Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli proponuje nam wierzącym zatrzymać się nad tajemnicą powołania, którym Pan Bóg obdarza każdego z nas, gdyż pragnie naszego pełnego szczęścia. Bycie szczęśliwym – błogosławionym (życie z Bogiem) osiągamy poprzez właściwe odczytywanie woli Bożej (słuchanie Boga – Słowa Bożego) i realizowanie jej swoim życiem (odpowiadanie – życie wiarą). Wsłuchując się w głos Boga, który jest obecny w swoim Słowie i Eucharystii, a także przemawia do nas przez drugiego człowieka, módlmy się o wierność naszemu powołaniu, by stać się ludźmi świętymi (szczęśliwymi – błogosławionymi), godnymi nazywać się dziećmi Bożymi.
Jonasz rusza w drogę i zaczyna wołać: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona”. Ta liczba jest nam znana z 40 dni przebytych przez Jezusa na pustyni, zanim zaczął On publicznie nauczać. I słyszymy w czytaniu, że mieszkańcy ogłosili post. Również król Niniwy żarliwie woła do Boga, pości, przyobleka wór pokutny i siada w popiele. Przedziwna sytuacja. Od najważniejszych, po najsłabszych, wszyscy się nawracają.
Możemy i musimy mówić to, co nam Pan rozkazał. Nie można trwożliwie uchylać się od spraw trudnych, czy – według świata – kontrowersyjnych. Jeśli sprawa ma wpływ na nasze moralne wybory, na nasze pogłębienie bądź spłycenie wiary nie wolno nam się uchylać trwożliwie. Również, a może przede wszystkim wtedy, gdy ktoś będzie się gwałtownie sprzeciwiał naszemu nauczaniu.
Mieszkając w nas i pośród nas, będzie uzdrawiał wszelkie choroby w nas i pośród nas. Wówczas to będziemy żyli w Komunii z Bogiem, a nasza rodzina, środowisko będą stawały się prawdziwym domem, czyli małym Kościołem, gdzie mieszka Chrystus i króluje miłość i pokój. W dzisiejszą niedzielę sam Jezus zaprasza nas już na drogę Nowej Ewangelizacji, której nam wszystkim, świeckim i duchownym tak bardzo potrzeba, abyśmy pogłębili i odnowili życie chrześcijańskie w obliczu rzeczywistości, która nas otacza.
Nieraz słyszeliśmy, że grzech jest czymś w rodzaju trądu i rozumiemy, bo nieraz nam o tym mówiono, że gdy Jezus uzdrawiał, niemal zawsze było to związane z odpuszczeniem grzechów. Więcej nawet, uzdrowienie bywało czymś wtórnym, niejako znakiem, że Jezus ma moc odpuszczania grzechów, uleczenia człowieka z tej choroby, na którą nikt z ludzi nie ma lekarstwa, z grzechu i jego konsekwencji.
Do Jezusa Chrystusa przynoszą człowieka sparaliżowanego – wiele czynią, by Nauczyciel mógł na niego spojrzec, dotknąć go. Choroby w Ewangelii to znak grzechów i więzów duchowych nie pozwalających człowiekowi na piękne życie z Bogiem. Ten paralityk, to być może człowiek „wspominający rzeczy minione” – grzesznik związany własną przeszłością, która nie pozwala mu swobodnie chodzić, tj. cieszyć się Bożą łaską.
W Zgromadzeniu Najświętszego Odkupiciela Święto Św. Klemensa Marii Hofbauera, apostoła Warszawy, patrona Wiednia oraz duchowego opiekuna piekarzy.
Bóg-dla-nas jest też Bogiem-w-nas. Przekonuje nas o tym Duch Święty, który zamieszkał w naszych sercach, prowadzi nas, uwalnia od lęków i umożliwia modlitwę za pomocą wyjątkowego klucza, jakim jest objawienie Bożego Imienia: „Abba, Ojcze!”. (To słowo po hebrajsku znaczy „tata”. I jeszcze dzisiaj można usłyszeć dzieci żydowskie wołające do swoich ziemskich ojców: „abba!”.) Ten sam Duch Boży niszczy także naszą niewolniczą przeszłość i związany z nią nasz „stary” sposób myślenia.
Zaciemnienie serca i umysłu jest tak wielkie, że nawet przyjście Jezusa na ziemię, nie było w stanie przekonać wielu ludzi do tego, co proponuje Pan Bóg. Sam Jezus został uznany wręcz za współpracownika szatana. To pokazuje, jak wielką moc posiada szatan w zawładnięciu ludzkimi sercami, jak potrafi te serca zniszczyć.
Królestwo Boże nie jest czymś górnolotnym, Królestwo Boże nie jest obszarem, który się rozrasta używając siły militarnej w ludzkim rozumieniu. Jezus nie przyszedł na ziemię, aby założyć takie właśnie królestwo według zapatrywania ludzkiego. Dlatego prawda o Królestwie Bożym to coś zupełnie odwrotnego, to inna rzeczywistość!