Niedziela, 27 października 2019 roku, XXX tydzień zwykły, Rok C, I
W krajach Bliskiego Wschodu powszechnie znana jest legenda, dotycząca miejsca, na którym wzniesiono później jeden ze słynnych meczetów.
Otóż teren ten należał kiedyś do dwóch braci. Każdy z nich uprawiał taki sam obszar ziemi. Starszy brat miał na utrzymaniu rodzinę, natomiast młodszy żył samotnie. Pewnego lata w czasie żniw młodszy brat pomyślał tak: Ja jestem samotny, a mój brat musi utrzymać rodzinę. Nie jest sprawiedliwe, abym korzystał z takich samych zbiorów jak on. Zatem pod osłoną nocy przeniosę chociaż kilkanaście moich snopów na pole brata. Późnym wieczorem uczynił jak zaplanował. Nie wiedział jednak, że w tym samym czasie starszy brat mówił do żony: Słuchaj, mój brat nie ma nikogo do pomocy. Nie jest rzeczą słuszną, byśmy mieli równe części. W nocy przeniosę więc część naszych snopów na jego pole. Za dnia, gdy bracia wyszli w pole, zdziwili się, że snopów im nie ubyło. Obaj zatem powtórzyli wszystko następnej nocy, po czym znów rankiem ze zdumieniem patrzyli na pola, na których nie było widać zmian. Kolejnej nocy wyszli z domów o tej samej porze i spotkali się na granicy pól ze snopkami w rękach… W tym miejscu – według legendy – wzniesiono po latach wspaniałą świątynię na upamiętnienie takiej miłości braterskiej.
My też mamy świątynie, które upamiętniają i uobecniają nie tylko miłość międzyludzką, ale przede wszystkim miłość Boga do człowieka. Pamiętamy, że świątynie widzialne powstawały w różnych okolicznościach i kontekstach – na grobach męczenników, w miejscach lub na skutek mistycznych wizji bądź opatrznościowych wydarzeń. Wiemy, że Jezus pozostawił nam Kościół – świątynię duchową. Ponadto chrześcijanie samych siebie mogą (i powinni) nazywać świątynią. Świątynia zatem to miejsce, w którym dokonuje się spotkanie człowieka z Bogiem. Jednak obraz takiego spotkania nie byłby pełny, gdybyśmy pominęli szczególne miejsca tychże spotkań, czyli właśnie świątynie widzialne.
Dziś obchodzimy umowną rocznicę poświęcenia naszego kościoła – budynku, w którym sprawujemy kult Boży. Zazwyczaj w pejzażu zamieszkałej okolicy łatwo dostrzeżemy sylwetkę świątyni. Nie jest to przypadek. Zwykle w trudnych sytuacjach to ona staje się centrum, ukrytym sercem danej społeczności i jej nadzieją w kryzysowych chwilach. Ale przecież nie potrzeba nadzwyczajnego zagrożenia społecznego, żeby odczuć, iż grube mury świątyni dają poczucie pewności, bezpieczeństwa, których na co dzień tak bardzo potrzebujemy. Może mury te wydają się niekiedy chłodne i zbyt majestatyczne, jednak zwykle zgadzamy się, że ich głęboki spokój niesie jakieś tajemnicze ciepło i wytchnienie. Wchodząc do świątyni, czujemy, że tu możemy zdjąć zbroję, którą zakładamy na co dzień. W świątyni nie potrzebujemy zbroi ani hełmu, bo to świątynia jest i hełmem i zbroją, która chroni przed prawdziwym wrogiem. Tu nie musimy się też kryć pod pancerzem maski, nie musimy nikogo udawać – w świątyni możemy być naprawdę sobą. Ważne jest dla nas również poczucie stałości, jakie daje świątynia. Żyjemy w nieustannym ruchu, wciąż w drodze, wciąż w pośpiechu. Świątynia zaś nigdzie nie podąża – zawsze jest w tym samym miejscu, zawsze otwarta, zawsze wyczekująca. Może nawet gdyby nie ona, nie umielibyśmy się zatrzymać, wyciszyć, o wiele trudniej byłoby nam dotrzeć do głębi naszych serc. Od środka świątynia jest szczególnym miejscem odpoczynku, odnowy, zaś widziana z zewnątrz – jest jakimś zasadniczym punktem odniesienia, stałą która pozwala nie zgubić właściwej drogi.
Jednak podstawowa wartość świątyni – wartość, z której wyrastają wszystkie inne – to fakt, że jest ona mieszkaniem Boga. Tu Bóg woła każdego z nas naszym własnym imieniem. Ciągle na nowo przychodzimy, aby to imię jeszcze raz usłyszeć, zrozumieć, przyjąć. Świątynia jest mieszkaniem Boga. On jest jej spoczynkiem i trwaniem, ona zaś – Jego znakiem. Zatem świątynia jest znakiem przebywania Boga, ale jest też znakiem, że prawdziwym miejscem naszego zamieszkania jest Bóg. I już teraz możemy być Jego domownikami.
Drukuj...
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Toruń
o. Jarosław Krawczyk CSsR