Dzierżawa. Właściciel winnicy przygotował wszystko, co było potrzebne do jej funkcjonowania i przekazał ją w dzierżawę rolnikom. Moje życie, moja rodzina, moja praca, moje zdolności, moje… Wszystko moje. To „wszystko” ma zapewnić mi pozycję, prestiż, szczęście, satysfakcję. „Wszystko co mam, zawdzięczam sobie i wysiłkowi, jaki włożyłem w to, żeby osiągnąć to wszystko”. Nieraz słyszy się takie słowa. Każdy z nas jest tylko dzierżawcą, kiedyś trzeba będzie zdać sprawę z tej dzierżawy, oddać owoce Właścicielowi, a zatrzymywanie wszystkiego dla siebie nie jest dobrym wyjściem.
Zaproszenie Boga jest darem, łaską, wypływa z bezwarunkowej miłości. Ale wymaga odpowiedzi. Wszyscy zaproszeni są zobowiązani do „zmiany szaty”, czyli do zmiany życia, stawania się nowymi ludźmi, „przyobleczenia się w Jezusa Chrystusa” (por. Rz 13, 13n). W przeciwnym wypadku pozostaniemy „powołani”, ale nie „wybrani”. „Źli” muszą się zaangażować, aby stać się choć trochę lepszymi. Zaś „dobrzy” winni zrobić wszystko, aby stawać się jeszcze lepszymi.
Św. Augustyn zapisał takie zdanie: Rajem Boga jest serce człowieka. On pragnie w tym sercu nieustannie przebywać. Święty Paweł w jednym ze swoich listów pyta: Cóż masz, czego byś nie otrzymał? (1 Kor 4, 7). Modląc się, oddajemy Bogu należną cześć. Bóg nie pragnie podatku w postaci twojej modlitwy wybłaganej, ofiarowanej od niechcenia czy z litości. On pragnie żywej relacji, jak pomiędzy osobami, które się kochają.
Większość spośród ludzi dojrzewających i dorosłych zaczyna sobie stawiać fundamentalne pytanie o to, co w życiu jest najważniejsze. Jakie postawy, dążenia, wybory, zachowania, aby mieć poczucie dobrze przeżywanego życia, wewnętrzny pokój i satysfakcję?
Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: „Tam będzie moje imię”, tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu (1 Krl 8, 39).
Nie ma chyba większej krzywdy, jaką możemy wyrządzić drugiej osobie, niż ta kiedy swoim życiem, zachowaniem czy słowami dławimy w ludzkim sercu ufność i wiarę. Często krzywda ta nie byłaby tak poważna, gdyby nie fakt, że jej przyczyną jest osoba, która z racji pełnionej misji, posiada jakiś szczególny autorytet czy kredyt zaufania. Kimkolwiek by ta osoba była – ojcem, rabbim, nauczycielem czy mistrzem (Mt 23, 8-10), spustoszenie w ludzkim sercu za każdym razem jest trudne do uleczenia.
O. Augustyn Pelanowski w jednym ze swoich kazań powiedział: Życie jest po to, żeby je przeżyć, a nie po to, żeby się wyżyć. Mądre słowa! Kiedy tak podejdziemy do życia, myślę, że nigdy nie zabraknie nam oliwy w naszych lampach, żeby wejść na weselną ucztę z Jezusem Chrystusem w niebie.
Bóg patrzy inaczej, niż widzi człowiek. On dostrzega w człowieku potencjał, ogromną wartość i możliwości, jakie każdy z nas w sobie skrywa. Każdy sługa otrzymał ani za dużo, aby to nie przerosło zasięgu jego możliwości, ani za mało, aby mu to uwłaczało brakiem zaufania. Każdy otrzymał dokładnie tyle, na ile pozwalały jego umiejętności, wiedza i zaradność.
Słowo „Chrystus” nie jest niczym innym, jak greckim tłumaczeniem słowa „Mesjasz”: pomazaniec, król. Jezus z Nazaretu, ukrzyżowany „Syn cieśli”, jest tak bardzo królem, że tytułem królewskim stało się Jego imię. Nazywając samych siebie chrześcijanami, określamy się sami jako ludzie Króla, jako ludzie, którzy uznają w Nim Króla (Kardynał Joseph Ratzinger).