Człowiek, który „poszedł za Jezusem”, porzucał dawne, grzeszne życie („stary człowiek”) i stawał się „nowym człowiekiem”. Faktycznie, przez włączenie w śmierć Chrystusa chrześcijanin (ochrzczony i zanurzony w Chrystusie) umiera dla dawnego życia w grzechu, które zostało ostatecznie ukrzyżowane wraz z Chrystusem. W kontekście nawracania się przede wszystkim ludzi dorosłych, św. Paweł ma na myśli chrzest dokonany przez „zanurzenie” (baptizein).
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (...), znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. W Chrystusie ludzkie serca znajdują pokój i ukojenie. Czy jesteśmy tego świadomi? Święty Augustyn napisał w swoich Wyznaniach: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Czy wierzymy w to, szczególnie wtedy, gdy do naszych drzwi pukają strach, niepewność i trudności, i kiedy czujemy się zdezorientowani? Zawierzamy Panu czy może szukamy odpowiedzi w kartach tarota, w horoskopach, albo udajemy się do wróżbitów, mediów i współczesnych czarodziejów? Czy nadal uważamy, że sami jesteśmy w stanie rozwiązać wszystko?
Siewca w przypowieści to obraz Boga, który jest hojny w swojej miłości i miłosierdziu. Ktoś może nawet powiedzieć, że jest On jak jakiś rozrzutny rolnik, ponieważ rzuca ziarna na drogę, skalisty grunt i między ciernie. Bóg jest rozrzutny w swojej miłości. Szczodrze dzieli się miłosierdziem, ponieważ chce, aby każdy człowiek miał życie. Największym znakiem hojności Boga jest to, że posłał na świat swojego Syna. Jezus – Słowo Wcielone jest Bożym ziarnem, które jest zasiewane na każdym gruncie, czyli w sercu każdego człowieka.
Przypowieść o pszenicy i chwaście została opowiedziana przez Jezusa zaraz po tej o siewcy, prawdopodobnie w odpowiedzi na pytania, jakie apostołowie, a może ktoś z tłumu, do Niego kierowali. Z pewnością zaciekawiła ich i jednocześnie zaniepokoiła wzmianka o szatanie, który jest złodziejem, ponieważ wykrada słowo Boże z serca wielu ludzi, gdy tylko zostanie w nich zasiane.
Zawsze wtedy, kiedy słucham historii Salomona z dzisiejszego pierwszego czytania, stawiam sobie pytanie: O co poprosiłbym Pana, gdyby tak jak Salomonowi ukazał mi się w nocy we śnie? Co miałoby to być? Pomyśl dziś o sobie i o tym, o co prosiłbyś Pana? Albo inaczej, o co prosisz Go najczęściej?
Dzisiejsza Ewangelia ma zapach chleba. Za tym zapachem chleba, który Jezus rozmnożył, kryje się także Jego miłość do ludzi, którzy słuchali Jego słów. Jezus nie tylko z miłości uzdrawiał chromych, ułomnych, niewidomych, niemych, ale także zadbał o to, by nie doskwierał głód tym, którzy przychodzili do Niego posilić się słowem Bożym. Świadczy to o Jego wielkiej miłości do każdego człowieka, którego spotykał.
Niedziela – Dzień Pański, w którym mamy pożywiać się, w radości i weselu, słowem Pana oraz Jego Ciałem i Krwią. W niedzielę, kiedy cały ochrzczony i wierzący lud spotyka się w domu Pana, by celebrować Najświętszą Ofiarę, ... Ewangelia dzisiejsza przypomina nam dwa cuda naszego Pana Jezusa Chrystusa. Pierwszy cud to wydarzenie, w którym Syn Boży szedł po wodzie. Drugi zaś cud przypomina, że On jest w mocy zbawić, podnieść tych, którzy toną w wodach. Te dwa cudowne fakty, opisane przez ewangelistę Mateusza, mają bezpośrednie zastosowanie w naszym życiu.
Ulituj się nade mną, Panie! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha (Mt 15, 21). Wołanie z najgłębszej potrzeby! „Panie, pomóż mi!”. Kananejska kobieta jest zrozpaczona. Jej córka jest ciężko chora, maltretowana przez ciemne moce. Taka choroba rzuca z pewnością mroczny cień na całą rodzinę. Udręka córki jest własną udręką matki, jej cała osobowość – uczucia, myśli, pragnienia – staje się stłamszona, jakby przywalona ciężkim kamieniem. Ale jednocześnie rośnie wewnętrzna siła i determinacja, by pomóc dziecku, by je chronić, ustrzec od nieszczęścia. Rodzice potrafią walczyć o swoje dzieci jak lwy, potrafią w tej walce wykrzesać z siebie siły, jakie nie ujawniłyby się w żadnym innym przypadku.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus stawia swoim uczniom pytanie: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? – czyli Jego. Stawia im je w bardzo ważnym momencie: zarówno odpowiada on czasowo mniej więcej połowie Jego publicznej działalności, jak i ewangeliści synoptyczni umieszczają ten fragment mniej więcej w połowie swoich Ewangelii. A więc jest to pewien punkt szczytowy, który streszcza to, co dotychczas się działo, oraz zaczyna nowy etap, ściśle związany z męką i śmiercią Jezusa.
Codzienne życie, nużące zajęcia, cierpienie, samotność, problemy w rodzinach, zakładach pracy, wspólnotach… To jest codzienny trud, który często przypomina „drogę krzyżową”. Ale codzienny trud dla ucznia Jezusa nie jest balastem, który przygniata i niszczy. Nie jest również celem życia. Jest tylko drogą, środkiem, który wiedzie do Chrystusa, do Boga, do chwały. Rzymskie przysłowie głosi: „Przez trud do gwiazd”. Życie duchowe wymaga trudu, cierpliwości i wewnętrznej codziennej pracy. Nie ma w nim łatwych skrótów. Każdy jest inny i ma swoją drogę i swój czas. Jednak na tej drodze jest z nami Bóg.