Teraz to nie tłumy, nie apostołowie, nie czytelnik Ewangelii stawia pytanie, kim właściwie jest Jezus z Nazaretu. W Cezarei Filipowej to Jezus pyta: Za kogo ludzie mnie uważają? To pytanie zostaje także postawione mnie i tobie. Za kogo ludzie z twojego środowiska uważają Jezusa? Za kogo mają Go twoi domownicy, współpracownicy, sąsiedzi? Przecież znasz odpowiedź na to pytanie.
Chrześcijanin jest nowym stworzeniem, które kieruje się nowymi zasadami, żyje nową sprawiedliwością. … Sporo osób uważa się za sprawiedliwych, może ty także? Nikogo nie zabiłeś, starasz się spełniać tzw. dobre uczynki. Wybacz, że zakłócę twój „święty spokój”. Czy aby na pewno nikogo nie zabiłeś? Jezus podwyższa poprzeczkę, gdy mówi o zabójstwie, po to abyśmy się nie łudzili. Według logiki Jezusa zabić można nie tylko fizycznie, ale także „duchowo” czy też „w sercu”. Dlatego mówi, że każdy, kto gniewa się na swego brata podlega sądowi; a każdy kto powiedział swemu bratu „Raka” (tzn. kretynie) podlega Wysokiej Radzie.
Nie musisz kochać twojego nieprzyjaciela. Takie przekonanie wyrażone w Prawie panowało pośród Izraelitów. Ale czy to tylko historia ze Starego Testamentu? Jaki jest twój stosunek do tych, którzy uczynili ci krzywdę? Jak traktujesz swoich nieprzyjaciół? Po ludzku najprościej jest odrzucić, zapomnieć, zmarginalizować tych, którzy przeszkadzają, którzy w czymś zawinili, których nie lubisz z różnych powodów czy też wprost nienawidzisz. A po Bożemu? Jak Bóg traktuje swoich nieprzyjaciół, w tym także ciebie, gdy przez grzech odwracasz się od Niego?
Z Ewangelii dowiadujemy się, że wejście na górę opłaciło się apostołom. Byli świadkami niewiarygodnego cudu. Zauważyli, że odzienie Jezusa stało się białe jak światło. Mogli podziwiać, że Jezus jest prawdziwym Bogiem. To doświadczenie zrobiło na nich tak wielkie wrażenie, że Piotr, zapominając o wszystkim, zawołał do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy. Jezus oczarował apostołów i wskazał, że droga do przemienienia prowadzi przez wysiłek podejmowania nieustannego codziennego nawrócenia. Jezus udowodnił, że jeżeli będziemy iść przez życie z Bogiem, jeżeli Bogu zaufamy, to wtedy dokona się w nas prawdziwa przemiana. I nasze choroby i nasze cierpienia kiedyś przeminą i zamienią się w radość i szczęście. A ciemności śmierci zamienią się w światło życia wiecznego.
Grzech jest największym nieszczęściem człowieka. Sprowadza niepokój, wyrzuty sumienia, sprawia, że choć świat jest piękny, człowiek nie potrafi się nim cieszyć. Traci radość życia. Co gorsza, często naśladuje Adama z Raju i chowa się przed Tym, który najbardziej go kocha i jako jedyny może temu nieszczęściu zaradzić.
Niektórzy ludzie miesiącami, a nawet latami nie przystępują do spowiedzi św., bo się wstydzą i lękają wyznać swoje grzechy. Żyją jak więźniowie spętani ciężkimi kajdanami, które odbierają im wolność. A Bóg mówi: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone były jak purpura, staną się jak wełna” (Iz 1.18).
W sercu każdego człowieka rozgrywa się walka między złem i dobrem. Wielu ludzi podejmuje trud, wysiłek, cierpienie a nawet śmierć dla dobra innych. Często jednak doznają niezrozumienia. Tak było z życiu proroka Jeremiasza, tak było z Jezusem niezrozumianym przez swoich uczniów, tak może być również w twoim życiu.
Przychodzą w życiu takie momenty, czy to choroba, czy jakieś inne nieszczęście, z którymi człowiek nie jest w stanie sobie poradzić o własnych siłach. I wtedy, albo idzie po rozum do głowy i szuka ratunku u Boga, albo nie widząc ratunku dla siebie czyni największe głupstwo, pozbawiając się życia. Tak się dzieje, gdy w życiu człowieka nie ma Boga. A przecież Bóg jest, i to bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki.
Bardziej „mieć” niż „być” to pokusa, która zagraża każdemu człowiekowi. Widzimy to niemal codziennie, kiedy w wiadomościach słyszymy o kolejnej korupcji, czy też nieuczciwym sędzim, który przywłaszczył sobie cudze pieniądze. O tej pokusie przypomina nam Jezus w przypowieści o dzierżawcach winnicy, którzy okazali się nieuczciwi i niewdzięczni wobec gospodarza.
Bóg codziennie wychodzi na rozstaje dróg i wygląda twojego powrotu z otwartymi ramionami i kochającym sercem, by obdarzyć cię przebaczeniem. Jedno zapamiętaj! Ile razy odejdziesz od Boga, tyle razy powracaj. Bo On, miłosierny Ojciec zawsze będzie cię szukał nie z wyrzutami, pretensjami, ale z miłosierdziem.