Jezus w dzisiejszej Ewangelii powraca do pierwotnego zamysłu Ojca. „Kochaj Boga, siebie i bliźniego, a wszelkie prawo będzie dla ciebie oczywiste, a co nie będzie się mieściło w granicy miłości, będzie zbędne i niepotrzebne”. W teorii założenie to brzmi doskonale, w rzeczywistości może nawet trochę utopijnie. Miłość wymaga doświadczenia. Zarówno ta do Boga, jak i ta do siebie i do drugiego człowieka. Doświadczenie miłości ludzkiej najczęściej jest przez nas zdobywane w domach rodzinnych, gdzie wzajemna troska okazywana sobie na co dzień, słowa kocham potwierdzane gestami i czynami wzbudzają w nas świadomość tego, że jesteśmy kochani i potrafimy tę miłość odwzajemnić.
Po zakończeniu nauczania Jezus siada naprzeciw jednej ze skarbon, do której przychodzą ludzie i wrzucają swoje ofiary. Jezus przygląda się im, patrzy na nich, obserwuje ich… Pośród bardzo zamożnych ludzi przychodzi i ona – bezimienna uboga wdowa, która wrzuca do skarbony skromną – można by rzec – ofiarę. Ona wrzuciła zaledwie dwa pieniążki. Zauważmy, że były to tylko dwa pieniążki i aż dwa pieniążki. Przecież mogła wrzucić tylko jeden, każdy by to zrozumiał, gdyby drugi chciała zatrzymać dla siebie. Myślę, że niemal każdy pochwaliłby taki czyn. Przecież to logiczne. Nikt nie miałby do niej pretensji o to, gdyby za pozostawioną monetę, chciała kupić sobie chleb na kolację. Jezus siedzi naprzeciw skarbony i przygląda się. Komu? Człowiekowi – jego duszy i intencji, z jaką czyni ten gest ofiarowania.
„Patriotyzm konkretyzuje się w naszej postawie obywatelskiej; w szacunku dla prawa i zasad, które porządkują i umożliwiają życie społeczne ... w sumiennym i uczciwym wypełnianiu obowiązków zawodowych; pielęgnowaniu pamięci historycznej, szacunku dla postaci i symboli narodowych ...” (KEP, Chrześcijański kształt patriotyzmu, nr 4). To wszystko, w czym wyrażać możemy naszą miłość do ojczyzny, stanowi ten „wdowi grosz”, jaki dorzucić możemy do tego wspólnego „skarbu”, jak ojczyznę nazywał św. Jan Paweł II w jednym ze swoich wierszy: „Myśląc Ojczyzna […] z niej się wyłaniam... […] by zamknąć ją w sobie jak skarb. Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia” (K. Wojtyła, Myśląc Ojczyzna…). Wówczas przeżywać będziemy tę wewnętrzną radość, że możemy całkowicie bezinteresownie dać coś od siebie.
Dzisiejsze czytania biblijne, ukazując apokaliptyczne wizje końca czasów, chcą nam powiedzieć, że istnieje kres wyznaczony przez Bożą Opatrzność. … Zapowiedziany przez Jezusa koniec świata nie jest jakąś tajną bronią w ręku groźnego Boga, ale wyraźną obietnicą, która daje nadzieję zbawienia. … W dzisiejszej Ewangelii Jezus zachęca nas do czujności i umiejętnego odczytywania znaków Jego nadejścia. Słyszymy najpierw o zakłóceniu sił natury, ale zaraz potem o porównaniu końca świata do nadchodzącego lata. Tak jak obserwujemy świat przyrody i wyciągamy wnioski o czasie plonu, zbioru owoców, zmianie pór roku, podobnie mamy obserwować dokonujące się w świecie wydarzenia.
„Piłat powiedział do Jezusa: «Czy Ty jesteś Królem żydowskim?» ... Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu»” (J 18, 33b; 37b).
Pragniemy zaproponować nową formę refleksji nad niedzielnym słowem Bożym, która może stać się inspirację do tworzenia homilii lub innych rozważań niedzielnych. Cykl „Chodź na słowo” to projekt realizowany przez dwóch naszych młodych współbraci ze szczecineckiej wspólnoty wraz z lokalną telewizją Gawex. Pomysłodawczyni programu red. Monika Łuszkiewicz miała na celu stworzenie miejsca do szukania odpowiedzi na pytania nurtujące niedzielnych słuchaczy Ewangelii, którzy nie zawsze podczas homilii taką odpowiedz otrzymują.