Jesteśmy świadkami tego, jak „pętla” zła zaciska się wokół Jezusa. Zapada decyzja Sanhedrynu o Jego śmierci, należy poświęcić „jednego”, aby ocalić ”wielu”. Starszyzna żydowska nie uświadamia sobie, że tak właśnie się stanie. Ofiara Chrystusa nie ma jednak na celu ocalenia narodu spod przemocy Rzymian, ale wyrwanie człowieka z mocy innego „okupanta”, z sideł Szatana i królestwa śmierci. Postępowanie Żydów, choć tego nie przypuszczają, jest w ostatecznym rozrachunku spełnianiem się Bożego planu.
Wchodzimy w przeżywanie Wielkiego Tygodnia. Za kilka dni Triduum Paschalne, podczas którego będziemy przeżywać największe tajemnice naszej wiary. Chociaż sformułowanie „tajemnice naszej wiary” brzmi bardzo sucho i wręcz sztampowo, to jednak gdy się w to wszystko zagłębić, przemyśleć i przemodlić, to okaże się, iż owo stwierdzenie sprowadza się do tajemnicy miłości Boga do człowieka, do każdego z nas. Tajemnicą bowiem jest to, dlaczego Bóg nas kocha. Dlaczego się tak totalnie poniża, aż do ogołocenia ze wszystkiego, skoro my jesteśmy grzesznikami?
W momencie, kiedy zbliżamy się do najważniejszych wydarzeń roku liturgicznego, do których przygotowywaliśmy się przez czterdzieści dni Wielkiego Postu, warto dokonać pewnego podsumowania, warto zapytać samych siebie o jakość mojego przeżywania Wielkiego Postu. Czy rzeczywistość jałmużny, która miała być dla nas wsparciem w pokonywaniu wielkopostnej drogi, w ogóle zaistniała? A jeżeli zaistniała, to czy bliżej nam do hojnej postawy Marii, która wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła (J 12, 3), czy też raczej bliższe jest nam podejście Judasza, zastanawiającego się, czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim (J 12, 5)?
Warto więc u schyłku czterdziestodniowego czasu postu zapytać się o to, czy moje wielkopostne wyrzeczenia pozwoliły mi zbliżyć się do Boga i rozbudzić w sobie prawdziwą miłość do drugiego człowieka. Czy rezygnując z czegoś „dla Pana Boga”, nie straciłem z oczu drugiego człowieka? Czy – w przeciwieństwie do Piotra – zdałem egzamin z miłości? Jeżeli nie, wciąż mam jeszcze trochę czasu...
Trudno zrozumieć postawę Judasza – był przecież tak blisko Jezusa, słuchał Go, rozmawiał z Nim, widział dokonywane przez Niego cuda, a jednak Go zdradził. A może ta bliskość Jezusa to jedynie pozór, fizyczna obecność pozbawiona jakiejkolwiek głębszej więzi? A może Jezus nie był wcale dla niego najważniejszy, bo Judasz bardziej zainteresowany był całą otoczką: przynależnością do „elitarnej” grupy uczniów, poklaskiem tłumów czy znajomością z Mistrzem? Bycie w Kościele czy w jakiejś kościelnej wspólnocie wcale nie gwarantuje nam bliskości z Jezusem. Konieczne jest jeszcze zaangażowanie umysłu i serca, a więc postawa modlitwy, która pozwala naszemu sercu odkryć ukryte kłamstwa, którymi zwodzimy samych siebie, by ostatecznie szukać pociechy w Bogu.