Słowo Boże z dzisiejszej niedzieli pragnie nam przypomnieć prawno-moralny obowiązek napominania „występnego” i „błądzącego brata” w celu ich nawrócenia i pojednania z Bogiem i ze wspólnotą. Apostoł Narodów natomiast przypomni nam podstawową prawdę, często zapominaną w naszych codziennych relacjach, że tylko miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.
Święto dzisiejsze ma wiele wspólnego z uroczystością Chrystusa Króla Wszechświata. Jezus wywyższony na krzyżu jest jak król na wysokim tronie. Ukazuje ono sens królowania Jezusa, tak różnego od królowania ziemskich władców. Jak u nich wywyższenie jest najczęściej znakiem pychy, arogancji, fizycznej siły – tych rzeczywistości, które tak dają się poddanym we znaki, ale w rzeczywistości są słabe i ulotne jak poranna mgła – tak królowanie Jezusa jest służbą miłości, która pozornie słaba, bezbronna, w rzeczywistości jest jedyną trwałą i niezwyciężalną siłą.
Uzdrowienie z Krzyża Ktoś, kto cierpi na poważne dolegliwości, może z zazdrością patrzeć na tych, których nic nie boli. – Żeby być takim, jak ci – zdrowi, silni, zadowoleni z życia! O, tym to się powodzi! Nie mają żadnych problemów, żadnych zmartwień…
Kluczem do zrozumienia Bożej mądrości ukrytej w Świętych Pismach, które dzisiaj czytamy, są słowa kończące perykopę ewangeliczną zaczerpniętą z Ewangelii według św. Jana: i Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Dla zrozumienia dzisiejszej perykopy ewangelicznej konieczna jest znajomość realiów owego czasu. Otóż pracowano wówczas zazwyczaj przez cały dzień, od wschodu słońca (według naszej rachuby czasu ok. godziny szóstej, według rachuby żydowskiej była to godzina zerowa) do jego zachodu (według naszej rachuby ok. godziny osiemnastej, w rachubie żydowskiej to godzina dwunasta). A więc robotnicy jedenastej godziny to ci, którzy przyszli o siedemnastej i pracowali tylko godzinę. Ci, którzy pracowali cały dzień, uzgadniali wcześniej z pracodawcą zapłatę. Najczęściej wynosiła ona jeden denar – była to powszechnie przyjęta stawka dzienna, uważana na sprawiedliwą, godziwą. Ci natomiast, którzy nie pracowali przez cały dzień, nie mieli prawa wysuwać wobec pracodawcy żadnych roszczeń, lecz musieli się zadowolić tym, co on dał; oczywiście zawsze było to mniej niż denar. Pracodawcy bardziej uczciwi wymierzali zapłatę proporcjonalną do czasu pracy, chciwcy zawsze zaniżoną, czasami wręcz symboliczną. Ale nawet i przeciw takiej pracownik nie mógł protestować.
Cóż można jeszcze powiedzieć o Tej, której oblicze króluje w „zakątku na tej ziemi”, czego by nie napisano w wierszach i powieściach, nie wyśpiewano w pieśniach i piosenkach? Czy jest coś, co już wcześniej nie rozbrzmiewałoby w sercach pokoleń, które pielgrzymowały na Jasną Górę po nadzieję, nawrócenie, ratunek, decyzję, uzdrowienie? Czego nie można by odczytać z tysięcy znaków wotywnych zawieszonych na ścianach kaplicy jasnogórskiego obrazu? A przecież każdy człowiek, który tam przychodzi – a przychodzi tak wielu – dopisuje swoje własne słowo do tego od wieków tworzonego poematu, dedykowanego Czarnej Pani z obliczem przeoranym husycką szablą. Słowo zrodzone w sercu dziecka przytulającego się do serca Matki.
Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej niejako zamyka i podsumowuje okres wakacyjnego pielgrzymowania na Jasną Górę. Przypada również na czas zakończenia letniego wypoczynku dzieci i młodzieży, a także urlopów dorosłych. Coś się kończy, ale również coś się zaczyna. Bóg daje nam bardzo konkretną okazję i możliwość do tego, by zawierzając Maryi i wsłuchując się w bicie Jej Matczynego serca, podsumować czas miniony i z nowym zapałem podążać ku przyszłości.
Chodząc po pustym placu, drepcząc po tutejszych ścieżkach i posadzce, świadomi jesteśmy, że chodzimy po śladach tylu – tylu pielgrzymów, którzy w upalne, a niekiedy zimne i mokre miesiące letnie przychodzą do Ciebie rok w rok, w niewypowiedzianym trudzie pieszego pielgrzymowania – i to z najodleglejszych niekiedy stron Ojczyzny.
Dziś w liturgii obchodzimy święto św. Bartłomieja Apostoła, którego z Ewangelii według św. Jana znamy pod imieniem Natanael. Według biblistów chodzi o tę samą osobę. Wczytując się w słowa Pisma Świętego, nie dowiemy się zbyt wiele o tym apostole. Z tradycji dowiadujemy się, że po zesłaniu Ducha Świętego Bartłomiej udał się do Indii. Inni autorzy podają, że głosił on słowo Boże w Arabii Saudyjskiej, Etiopii, Persji, Mezopotamii oraz Armenii, gdzie miał ponieść śmierć męczeńską.
Najbardziej interesujące spośród spotkań Jezusa z uczniami jest wydarzenie z Natanaelem w Ewangelii św. Jana (1, 45-51). Jezus nie powie Bartłomiejowi jak innym uczniom: „Chodź za mną!”. To Filip, który przed chwilą usłyszał te słowa poszedł do przyjaciela zawiadomić go: „Spotkaliśmy Tego, o którym pisał w Prawie Mojżesz i Prorocy, Jezusa z Nazaretu”.