I jeszcze ostatnia rzecz. Bardzo często podczas ceremonii ostatniego pożegnania, niektórzy cicho mówią: Żegnaj na zawsze. Proszę was, byście tak nie mówili, bo to wezwanie sugeruje, że nigdy się już nie spotkacie, a to nieprawda. Dlatego proszę, gdy będziesz się żegnał ze zmarłą Teresą, nie mów jej: Żegnaj na zawsze, ale: Do zobaczenia w niebie. A zatem do zobaczenia w niebie, Tereso!
Nie tak miało być! Pozostało przecież tyle nie zrealizowanych planów, nie odwiedzonych miejsc, tak wielu ludzi jeszcze chciał spotkać w swoim życiu.Tymczasem Pan Bóg pisze scenariusze, które nas zaskakują. Boleśnie zaskakują. Tymczasem Pan Bóg napisał osobiście scenariusze dla Roberta. I choć wierzymy w świętych obcowanie, w życie wieczne, rozstania i pożegnania zawsze są trudne, zwłaszcza kiedy umiera bliska nam osoba.
Pierwsi wyznawcy Chrystusa nazywali śmierć drugim narodzeniem, czyli przejściem do pełni życia w Bogu. Życie nasze nie kończy się śmiercią, grobem, prochem. Śmierć nie jest metą, ale startem do pełnego życia. Gdyby życie ludzkie kończyło się śmiercią, grobem, prochem, to nasza praca, poświęcenie, nasze modlitwy, a w konsekwencji starość i cierpienie nie miałaby żadnego sensu. Wszystko ma sens w perspektywie wieczności i wiary. Dzięki osobie Jezusa Chrystusa odnajdujemy sens naszego życia.
Pogrzeb dla każdego człowieka, niezależnie od światopoglądu, wyznawanej religii, wieku, pochodzenia i kultury, jest momentem wielkiej zadumy i refleksji nad sensem życia.
Chrystus mówi dziś do nas: Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto wierzy we Mnie nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Wędrówka naszego życia na spotkanie z Bogiem jeszcze się nie zakończyła. Dopóki trwa, masz wpływ na to, czy wybierasz dla siebie wieczność szczęśliwą z Bogiem czy wieczność nieszczęśliwą bez Boga. Wybór należy do ciebie?
Zebrani na tej żałobnej uroczystości pamiętajmy, że pewnego dnia – którego nie znamy, nie możemy przewidzieć, a może nawet się lękamy – Bóg powoła nas do siebie jak zmarłą Julię. Bądźmy przygotowani na ten dzień poprzez nasze dobre życie, przez przestrzeganie Dekalogu, przez zgodę w rodzinie i w pracy oraz życie w prawdzie. Bądźmy przygotowani na przyjście naszego Pana na wzór ewangelicznych panien.
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14, 1-2).
„Nie wiem, o Panie, o której przyjdziesz godzinie, A więc czuwam nieustannie i nadsłuchuje (…) Bo wiem, że lubisz przychodzić niepostrzeżenie, Lecz serce czyste z daleka Cię, Panie, wyczuje”. św. Faustyna
Gdy stoimy nad trumną najważniejsze wydaje się być pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego śmierć, dlaczego brutalne przerwanie życia, dlaczego potargane – wydawało się mocne i trwałe więzi, które latami łączyły życiowe losy i serca. Na to pytanie zadowalającej odpowiedzi nie uzyskamy – gdyby taka odpowiedź była, udzieliłby jej nam Jezus Chrystus w swoim nauczaniu. To, że nie tłumaczył, nie znaczy, że sprawa ludzkiej śmierci nie była dla Jezusa ważna – czynił cuda, by przywrócić zmarłym życie, zapłakał nad ludzkim losem przy grobie przyjaciela Łazarza.
Czas, jaki otrzymujemy, by cieszyć się życiem na ziemi, jest darem, zadaniem i wielką tajemnicą – bo nikt z nas nie wybrał sobie czasu, w którym przyszło mu przyjść na świat, czy żyć na tym świecie i nikt z nas nie zna dnia, w którym umrze.To, co mamy, to życie, to ten czas pomiędzy dniem narodzin a śmiercią. I tak naprawdę całe życie uczymy się układać nasz czas w taki sposób, aby się nie zawstydzić przed Bogiem w tej godzinie, kiedy wezwie nas do siebie.