To czym w swej istocie jest Eucharystia można najkrócej i najtrafniej określić jako dar i tajemnica. Dar, ponieważ nikt na niego nie zasługuje. Jest otrzymywany darmo z łaski Boga za pośrednictwem kapłana. Każda Msza Święta jest tajemnicą, bo nie sposób ogarnąć jej naszym umysłem. Jezus przez to, co dokonało się w Wieczerniku, chce nam powiedzieć, że nie wystarczy tylko z wiarą Go przyjąć w Eucharystii, lecz swoim życiem trzeba zaświadczyć wobec innych o miłości, jakiej od Niego doświadczyliśmy.
Czy byłeś tam, na Wzgórzu Trupiej Czaszki, gdy krzyżowali Pana? Czy słyszałeś głuchy odgłos młotka uderzającego z zaciętą wściekłością w gwoździe? Czy w twoje uszy wdarł się krzyk bólu ciała rozdzieranego żelazem? Czy widziałeś Człowieka, w którego gasnącym spojrzeniu nadludzki ból walczył o pierwszeństwo z przerażającą samotnością? Czy byłeś tam? Tak, byłeś. I ja tam byłem. Byliśmy tam wszyscy. Nie zabrakło nikogo z nas w tłumie stojącym wokół krzyża, tłumie ogromnym, niezmierzonym, rozciągającym się po krańce ziemi i krańce czasu. Cała ludzkość, z całą swoją historią – ci wszyscy, którzy żyli przed nami, i ci, którzy przyjdą po nas – stanęła w tym dniu u stóp samotnego wzgórza w oczekiwaniu momentu, który miał stać się przełomem czasów, zwrotem dziejów, początkiem nowego.
Św. Łukasz ewangelista opowiada, że w dzień po szabacie, o świcie pierwszego dnia tygodnia, niewiasty wyruszyły w stronę grobu, aby namaścić ciało Jezusa. Szły powodowane miłością, ale była to miłość, która wiązała się z przeszłością. Kochały Jezusa i dlatego jak wszyscy ci, którzy Go kochali, poszły do grobu zmarłego Mistrza, aby Go pożegnać. Wonne olejki, które niosły ze sobą wskazują, że bardziej były przejęte faktem śmierci niż obietnicą zmartwychwstania. Szły do grobu, jak idzie się na cmentarz.