Na adwentowej drodze przygotowania naszych serc na spotkanie z Panem potrzeba cierpliwości (drugie czytanie). Adwent wzywa nas do umocnienia wewnętrznej wytrwałości oraz siły ducha. Dzięki nim nie utracimy nadziei w oczekiwaniu na Pana.
Gdzie zazwyczaj można spotkać Jezusa? Oczywiście, że w świątyni, w domu Jego Ojca. I dziś spotykamy tam Jezusa w gronie tych, którzy przybyli do świątyni Bożej. A co robi Jezus w świątyni? Jak to co? On naucza ludzi wokół siebie, pokrzepia strudzonych, pociesza strapionych, a niewłaściwie żyjących upomina. Jedni przyszli do świątyni, aby złożyć ofiary i przeszli dalej, nie zwracając uwagi na Mistrza z Nazaretu, natomiast inni zatrzymali się przy Jezusie, aby Go posłuchać. Może zrobili to z czystej ciekawości, bo wiele o Nim słyszeli, o Jego cudach, uzdrowieniach, o Jego nauce z mocą. A może czekali na sensacyjne zatrzymanie Jezusa w świątyni, bo przecież faryzeusze cały czas próbowali Go pojmać. Część jednak zatrzymała się przy Nim po to, aby Go posłuchać. Zasłuchać się w słowo Boże głoszone przez Jezusa i może skonfrontować je ze swoim życiem.
Jezus często zwraca się do swoich słuchaczy w przypowieściach, które mają przybliżyć i pomóc zrozumieć słowa Jezusa. I dziś słyszymy kolejną przypowieść o dwóch synach, których ojciec poprosił, aby poszli pracować do winnicy. Pierwszy ochoczo odpowiedział, że pójdzie, ale tego nie zrobił. Natomiast drugi najpierw odmówił, a potem zreflektował się i poszedł. Chrystus zadaje pytanie arcykapłanom, który z nich dobrze zrobił, po czym pada chóralna odpowiedź, że ten drugi. Myślę, że my też razem z całym chórem arcykapłanów i starszych odpowiadamy: Ten drugi! I mamy rację, jak to powiedział do swoich słuchaczy Jezus.
...dziś w Ewangelii słyszymy też o zmierzających w stronę Jezusa uczniach Jana, którzy zdążają do Niego z pytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Jezus odpowiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie... (por. Łk 7, 19; 22) Czy Jezus jest Tym, na którego czekamy? Czy my w ogóle na Niego czekamy? Przechodzi obok nas, dokonuje rzeczy niezwykłych, a my nawet tego nie zauważamy, pochłonięci codziennością.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii daje świadectwo o Janie Chrzcicielu. Myślę, że każdy z nas chciałby usłyszeć słowa uznania o sobie z ust samego Jezusa. Ale na pewno to, co robił Jan, to, co głosił, jak żył, nie było po to, aby przypodobać się ludziom, aby go chwalono czy podziwiano, ale po to, by być wiernym Bogu, Jego słowu i przykazaniom.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi też o świetle, a dokładnie o lampie, która płonie, świeci i wskazuje drogę. Tą lampą jest Jan Chrzciciel, który wskazywał ludziom drogę do Boga. Jan ukazywał ludziom, swoim życiem, postępowaniem, słowem i czynem, jak żyć, aby nie zatracić swojej duszy. Był drogowskazem dla człowieka, który znajdował się w ciemnościach własnego grzechu. Słyszymy i widzimy Jana, który swoim życiem, prostotą i oddaniem Bogu wskazuje nam światło w ciemnościach naszego życia. Mamy brać z niego przykład i też być taką lampą wskazującą drogę innym.
Rodziny człowiek nie wybiera – przyjmuje taką, jaka ona jest, i stara się w niej żyć. Pośród przodków Jezusa można wymienić wspaniałe postacie, jak Abraham, Izaak, Jakub czy Zorobabel… Prawda jest taka, że w tym licznym gronie znaleźli się i niegodziwcy – Roboam, głupi syn mądrego Salomona, który doprowadził do rozpadu Królestwa Izraela… Achaz, który zabił własnego syna w ofierze… Byli też i tacy, jak królowie Dawid i Manasses, którzy choć popełniali grzechy, to potrafili wejść na drogę nawrócenia…