii trzech Jezusowych powołań, które rozpoczynają się od słowa „pójść”. Te powołania nabierają głębokiego znaczenia, Wyrażone są one w trzech sformułowanych: Pójdę za Tobą; Pójdź za Mną; Chcę pójść za Tobą. Tajemnica powołania dotyczy każdego człowieka i stanowi o jego zrealizowaniu i osiągnięciu ostatecznego celu życia. W tradycyjnej mentalności, nawet w życiu religijnym, sprowadzano rzeczywistość powołania do szczególniejszych zadań, jakimi są kapłaństwo, życie zakonne lub też powołanie misyjne. Dlatego wielu chrześcijan czuje, że problem ten nie dotyczy ich bezpośrednio, a co najwyżej pośrednio. Jeżeli wierzymy w Boga Ojca Stworzyciela, to już w momencie stwarzania nas stajemy się powołanymi przez Niego do życia. Stąd powołanie do życia jest pierwszym i najważniejszym powołaniem. Następnie w Chrystusie powołani jesteśmy do życia chrześcijańskiego, to drugie wielkie i zobowiązujące powołanie. Stąd pierwsi chrześcijanie nazywali siebie nawzajem braćmi i powołanymi. Na mocy powołania nas do życia chrześcijańskiego zostaliśmy wszyscy zaproszeni do bycia uczniami Chrystusa i członkami Kościoła. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości, czyli do pełnego rozwoju według zamysłu Bożego. Chrześcijanie są świętymi z powołania (por. Rz 1, 7). Ponadto Bóg obdarza nas powołaniami do życia małżeńskiego, rodzinnego i powołań zawodowych, czyli społecznych, poprzez które służymy innym ludziom, narodowi, społeczności. Wszystkie te powołania winniśmy przeżywać w posłuszeństwie woli Bożej, w poszanowaniu własnej i drugich godności, w czuwaniu, ale także w wolności, a nade wszystko w postawie służby. Ewangelia ukazuje nam owych trzech mężczyzn, którzy zostali dotknięci szczególnym zaproszeniem-powołaniem. Dwaj z nich sami zrozumieli swoje powołanie i chcieli iść drogą naśladowania Jezusa Chrystusa, zaś jednego zapraszał wprost sam Jezus.
Pierwszy powołany chce iść za Jezusem, ale, jak sugeruje tekst, nie jest zdolny wyrzec się egoizmu, własnego świata, w którym pragnie się obracać, a przede wszystkim trudno mu opuścić własne gniazdo. Potrzeba własnej nory, uwicia własnego gniazda, które dawałyby poczucie bezpieczeństwa, ochronę, równowagę emocjonalną jest bardzo silna w każdym z nas. I w konsekwencji może rodzić się pójście za Jezusem połowiczne, czyli: realizuję zewnętrzne wymogi, prawo, ale z drugiej strony brakuje radykalizmu, zapału, autentyzmu, dawania siebie całkowicie. Powołanie połowiczne prowadzi zwykle do hipokryzji, braku przejrzystości i życia w prawdzie. Ostatecznie potrzeba komfortu psychicznego i komfortu życia bierze górę, wówczas nie jesteśmy w stanie realizować powołania w postawie służby.
Drugi powołany przez Jezusa nie jest w stanie zerwać więzi emocjonalnych z rodziną. Realizacja powołania wymaga pozostawienia domu ojca, czyli oczyszczenia ludzkich relacji. Dom ojca to ludzka mentalność, dziedzictwo i obciążenia rodzinne, społeczne, kulturowe, bogo-ojczyźniane, które wymagają ciągłej refleksji. Uczeń Jezusa jest dla wszystkich i nie może kierować się mentalnością czysto ludzką, partyjnością czy zaściankowością.
Trzeci powołany ogląda się wstecz. Jest to symbol przywiązania do przeszłości: historii osobistej, filozofii życiowej, pewnej pozycji społecznej, potrzeby uznania. Z upływem lat te przywiązania stają się coraz silniejsze i utrudniają radykalne życie Ewangelią. Łatwiej oglądać się z sentymentem wstecz, niż podejmować nowy trud i wyzwania, jakie stają przed nami. Dlatego Jezus mówi: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (Łk 9, 62). By iść za Jezusem, trzeba pojednać się z przeszłością, oddać ją Bogu i patrzeć przed siebie, w przyszłość. Pytać: czego Bóg obecnie oczekuje ode mnie? Na co liczy? Do czego mnie powołuje?
Czy bliższa jest mi Ewangelia nakazu, powinności, przymusu czy perswazji, cierpliwości, miłości? Co jest moją norą, gniazdem, które mnie zatrzymuje i nie pozwala pójść radykalniej za Jezusem? Czy nie należę do ludzi wiecznego „jeszcze nie teraz”? Co mnie najbardziej zniewala? Za czym się wciąż oglądam? Czy nie żyję „połowicznie”?
Dzisiejsza Ewangelia może i powinna nas szokować. Wymagania, które stawia nam Jezus, są wyjątkowo radykalne, ale muszą takie być. Świat – zarówno ten w czasach Jezusa, jak i ten dzisiejszy – potrzebuje ludzi zdecydowanych oddać wszystko dla Niego. Letni chrześcijanie nikogo nie fascynują, a zwłaszcza nie pociągną dzisiaj młodych.
Trzeba nam słuchającym tej Ewangelii poczuć się zapraszanymi do głębszego życia chrześcijańskiego, nacechowanego apostolstwem. Pomogą nam w tym odczytaniu owego zaproszenia pytania, jakie możemy sobie postawić: jak jest z nami? Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla Boga? Czy sprawa zbawienia siebie i innych jest dla nas priorytetem czy może uważamy, że inni mają to robić, ale nie ja? Czy ja rozumiem wielkość moich powołań i wynikających z nich zadań? Czy mam świadomość, że aby je dobrze pełnić, muszę wciąż rezygnować ze swego egoizmu, a stawać się darem służby dla drugich? To właśnie dla ich pełnienia Chrystus wciąż nas karmi swoim słowem i Eucharystią, czego jesteśmy obecnie uczestnikami.
Drukuj...
Rekolekcjonista sióstr zakonnych i księży oraz wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym w Tuchowie – Kraków
o. Kazimierz Fryzeł CSsR