Słowo Redemptor

Wtorek pierwszego tygodnia Adwentu

 

 

 

Wtorek, 04 grudnia 2018 roku, I tydzień Adwentu, Rok C, I
Wspomnienie św. Jana Damasceńskiego, prezbitera i doktora Kościoła
albo
wspomnienie
św. Barbary, dziewicy i męczennicy

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Pewien znany filozof starożytny, obserwując zepsucie swojej epoki, miał powiedzieć, że już chyba gorszych czasów nie można doczekać. Jakże się mylił! Powszechne zepsucie, konformizm, hedonizm, pogoń za zaszczytami i pieniędzmi, a nade wszystko powszechny podział we wszystkich możliwych sferach życia są naszym chlebem powszednim jedzonym przez nas na co dzień. I rzeczywiście zazdrościmy trochę apostołom, ze mogli widzieć Jezusa, że w ich sercach mogła zagościć prawdziwa radość. Ale czy w naszych nie może?

 

Duch Święty daje radość. Pokazuje nam to dzisiejsza Ewangelia. Ale czym jest radość w rzeczy samej? Dlaczego Jezus był w stanie rozradować się? I wreszcie jak ma się do naszej codzienności, do naszego przeżywania Adwentu?

 

Włączając telewizor, przeglądając strony internetowe lub kolorowe czasopisma, jesteśmy bombardowani światem uśmiechu, idealności i pozornego spełnienia. Poradniki, uczące nas jak mamy żyć, by żyć szczęśliwie, lub co robić, by czuć się spełnionym, pokazują nam życie jako naszą własność, które podobne do plasteliny może być dokładnie modelowane wedle naszych nieposkromionych fantazji. Cokolwiek jest dla ciebie przykre, zmień to, nie musisz się męczyć, bo życie to nie pokuta, praca, mąż, żona, dzieci. I faktycznie, Bóg, stwarzając człowieka, wcale nie nakazał mu cierpieć i dokonywać nieustannej ekspiacji za fakt własnych narodzin. Dał mu raj, umiejętność kochania, zmysł twórczy i wolną wolę. To człowiek na własne życzenie poprzestawiał wszystko na świecie, a teraz próbując zaklinać rzeczywistość, twierdzi, że całemu złu jest winien Stwórca, którego i tak średnio obchodzi los człowieka, dlatego trzeba brać się za życie samemu i bez niczyjej pomocy, a już na pewno bez pomocy instancji duchowych.

 

A Jezus w dzisiejszym słowie pokazuje nam, że szczera radość może płynąć tylko z Ducha Świętego, z odkrycia woli Ojca. Bóg daje nam możliwość spotkania ze sobą samym, chce żebyśmy nieustannie przy Nim byli, żeby to On był sensem i radością naszego życia, dlatego daje nam swojego Syna, abyśmy mogli, słuchając i przyjmując Go, coraz bardziej stawać się do Niego podobni i coraz ściślej jednoczyć się z Jego wolą. Powodem szczęścia dla nas jest właśnie obcowanie z Bogiem. Jesteśmy u początku Adwentu, jego koniec to moment, w którym Bóg staje się tak bliski człowiekowi, że możemy Go wziąć na ręce i utulić jak niemowlę. Moje oczy mogą patrzeć w twarz i oczy Boga, i rzeczywiście jestem szczęściarzem, bo dziś w Europie i na świecie coraz więcej ludzi wierzy w to, że Bóg nie ma twarzy, że ma tę twarz złą lub krwawą, że Jego spojrzenie jest karcące i wymagające ofiar lub nie ma go wcale.

 

Jestem chrześcijaninem, katolikiem, Bóg, któremu oddałem swoje życie, jest mi tak bliski, że w każdej chwili mogę się do Niego zwrócić w modlitwie, sięgnąć po Jego Słowo i wejść z Nim w dialog, że mogę powierzyć Mu moje grzechy, a On je odpuści, że wreszcie w komunii świętej mogę się z Nim tak zjednoczyć, że Jego krew płynie w moich żyłach, a moje ciało buduje się z Jego ciała. Więc czy słowa Jezusa: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie, nie są dziś kierowane do mnie? Czy prawdziwe szczęście i autentyczna radość nie są na wyciągnięcie ręki?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Duszpasterz w Parafii Ducha Świętego – Szczecinek

o. Wacław Zyskowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy