W Ewangelii Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Tymi słowami Jezus potwierdza, że mamy kochającego i niestrudzonego Boga, który troszczy się o nas. Jezus nie mówi, że jeśli zawierzymy Bogu – pójdziemy do Boga, to nie będziemy mieli już nigdy więcej kłopotów, bólu, rozczarowań... Zawsze będzie jakieś jarzmo do dźwigania, ale On będzie je dźwigał razem z nami. Nie obiecuje zabrać ból, ale pomoc w jego znoszeniu. Życie bez bólu, bez rozczarowania, bez trudności i wyzwań nie jest życiem.
Rola Jana Chrzciciela odwzorowuje się w każdym, kto idzie za Jezusem. Jest to typowo adwentowe zadanie. Przygotować drogę, by Chrystus i wizja jego królestwa mogły znaleźć miejsce w sercach ludzi. Tak, jako to wyznajemy w modlitwie odmawianej w brewiarzu każdego rana:„A ty, dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego, gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi”.
Jezus porównywał swoje pokolenie do kapryśnych dzieci, których pragnienia jest bardzo trudno zadowolić. Nie wiedzą co chcą i czego pragną.
Jan Chrzciciel jest jednym z takich znaków, który wskazał na Jezusa i przygotował Jego przyjście. Wypełnił on podstawowe zadanie wszystkich proroków: być ręką wskazującą przychodzącego Mesjasza.
Gaudete! „Radujcie się zawsze w Panu”. To radość wiary z nadchodzącego spotkania rodzinnego przy wigilijnym stole, na którym nie zabraknie białego opłatka, ani kolędy. To radość wiary ze skrzypiącego pod nogami śniegu w drodze na Pasterkę. To radość serca ożywionego wiarą, które wyśpiewa mocnym i doniosłym głosem „Bóg się rodzi”. To radość wiary, która pozwali cieszyć się ubóstwem i pięknem betlejemsko-polskiej szopki. To radość bycia chrześcijaninem, która rodzi się nie z jakiejś idei czy ideologii, ale ze spotkania z Osobą, z Jezusem Chrystusem.
Dzisiejsza Ewangelia składa się z długiej listy imion – przodków Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który rodząc się z Maryi Dziewicy, stał się człowiekiem. On jest Tym, na którego czekały pokolenia Izraela. W Nim historia tego narodu znalazła swoje wypełnienie. Chrześcijaństwo, które bierze od Niego swój początek, jest religią historyczną, gdyż jej boski Założyciel przez swe narodzenie zanurzył się w dzieje ludzkości i do dzisiaj je współtworzy. „Wiara chrześcijańska nie jest «religią Księgi»: chrześcijaństwo jest «religią „słowa” Bożego», nie «słowa spisanego i milczącego, ale Słowa Wcielonego i żywego»” (Verbum Domini nr 7).
Dla wielu proklamacja Ewangelii staje się pasją! Albo służba ubogim w imię Chrystusa i ze względu na Niego! Do pasjonatów głoszenia dobrej nowiny można zaliczyć chociażby św. Pawła czy św. Klemensa Hofbauera, a do pasjonatów diakonii – św. Jana Bożego czy bł. Teresę z Kalkuty. Kto wierzy w Jezusa Chrystusa, może uczynić swoje życie niezwykle pasjonującym. Bo czyż znajdziemy na świecie coś lub kogoś bardziej godnego poświęcenia niż Pan Zbawiciel i Jego misja odkupienia świata?
...ludzie sami stanowią sobie prawa. Nie obchodzi ich prawo naturalne, Boże objawienie czy zasady uświęcone wielowiekową tradycją. Nawet ludzie uważający się za chrześcijan żyją tak, jakby Boga nie było. „Bogiem” dla wielu stała się nieograniczona niczym wolność, pieniądz lub przyjemność.
Niektórzy mówią: – Jestem wierzący, ale… I tu zaczyna się problem. – Jestem wierzący, ale to ja decyduję, jak żyję. Jestem wierzący, ale zostawiam moją wiarę w przedpokoju, gdy wchodzę do biura. Jestem wierzący, ale niektóre treści odrzucam, bo to dla mnie średniowiecze… Są pośród nas ludzie uważający się za wierzących, którzy jednak żyją tak, jakby naprawdę byli niewierzący.
...noblista Iwan Pawłow, wychodząc pewnego razu ze świątyni, nawiązał rozmowę z niewierzącym komunistą, który powiedział do niego: – Widzę, staruszku, że wierzysz w burżuazyjnego Boga. – Owszem, wierzę mój drogi, wierzę. Wtedy ateista żachnął się: – Ach, ta ciemnota. Tylko nieuk wierzy w takie brednie. Wtedy Pawłow odrzekł: – No cóż, nie wszyscy mieli szczęście zdobyć takie wykształcenie, jak wy, towarzyszu.