Dziś wielka i ważna uroczystość w naszej ojczyźnie. Obchodzimy uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, naszej Matki i Królowej. To szczególne miejsce na mapie naszej ojczyzny, w sercu każdego z nas. Dziś po raz kolejny w naszym życiu chcemy dziękować za Matkę, za to, że my – Polacy jesteśmy maryjnym narodem. Jak to dobrze mieć Matkę! Tam, gdzie jest MATKA, jest dom. Jako lud pielgrzymujący jesteśmy tutaj, aby odpocząć w domu Maryi. Tam, gdzie jest matka, tam jest dom! Obecność Matki sprawia, że ten kościół staje się rodzinnym domem dla nas, Jej dzieci.
Słuchając dzisiejszej Ewangelii, widzimy, jak Jezus zwraca uwagę na serce człowieka. Demaskuje w ten sposób obłudę faryzeuszy. Oni zwracali uwagę na to, co powierzchowne, widoczne dla ludzkich oczu. Obmywali kubki i dzbanki, a serce mieli „nieobmyte”. W spożywanych pokarmach i nieumytych rękach upatrywali nieczystość, a ona swe źródło ma we wnętrzu człowieka. Nie to, co mnie otacza, decyduje o grzechu, ale to, co mam w sercu i czym to serce wypełniam.
Wiara Izraela, której dziedzicami jesteśmy, była cała nastawiona na słuchanie. Słuchaj, Izraelu! (por. Pwt 6, 4) – od tych słów zaczyna się podstawowe i najważniejsze wyznanie wiary, recytowane codziennie przez każdego wierzącego Żyda. Pan Jezus nie tylko tego nie zmienił, ale poszedł jeszcze dalej. Powiedział, że Jego pokarmem jest posłuszeństwo Ojcu, przez to posłuszeństwo odkupił nas, a przecież w wielu językach, również i w języku polskim, słowo „posłuszeństwo” pochodzi od słowa „słuchać”.
Dzisiejsza Ewangelia przedstawia – można by powiedzieć – Jezusa przeprowadzającego ankietę na swój temat. Najpierw bowiem wypytywał uczniów, za kogo uważają Go „tłumy”. Uczniowie szczegółowo przekazywali zasłyszane opinie. Było im łatwiej mówić o ocenach innych, zasłyszanych – nie wymagały tłumaczenia, do niczego nie zobowiązywały. Jezus tak przygotowanych uczniów zapytał wprost, aby teraz oni powiedzieli, za kogo Go uważają. Jak w wielu przypadkach, tak i teraz – Piotr w imieniu wszystkich wyznaje: Ty jesteś Mesjaszem.
Nie lubimy, gdy ktoś nas upomina, gdy ktoś zwraca nam uwagę, że postępujemy niewłaściwie. Włączają się w nas wtedy mechanizmy obronne. Niejednokrotnie wypieramy się, mówiąc: „Przecież tego nie robię!”, „Wcale tak się nie zachowuję!”, albo też chcemy obrócić całą sytuację do góry nogami, chcąc się wybielić. Myślę, że dotyczy to niemal każdego z nas. I nie da się ukryć, że działo się to również dawniej.
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje scenę podążania za Jezusem wielkich rzesz ludzi. Nawet odpocząć mu nie pozwalano. Warto spróbować zastanowić się nad tym, dlaczego za Nim podążali, jakie mieli oczekiwania. Zapewne niektórzy z nich szli za Jezusem – podobnie jak to i dzisiaj bywa – z ciekawości, szukając sensacji, szukając nadzwyczajności. Jednak zdecydowana większość z nich podążała za Jezusem, ponieważ potrzebowała zrozumienia i opieki, gdyż byli jak owce niemające pasterza.
Miłość małżeńska jest jedną z wielkich tajemnic życia. Kobieta i mężczyzna mają tę samą ludzką naturę, są sobie równi, odczuwają wzajemny pociąg do siebie i dopełnienie pod względem fizycznym i duchowym, mogą i chcą żyć ze sobą w małżeństwie. Miłość małżeńska powinna być darem z siebie samego, wzajemnym oddaniem i służbą sobie nawzajem.
„Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę»" (Mk 10, 17-19). Słowo Boże z dzisiejszej niedzieli pragnie zwrócić naszą uwagę na właściwe relacje między człowiekiem (serce-sumienie) a mądrością i bogactwem, oraz na ich konsekwencje w naszych codziennych wyborach w duchu wiary.
Zwykle powtarzamy, że w kościele nie powinno być polityki. I jest w tym wiele prawdy, bo kościół powinien służyć przede wszystkim służbie Bożej. ... Kościół jest wspólnotą ludzi wierzących w Chrystusa: ludzi świeckich, zakonników, duchowieństwa... Czy sam fakt bycia wierzącym (nawet kapłanem) od razu oznacza zakaz uczestniczenia w życiu publicznym, brak możliwości np. kandydowania na jakiś urząd? Oczywiście, że nie, gdyż byłaby to dyskryminacja (inna sprawa, że z taką dyskryminacją mamy do czynienia nie tylko np. w krajach muzułmańskich, ale i w niektórych krajach demokratycznego Zachodu). Kościół – jak każda instytucja i każdy obywatel – z racji swej misji ma więc prawo i obowiązek zabierać głos publicznie (!), ma prawo dbać o wyznawane wartości, nie zgadzać się ze zdaniem innych (nawet jeśli są demokratycznie wybraną władzą).
... Od momentu naszego chrztu jesteśmy Kościołem. ... Jezus w dzisiejszej Ewangelii pokazuje nam, że jeśli innych do Niego przyprowadzamy, wówczas także my sami zbliżamy się do Niego. To najszybszy sposób na to, aby być blisko Jezusa. Myślę, że często o tym zapominamy. Od momentu naszego chrztu jesteśmy Kościołem. Kościół to nie tylko księża, to wszyscy wierzący, wszyscy ochrzczeni. Kościół jest taki, jakimi my jesteśmy. Chrystus posługuje się słabymi ludźmi przynależącymi do Kościoła, aby innych do Niego przyprowadzić. Kościół jest taki, jakie jest moje i twoje życie. Zmieniając swoje życie, zmieniamy Kościół.