Środa, 26 lutego 2020 roku, VII tydzień zwykły, Rok A, II
Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana, Boga waszego! Dzisiaj te słowa zaczerpnięte z Księgi Joela rozbrzmiewają w naszych kościołach. Środa Popielcowa, która rozpoczyna Wielki Post, wzywa nas do tego, aby przez post, refleksję i modlitwę dokonać w naszym życiu nawrócenia. Jest to kolejny Wielki Post w naszym życiu i przez to mamy świadomość, że nawrócenie nie jest czymś łatwym. Najważniejszą częścią w nawróceniu jest bowiem dostrzeżenie w swoim życiu grzechu. Bez tego posypanie głowy popiołem będzie tylko nic nieznaczącym zewnętrznym obrzędem.
Jeśli pragniemy, aby słowa „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, które kapłan wypowiada, posypując głowy popiołem, spełniły się w naszym życiu, trzeba widzieć swój grzech. A jak wiemy – może i z własnego życia – nie jest łatwo po ludzku się do niego przyznać. W tym miejscu warto zadać pytanie: Dlaczego tak się dzieje, że ludzie nie widzą w swoim życiu grzechu i żyją tak, jak gdyby nic złego się nie wydarzyło? Jednym z powodów tego jest to, że ludzie zatracili poczucie grzechu. Tę sytuację zauważył już 70 lat temu św. Pius XII, ówczesny papież, który mówił, że „dzisiaj największym grzechem jest to, że ludzie utracili poczucie grzechu”.
A jak jest w naszych czasach? Słowo „grzech” coraz rzadziej wypowiadamy w mowie codziennej. To, co do niedawna było grzechem, dziś nazywane jest kłopotem, niedogodnością, błędem lub pomyłką. Język kształtuje obyczaj. Ludzie dzisiaj już nie kłamią, tylko „rozmijają się z prawdą”. Kradzież została zastąpiona „przywłaszczeniem mienia”, „narażeniem na straty”. Nawet zabijanie nienarodzonych określa się „zabiegiem”, który jest „prawem kobiety”. Także stosunki pozamałżeńskie nie są już „cudzołóstwem”, ale „okazywaniem miłości”. Wydaje się, obserwując pewne zachowania, że słowo „grzech” stało się archaiczne, nawet niepoważne. Mówi się nawet, że „coś jest warte grzechu”. Grzech stał się czymś ponętnym, bardziej atrakcyjnym od dobra, które bywa ukazywane, jako nudne. To wszystko prowadzi do zamazania różnicy pomiędzy dobrem a złem. Niekiedy nawet słyszy się od ludzi, że „to jest dobre, co mi się podoba; to jest złe, na co nie mam ochoty”.
Niestety takie subiektywne podejście do sprawy swojego sumienia powoduje, że człowiek dorosły w swoim rozwoju duchowym zatrzymuje się na poziomie małego dziecka. Dobrze mówi o tym ta historia. Proboszcz pewnej parafii zachęcał swoich wiernych do spowiedzi w czasie Wielkiego Postu. Jeden z mężczyzn na ten apel odpowiedział – „Ja tam nie idę do żadnej spowiedzi. Nikogo nie zabiłem, nic nikomu nie ukradłem, ciężko pracuję i nie mam żadnych grzechów”. Na to proboszcz odrzekł: „A to jesteś wyjątkiem”. I zaraz dodał: „Są dwa rodzaje ludzi, którzy nie popełniają grzechów: dzieci niemające jeszcze pełnego rozeznania i dorośli, prawdziwi biedni, którzy te możność rozeznania już stracili”.
Kiedy człowiek nie uznaje swego grzechu, zamyka się także na wiarę. Co więcej św. Augustyn mówił nawet, że „chrześcijanin świadomy swych grzechów jest jeszcze chrześcijaninem, zaś człowiek nieuważający się za grzesznika, nie może być chrześcijaninem”. Świadomość swoich grzechów pozwala nam nazywać się chrześcijanami. Bez tego nie będziemy w stanie nawrócić się i szukać przebaczenia.
Tę prawdę pokazuje historia, która wydarzyła się w jednej z parafii. Młody chłopak, który uwierzył w Chrystusa, postanowił przyłączyć się do jednej ze wspólnot działających w parafii.
– Czy byłeś grzesznikiem zanim uwierzyłeś Chrystusowi? – zapytał proboszcz.
– Tak – odpowiedział chłopak.
– Dobrze, a czy nadal jesteś grzesznikiem? – kontynuował kapłan.
– Muszę księdzu powiedzieć, że teraz czuję, że jestem jeszcze większym grzesznikiem niż kiedykolwiek – odpowiedział chłopak.
– W takim razie, co zmieniło się w twoim życiu? – pyta kapłan.
– Naprawdę tak do końca nie mogę wytłumaczyć. Wiem tyle, że przed przyjęciem Chrystusa byłem grzesznikiem, który gonił za grzechem. A teraz, po przyjęciu Chrystusa, jestem nadal grzesznikiem, ale uciekającym przed grzechem – odpowiedział chłopak.
Kapłan pomyślał chwilę i zdecydowanie przyjął chłopaka do wspólnoty. Uznał, że jego życie całkowicie się zmieniło i naprawdę się nawrócił.
Rozpoczynamy czas Wielkiego Postu. Jest to dobry czas, aby stanąć w prawdzie i nie ukrywać przed sobą samym i Bogiem swoich grzechów. Jeśli nie uznajemy śmiertelnej choroby i diagnozy lekarskiej, nie sprawi to, że jesteśmy zdrowi. Podobnie – nieuznawanie swojego grzechu nie sprawi, że będziemy lepsi. Grzech jest chorobą duszy, dlatego żeby ratować swoje życie warto dłużej nie czekać i przed Bogiem w konfesjonale wyznać to, co jest grzechem, a co ze względu na naszą pychę i obłudę ukrywamy. Bo jak mówił Sługa Boży abp Fulton Sheen, „być grzesznikiem, to nasze nieszczęście, ale być tego świadomym to nasza nadzieja”. Amen.
Rozważania (kazania-homilie): Środa Popielcowa
o. Zbigniew Bruzi CSsR (09 marca 2011 rok)
o. Józef Gęza CSsR (22 lutego 2012 roku)
o. Piotr Chyła CSsR (13 lutego 2013 roku)
o. Edmund Kowalski CSsR (05 marca 2014 roku)
o. Piotr Andrukiewicz CSsR (18 lutego 2015 roku)
o. Krzysztof Szczygło CSsR (10 lutego 2016 roku)
o. Piotr Podraza CSsR (o1 marca 2017 roku)
o. Mariusz Simonicz CSsR (14 lutego 2018 roku)
o. Maciej Nowak CSsR (06 marca 2019 roku)
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii Świętego Klemensa Hofbauera – Warszawa
o. Łukasz Baran CSsR