Słowo Boże, kreśląc przed nami ideały, wyzwania, przypomina nam, że nasze błędy nie są wieczne, nie rozciągają się na całe życie, że czas i łaska oczyszczają nas, że nic lub prawie nic nie jest nieodwołalne. [Pan] Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca… Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki. (Ps. 103)
Dzisiejsza Ewangelia jest niezwykle optymistyczna, bo ukazuje nam – w sposób bardzo obrazowy – jak potężne jest miłosierdzie Boże. Owa przypowieść ukazuje nam, że Boża miłość i Boże przebaczenie nie ma żadnych granic czasowych – nie trzeba mieć zatem odpowiedniego stażu we wspólnocie Kościoła, nie trzeba zbierać jakichś punktów w niebiańskim programie lojalnościowym – Boga można spotkać w każdym momencie naszego życia, nawet w ostatniej jego godzinie. Ktoś, kto całe życie przeżył pogubiony, zatracony w swoich grzechach, może doświadczyć Bożego miłosierdzia nawet w ostatniej godzinie swojego życia – warunkiem jest jedynie gotowość do nawrócenia, pragnienie pojednania z Bogiem, który – jak pisał prorok Izajasz – hojny jest w przebaczaniu (Iz 55, 7). To pierwsza lekcja płynąca z dzisiejszej liturgii słowa: wyzbyć się owej kategorii zapłaty z naszego myślenia.
Większość z nas, od urodzenia lub wraz z upływem lat, ma problemy ze wzrokiem. Udajemy się do okulistów, optyków, by szukać jakiejś pomocy, by okularami na nosie ponownie normalne funkcjonować. ... Zdarza się jednak również zaślepienie duchowe… Najczęściej zaczyna się ono po prostu od jakiegoś braku czujności, przyzwyczajenia się do małej niewierności oraz osobistej lub wspólnotowej niewrażliwości na łaskę Bożą. Następnie pojawiają się grzechy, a po początkowym okresie nawet walki z nimi o swoich własnych siłach, a małej ufności w Boże miłosierdzie, zaczyna się proces „oswojenia” z nimi. Przychodzą następne i często cięższe, aż w końcu człowiek duchowo ślepnie – zaczyna całkowicie postępować według swojej woli i choć mu to wszystko doskwiera, to nie widzi, jak mógłby się wyzwolić.
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam ważne przesłanie. Wspólnoty Kościoła nie da się zbudować w oparciu o nasze ludzkie ambicje i chęć dominowania. Każda taka próba kończy się fiaskiem. Wspólnoty Kościoła nie da się budować bez Jezusa, bez wiary i autentycznej relacji z Nim. Tylko budowla oparta na kamieniu węgielnym, jakim jest Jezus, jest w stanie przetrwać.
Wszyscy jesteśmy zaproszeni na tę wielką Bożą ucztę. Ale zaproszenie nigdy nie jest przymusem. Zaproszenie można odrzucić lub o nim zapomnieć z powodu codziennych trosk i grzechu. Mimo to, Bóg nieustannie nas zaprasza, aby spotkać się z Nim na Eucharystii. W naszej codzienności dzień po dniu, tydzień po tygodniu, rok po roku, gdy przechodzimy przez życie, powinniśmy tkać ubranie, które będziemy nosić na tej wielkiej Bożej uczcie. Jest to szata, która została nam dana podczas naszego chrztu, gdzie – jak przypomina św. Paweł – wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa (Ga 3, 27). Jest to szata, która utkana jest przez sakramenty święte. Dlatego przez nasze życie sakramentalne bądźmy zawsze gotowi i godni, aby przyjąć Boże zaproszenie.
Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga» (Mt 22, 21). Nietrudno jest iść za Jezusem, kiedy widzi się Jego cuda, kiedy słyszy się Jego porywające mowy. Nietrudno jest iść za Jezusem, kiedy Jego myślenie, poglądy, interesy są zgodne z moimi. Prawdziwe dylematy, a może nawet próby wiary, zaczynają się wtedy, gdy jesteśmy zmuszeni się opowiedzieć, stanąć po którejś stronie. Łatwo jest oceniać innych za niewłaściwe wybory, zachowanie, postawy. Trudniej, kiedy życie zmusza nas samemu do tego, by podejmować niełatwe decyzje.
Faryzeusze znani byli z tego, że rygorystycznie przestrzegali wszystkich nakazów prawa. Co więcej, szczycili się, że je wypełniali lepiej niż inni. To było także podstawą tego, że uważali się za lepszych od innych. Może nas zatem zastanawiać, dlaczego w dzisiejszej Ewangelii faryzeusz, który był znawcą Prawa, zadaje Jezusowi pytanie o najważniejsze przykazanie. Czyżby nie wiedział, jakie ono jest?
W tym roku liturgicznym w cyklu niedzielnym słyszymy Ewangelię św. Mateusza. Dzisiaj mocno uderzyły nas słowa z 23. rozdziału tej Ewangelii. Są to słowa krytyki faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Te słowa mogą dla niektórych być satysfakcją, że Chrystus wobec swoich przeciwników, nieprzyjaciół, powiedział, co o nich myśli, że chce z nimi wyrównać rachunki. Przecież do tej pory milczał na ich temat, a oni nie szczędzili słów krytyki wobec Niego.
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny (Mt 25, 13) Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna zaszczepiać w nas to poczucie gotowości, czujności, które jest tak właściwe dla kończącego się roku liturgicznego. W rzeczy samej, w miarę jak zbliża się koniec roku, teksty z Ewangelii prowadzą nas do etapu końca życia ziemskiego Chrystusa Jezusa. A przepowiadanie Jezusa z końca Jego ziemskiego życia zaprasza nas do refleksji nad końcem naszego własnego życia, a także nad końcem życia całej ludzkości. Dlatego te czytania będą stopniowo wzmacniać swoją intensywność co do tego wezwania: abyśmy byli uważni, abyśmy powstali ze snu, abyśmy nie dali się ponieść aktualnym prądom światowym, abyśmy nie byli obojętni i pasywni wobec tego, co się wokół nas i na świecie dzieje.
Wobec zbliżającego się „dnia rozrachunku” wierzący, świadomi swej odpowiedzialnej służby na niwie Pańskiej, powinni jak najmądrzej i najowocniej wykorzystać wszystko, co im Pan powierzył, tak by usłyszeć Jego słowa pełne uznania, radości i nadziei: Sługo dobry i wierny, wejdź do radości twego pana (por. Mt 25, 21; 23).