Sobota, 29 lutego 2020 roku, VII tydzień zwykły, rok A, II
Dzisiejsza Ewangelia przybliża nam postać celnika imieniem Lewi. Jezus jednym zdaniem – Pójdź za Mną – sprawia, że zostawia on swoje zajęcia, swój zawód, swoją przeszłość i idzie za Jezusem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież Jezus wcześniej w podobny sposób powołał rybaków na apostołów, ale tym razem powołany to celnik. To mogło rzeczywiście wzbudzić oburzenie wśród uważających się za pobożnych faryzeuszy. Poniekąd mogli mieć trochę racji, gdyż ten zawód ze względu na zachowanie samych celników nie cieszył się uznaniem społecznym.
W tym miejscu warto przybliżyć, na czym w starożytnej Palestynie w czasach Jezusa polegał zawód celnika. Celnicy pobierali opłaty za towary przewożone przez miasto przez karawany podążające okolicznymi szlakami handlowymi. Opłaty przekazywali tetrarsze, czyli Herodowi, i okupującym Palestynę Rzymianom. Jednak zanim celnik mógł rozpocząć swoją pracę, to najpierw musiał wykupić od Rzymian prawo pobierania podatków i opłat narzuconych przez okupanta. Następnie starał się odzyskać wpłaconą kwotę z jak najwyższym procentem. To właśnie stanowiło jego wynagrodzenie. Z tego powodu uważani byli za zdzierców i oszustów. Ponadto z powodu finansowej współpracy z rzymskimi okupantami uważani byli przez swoich rodaków za zdrajców i kolaborantów.
I właśnie takiego człowieka Jezus powołuje na swojego ucznia. Jezus przychodzi do jego miejsca pracy. Jednak jest innym petentem niż pozostali. Nie przyniósł żadnych rzeczy do oclenia. Jednak ma coś, czego nie można przeliczyć na to, co materialne. Jego dar jest o wiele cenniejszy niż niezwykle cenione w tamtych czasach kaszmir czy bisior. Na oderwanego od liczenia pieniędzy celnika Jezus popatrzył z miłością. Lewi w oczach Jezusa mógł zobaczyć wzrok Boga, który nie widział w nim tylko grzechów chciwości i zdzierstwa, ale siłę dobra, które może uczynić dzięki powołaniu i nowej drodze życia.
Kogo Pan Bóg powołuje? Trudno znaleźć dobrą odpowiedź na to pytanie, zwłaszcza wysłuchawszy dzisiejszej Ewangelii. Trudno to wytłumaczyć, bo to zawsze jest pewna tajemnica. Sługa Boży arcybiskup Fulton Sheen mawiał:
„Pan nie wybiera najlepszych. Nie otrzymałem powołania, dlatego że Bóg w swej mądrości zobaczył, że będę lepszy niż inni mężczyźni. Nawet Boża miłość jest ślepa. Znam tysiące mężczyzn, którzy o wiele bardziej niż ja zasługują na to, aby być kapłanami. Bóg często wybiera słabe narzędzia, aby objawić swoją moc, inaczej wyglądałoby na to, że dobro zostało uczynione przez glinę, a nie przez Boga”.
Jezus powiedział: Pójdź za Mną! – te słowa raz na zawsze zmieniły życie celnika Lewiego. Dalej czytamy w Ewangelii, że Lewi wstał i poszedł za Nim, nie opierał się słowom Jezusa, nie pytał: „Dlaczego ja?” Nie wzbraniał się, mówiąc, że nie ma dobrej opinii w społeczeństwie, a powołanie „rzymskiego kolaboranta” może zaszkodzić reputacji Jezusa. On słowa Syna Bożego wziął dosłownie i zareagował natychmiast, jednym gestem zamykając swoją niechlubną przeszłość.
W kontekście dzisiejszej Ewangelii warto zrobić sobie porównanie. Czy jest mi bliżej do postawy celnika, dla którego walutą jest własny egoizm i materializm? Czy to, co „pobieram” w nieuczciwy sposób od ludzi, to tylko komplementy i pochwały? Czy moje szczęście ma polegać tylko na braniu? Jest przy tym także druga postawa, którą możemy wybrać – postawa celnika Lewiego, który świadomy swoich grzechów jest gotowy otworzyć się na Boga, na powołanie i Bożą miłość.
Każdy z nas, mimo naszych grzechów, jest ważny dla Pana Boga. Jezus będzie nas szukał i nie spocznie, dopóki nas nie odnajdzie. Każdego dnia przychodzi do naszego życia, do naszych wyborów, decyzji i zaprasza słowami: Pójdź za Mną! W naszym życiu jesteśmy niekiedy jak celnik Lewi. Czy w pytającym potrafimy zobaczyć Boga? Nasze nawrócenie to nasze pójście za Mistrzem z Nazaretu i pozostawienie naszej komory celnej. Oczy Jezusa są miłosierne, bo miłosierdzie Boże nieustannie nas szuka. Niech potwierdzeniem tego będą słowa św. Augustyna, który, kiedy wreszcie zobaczył Jezusa w swoim życiu jak celnik Lewi, zostawił wszystko i poszedł za Jezusem. Św. Augustyn pisał:
„Szedłem wszystkimi drogami, po których mnie prowadziły skażone namiętności. Jednak gdziekolwiek biegłem w swym zaślepieniu, szło za mną miłosierdzie Boże. Czego nie dokonały łzy matki, dokonało Twe miłosierdzie, wlewając żółć w moje grzeszne życie. Znienawidziłem swoje życie, biegłem od grzechu do grzechu, a jednak miłosierdzie Twoje nie wyczerpało się i spojrzało na mnie”. Amen.
Rozważania (kazania-homilie): Sobota po Popielcu
o. Marian Krakowski CSsR (25 luty 2012 rok)
o. Edmund Kowalski CSsR (16 luty 2013 rok)
o. Piotr Andrukiewicz CSsR (08 marzec 2014 rok)
o. Ryszard Bożek CSsR (21 lutego 2015 roku)
o. Mariusz Simonicz CSsR (13 lutego 2016 roku)
o. Ryszard Bożek CSsR (o4 marca 2017 roku)
o. Arkadiusz Buszka CSsR (17 lutego 2018 roku)
o. Andrzej Makowski CSsR (09 marca 2019 roku)
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii Świętego Klemensa Hofbauera – Warszawa
o. Łukasz Baran CSsR