W Ewangelii Jezus zachęca, by do Niego przyjść – pragnie budować z nami relację miłości. Chce, by nasze serca były ciche i pokorne, bo wtedy znajdziemy prawdziwe ukojenie ducha. Weźcie na siebie moje jarzmo (Mt 11, 29) – Chrystus wzywa do posłuszeństwa Jego słowu, co „pokrzepia”, ponieważ przynosi zbawienie. To wezwanie do bycia uczniem, do podporządkowania się pouczeniom Mesjasza. Jezus prosi uczniów, by uczyli się od Niego nie tylko przez słuchanie Jego słów, lecz także przez naśladowanie Jego życia. Jego jarzmo jest słodkie, a Jego ciężar lekki. Jezus określa swe nauczanie mianem słodkiego jarzma. Najprawdopodobniej to pomysłowy sposób powiedzenia, że bycie uczniem wymaga wysiłku, ale nie jest też wyczerpującym ciężarem.
Kościół daje nam narzędzia i odpowiednie warunki do wzrostu wiary, do rozwoju Bożego słowa. Tymi narzędziami są przede wszystkim sakramenty, a zwłaszcza spowiedź i komunia święta. Bez tych sakramentów ciężko jest o wzrost, a nawet w ogóle o utrzymanie wiary. Warunki, które sprzyjają wzrostowi wiary, to zwłaszcza Boża łaska, którą otrzymujemy za darmo i z której powinniśmy zawsze korzystać, a także wszelkie natchnienia do czynienia dobra, do szerzenia wiary w świecie.
Pan Jezus, ukazując nam przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, miał świadomość, że spotkamy na drodze naszego życia różnych ludzi. Będą wśród nas ludzie dobrzy, życzliwi nam, ale będą też tacy, którzy będą wprowadzali niepokój w nasze serce, ludzie nam nieżyczliwi. I tak z jednymi, jak i z drugimi musimy nauczyć się żyć. Nie możemy wciąż eliminować ludzi z naszego życia. Musimy potrafić żyć z każdym człowiekiem, ale też wciąż myśleć, co mamy zrobić, aby poprawić ich postępowanie na lepsze. Jest to wyzwanie, które nie jest łatwe. Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś nie widzi swoich popełnianych błędów. Potrzeba nam wtedy cierpliwości i łagodności, które przyniosą swoje owoce, ale tylko w określonym czasie.
Bóg jest cierpliwy, a Jego królestwo wzrasta nieraz w niesprzyjających warunkach wśród tego, co wydaje się czasem bardziej atrakcyjne, pociągające, dlatego trzeba nam mądrości, by wytrwać, by dostrzegać wartość wspólnoty, sakramentów i dostrzegać działanie Boga nawet wtedy, kiedy wydaje się, że milczy i zwłaszcza tam, gdzie się Go nie spodziewamy.
Niech nasze pójście za Chrystusem zawsze przepełnia zawołanie Piotra, który powiedział do swojego Mistrza: Panie, dobrze, że tu jesteśmy (Mt 17, 4). Tak można powiedzieć także wtedy, kiedy odkrywa się w swoim powołaniu, że sam Bóg jest pierwszy i blisko każdego z nas. Prośmy więc o taką wiarę, aby nieustannie odkrywać, że Bóg jest zawsze po naszej stronie i że On chce także nam objawiać swoją chwałę.
W dzisiejszej Ewangelii dwukrotnie jest mowa o bojaźni i lęku. Jest to okazja, którą Jezus wykorzystuje, by poprzez cudowne wydarzenie dać lekcję apostołom i kształtować ich odwagę. Wie przecież, że tej cnoty potrzebować będą w dalszej drodze za Nim. Aby nauczyć się odwagi, człowiek powinien znaleźć się w trudnej sytuacji i będąc w niej musi zdobyć się na przezwyciężenie lęku. Odwaga polega bowiem na tym, że człowiek potrafi opanować swój lęk, potrafi działać mimo lęku.
Miłość przejawia się również w obecności: osoby, które się kochają, pragną ze sobą przebywać. Bóg, który jest miłością, nie może więc nie czynić się obecnym, nie może się „nie udzielać” człowiekowi, aby ten zechciał pójść w Jego stronę.
Ewangelista Mateusz zabiera nas dzisiaj do Cezarei Filipowej, gdzie Jezus postawi uczniom pytanie, za kogo Go uważają, a następnie oznajmi przyszłemu papieżowi, że on, Piotr, czyli Skała, będzie fundamentem, na którym Jezus zbuduje swój Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą (por. Mt 16, 18).
W dzisiejszej Ewangelii Jezus zapowiada swoją śmierć krzyżową. Święty Piotr niejako instynktownie reaguje na te zapowiedzi i stwierdza, że nie pozwoli w ten sposób umrzeć Panu Jezusowi. W pierwszej chwili reakcję św. Piotra należałoby ocenić pozytywnie. Pragnie, aby jego Mistrz żył jak najdłużej i aby dobrze Mu się powodziło. Jednak reakcja Pana Jezusa jest zaskakująco inna. Bardzo zdecydowanie gani św. Piotra i porównuje jego sposób myślenia do szatańskiego. Cóż ma znaczyć takie podejście do sprawy? Czego Pan Jezus chce nas nauczyć poprzez swoje zachowanie?
W dzisiejszej Ewangelii Jezus przypomina nam, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ciągle grzeszymy, ciągle się przewracamy. Dlatego potrzebujemy pomocy drugiego człowieka, potrzebujemy upomnienia. Pewnej kobiecie, której syn był nieposłuszny, ktoś dał pewną radę, której skuteczność postanowiła wypróbować przy najbliższej okazji. Kiedy syn znów zrobił coś złego, przytuliła dziecko do siebie. Robiła tak zawsze wtedy, kiedy on jej nie słuchał. To była najlepsza metoda, która nauczyła syna szacunku i posłuszeństwa do matki.