Nazwać kogoś hipokrytą, albo powiedzieć komuś, że jesteś faryzeuszem to prawie to samo. Generalnie znaczenie tych słów jest pejoratywne, kojarzy się z czymś złym.Faryzeusze, byli ludźmi, którzy postępowali zgodnie z prawem, robili to, co należało robić – płacili swoje podatki, przestrzegali swoje religijne rytuały i byli przywódcami w swoich wspólnotach.Mimo to, słyszeliśmy, co powiedział Jezus: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Widocznie bycie dobrym nie jest dość dobre.
„Panie! Czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem. Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał, Ja, proch, będę z Panem gadał”. (A. Mickiewicz, Dziady, Cz. III, Scena V)
Prośmy Jezusa przychodzącego w Eucharystii, który, kieruje do nas swoje Słowo jakże dzisiaj wymagające i karmi nas swoim Ciałem o serce pełne miłości. Niech przemienia nas moc Ducha Świętego i uzdalnia do postępowania jak Bóg.
Dlaczego chrześcijanin może powiedzieć, że Bóg się o wszystko zatroszczy? Bo sam On zapewnia o tym. Bóg dzisiaj poprzez swoje słowo zapewnia cię, że czuwa nad tobą. Piękne są słowa proroka Izajasza:Choćby nawet matka zapomniała o swym niemowlęciu, Ja nie zapomnę o tobie!
W śmierci łamią się wszelkie czysto ludzkie siły, rozwiewają się wszystkie nadzieje, tracą ważność wszystkie plany i gasną wszystkie tony. Ale tam gdzie człowiek dochodzi do swego kresu, zaczyna się w nim dopiero rozwijać Boskie życie. Żywa wiara jest uczestnictwem w tym życiu, dlatego sięga ona poza śmierć i grób ku temu życiu, które nie zna końca.
Patrzmy więc pełni ufności na Ukrzyżowanego, którego zamordowaliśmy w naszym bezlitosnym świecie i który przez niepojętą miłość Boga stał się zbawieniem świata. W obliczu odsłoniętego krzyża dowiadujemy się, jakimi jesteśmy my ludzie, jacy jesteśmy okrutni, jak opętani śmiercią. Ale przed odsłoniętym krzyżem poznajemy i wyznajemy także i to: taki jest Bóg, tak litościwy, tak owładnięty miłością, że w śmierci Jezusa, swojego Syna, ostatecznie zwyciężył śmierć i uczynił życie niezniszczalnym.
W te noc pełną nadziei, kiedy celebrujemy nasze zbawienie, życie, postanówmy iść drogą życia a nie śmierci. Przyobleczmy się w szaty człowieka nowego i bez lęku nieśmy, ofiarujmy światu Światło Chrystusa, prowadzące do właściwego celu. „Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy”!
Tym, co nas chrześcijan odróżnia od innych ludzi być może znacznie bardziej od nas zaangażowanych w walkę o życie, jest to, co nagliło Marię Magdalenę do wyruszenia w drogę. To nie idea ekspansywnej siły życia jako takiego, nie przekonanie o przenikającej wszystko kosmicznej energii, to nie miłość do ludzkości, tak często pozorna, zwodnicza i nadużywana, ale ten Jezus z Nazaretu, który wyzwolił Marię Magdalenę z jej zniewolenia ku życiu, który wyzwala także nas, jakże często zniewolonych, bezradnych w swoich tęsknotach, słabych w swojej miłości.
Apostołowie idą łowić ryby z Piotrem jako swoim przywódcą, nie każdy oddzielnie. Bo słowo Jezusa, Jego misja będzie powierzona nie każdemu z nich oddzielnie, ale wszystkim razem Jezus nie chce swego Kościoła jako luźnego zbioru pojedynczych osób, lecz chce wspólnoty, tak jak Jahwe, Bóg Starego Przymierza, powołał do życia wspólnotę ludu wybranego, by realizowała Jego misję.I nie istnieje żadna wiara chrześcijańska inna niż we wspólnocie Kościoła, żadna „prywatna” wiara sama z siebie i tylko dla siebie.
Tegoroczne zamyślenia, koncentrują się wokół hasła roku duszpasterskiego Kościoła w Polsce „Wierzę w Syna Bożego”. Celem, jaki wyznaczą nam Pasterze Kościoła polskiego, ma być przyjęcie i ożywienie osobistej wiary w Syna Bożego.„Wierzymy i wyznajemy, że Jezus z Nazaretu, (…) jest odwiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem” (KKK 423).Wyznanie to jest fundamentem naszej wiary.