Poniedziałek, 24 grudnia 2018 roku, IV tydzień Adwentu, Rok C, I
Zaledwie kilka godzin dzieli nas od tego wyczekiwanego tak bardzo momentu, kiedy całą rodziną zasiądziemy do wigilijnego stołu, połamawszy się uprzednio opłatkiem. Znów wypowiemy słowa świątecznych życzeń, uściśniemy sobie dłonie i ucałujemy się na znak pokoju, który w nasze życie wnosi Nowonarodzony. Potem spoglądać będziemy pod choinkę z nadzieją, że znajdziemy tam choćby drobny upominek, będący wyrazem tego, że ktoś tutaj na ziemi nas kocha i o nas pamięta. O północy być może wybierzemy się na tradycyjną pasterkę, a jutro kontynuować będziemy świętowanie w węższym lub szerszym gronie bliskich czy znajomych.
A potem…? A potem wróci proza codziennego życia – przygaśnie nieco blask choinki, wystawne potrawy znikną z naszych stołów, bliscy i znajomi wrócą do siebie, a świąteczna atmosfera zostanie szybko zastąpiona codzienną gonitwą, generującą niepokój, a nawet konflikty. Ot, tyle nam zostanie z tych „wesołych świąt”…
Tymczasem w dzisiejszej Ewangelii słyszymy proroctwo, jakie wypowiada (a może nawet wyśpiewuje…) kapłan Zachariasz, odzyskawszy mowę, która została mu odebrana wtedy, gdy zwątpił w daną mu Bożą obietnicę. I mówi m.in. o tym, że dzięki Nowonarodzonemu Bóg sprawi, iż z mocy nieprzyjaciół wyrwani, służyć Mu będziemy bez trwogi, w pobożności i sprawiedliwości przed Nim po wszystkie dni nasze (Łk 1, 74-75). Zapowiada więc, że narodziny Mesjasza mają nas wyrywać z mocy wrogów (a czyż największym wrogiem człowieka nie jest nasz ludzki grzech?) i zmieniać definitywnie nasze życie, czyniąc nas sprawiedliwymi w oczach Bożych aż po kres naszego życia. Nie tylko na chwilę, nie tylko na czas radosnego spotkania przy wigilijnym stole, ale aż po wszystkie dni nasze.
Czy jesteśmy na to gotowi? Czy czas Adwentu, czas przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, do przyjścia Pana Jezusa, wzbudził w nas tę gotowość do tego, by zmieniać swoje życie, by potraktować na serio narodziny Chrystusa i pozwolić, by były one swego rodzaju „trampoliną” do nowego lepszego życia, do życia w pobożności i sprawiedliwości przed Nim?
Oby tak było. Oby ta codzienność, do której mniej czy bardziej chętnie przyjdzie nam wrócić po świętach, była faktycznie inna, odmieniona, napełniona tym pokojem, który w nasze życie ma wnieść z wysoka Wschodzące Słońce – Jezus Chrystus, Emmanuel, Bóg z nami. Niech ta życzliwość i ten pokój, którymi dzielić się będziemy przy wigilijnym stole, nie kończą się wraz z ostatnim kęsem świątecznej potrawy, wraz z ostatnim rozpakowanym prezentem, z ostatnim świątecznym gościem opuszczającym nasz dom, ale niech trwają i towarzyszą nam po wszystkie dni nasze.
Drukuj...
Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia,
przygotowujące do prowadzenia rekolekcji parafialnych i misji ludowych) – Lublin
o. Arkadiusz Buszka CSsR