Chrystus przyjdzie i sprawiedliwie osądzi czyny każdego człowieka. Nie lękajmy się jednak stanąć przed Bożym trybunałem. Na miarę naszych ludzkich możliwości chodźmy drogą Ewangelii. Wszystko to, co dobre w nas, Pan nam niezawodnie wynagrodzi.
Dzisiejsze słowo Boże ukazuje prawdę, że każdy człowiek, który urodził się na tym świecie, ma do spełnienia jakieś zadanie, określoną misję, którą wyznaczył mu Pan Bóg. Księga Sędziów opisuje narodziny i posłannictwo Samsona. Jego zadaniem jako dzielnego wojownika miała być walka z Filistynami... Bóg również dzisiaj potrzebuje ludzi, którzy będą narzędziami w Jego ręku. Wyznacza nam określone zadania. Jesteśmy potrzebni Jezusowi, aby pokazywać Boga innym, aby modlić się za tych, którzy zapomnieli o współpracy w zbawieniu swojej duszy. Jesteśmy potrzebni Zbawicielowi, aby budować miłość i szczęście na ziemi oraz przez przykład życia przyprowadzić do Niego poszukujących prawdy i zagubionych we współczesnym świecie.
Przed wiekami w Betlejem Bóg dał nam jakże wymowny znak. Panna porodziła Syna, któremu dano imię Jezus. Spełniły się starotestamentalne zapowiedzi. Spełniły się proroctwa. Ziściły się marzenia prostych ludzi, aby Pan Bóg wejrzał na ich niedolę. Człowiek doczekał się wreszcie swojego Wybawiciela, który przygarnie wszystkich uciśnionych i obciążonych. Człowiek doczekał się wreszcie swego Odkupiciela, który będzie miał władzę odpuszczania grzechów. Miłosierny Bóg w Betlejem objawił najdoskonalej swoją miłość do człowieka.
Liturgia dzisiejsza, mimo że jest liturgią Adwentu – oczekiwania – pełna jest radości, że oto zbliża się Ten, na którego czekamy. Tylko czy w tym przedświątecznym zabieganiu o tym pamiętamy? My czekamy na święta Bożego Narodzenia, a Jezus oczekuje, że przygotujemy się do nich poprzez oczyszczenie serca z naszych grzechów, aby nic nie przeszkadzało w naszym spotkaniu z Nim.
W czwartą niedzielę adwentowego oczekiwania będziemy mówić o samym sercu Mszy św., czyli liturgii eucharystycznej i komunii świętej. We Mszy św. przychodzi do naszego serca sam Chrystus, aby nas umocnić w naszej pielgrzymce życia. Przychodzi, aby umocnić naszą wiarę. Pamiętamy z Ewangelii, jak Jezus powiedział do Piotra: Piotrze modlę się za ciebie, aby nie ustała twoja wiara. W Piotrze był każdy z nas. Tak więc Jezus modli się za każdego z nas!
Fragment Ewangelii opisujący narodziny Jana Chrzciciela jest potwierdzeniem, że Bóg spełnia swoje obietnice. Nie jest w tym połowiczny, ale hojnie daje swoje dary tym, którzy Go proszą. Elżbieta i Zachariasz prosili o wiele – o dar potomstwa – i wiele otrzymali w osobie Jana Chrzciciela, któremu Bóg powierzył tak wielkie zadania. Miał on przygotować Izraela na przyjście Mesjasza. Bóg cieszy się, jeśli człowiek prosi o wiele i następnie stara się otrzymane dary dobrze wykorzystać.
Hymn Zachariasza „Benedictus”, jaki dziś usłyszeliśmy w Ewangelii, to pieśń człowieka, który będąc pełen zachwytu, pragnął wyrazić Bogu wdzięczność za dar wytęsknionego syna. Możemy sobie tylko próbować wyobrazić tę wielką radość i wdzięczność, jakie napełniły serce Zachariasza, motywując go, by trzymając swoje dziecko w ramionach, wyśpiewać Bogu swoje podziękowanie.
Początek. Nowy rok liturgiczny. Adwent. Historia znów zatoczyła koło i otworzył się nowy etap. Przedziwne jest to nasze życie w Kościele. Z jednej strony żyjemy z dnia na dzień, z roku na rok, chronologicznie. Dostrzegamy upływający czas. Widzimy to po sobie, po zmianach, jakim, chcąc nie chcąc, podlegamy. Widzimy to również po naszych bliźnich, z którymi dzielimy codzienność: także oni z roku na rok są inni. No i wreszcie to, co chyba najbardziej rzuca się nam w oczy: widzimy, że z roku na rok przybywa tych, których brakuje, którzy odeszli. To jeden wymiar naszego życia.