W Ewangelii również otrzymujemy dziś znak – znak sprzeciwu – krzyż, a pod nim Matkę i Jana Ewangelistę. Słyszymy słowa o miłosnej adopcji wszystkich ludzi przez Matkę Zbawiciela. Znakiem, który jest dany również naszemu narodowi, jest znak jasnogórskiego wizerunku Czarnej Madonny – Królowej Polski. To Ona jest tą, która gromadziła wielokrotnie podzielony, rozbity i sponiewierany naród polski pod sztandarem swojego Syna Jezusa Chrystusa.
Tylko droga, która prowadzi do Boga jest drogą właściwą. Dobrze o tym mówi film gruzińskiego reżysera Tengiza Abutadze pt. „Pokuta”. Akcja filmu toczy się w czasach Związku Radzieckiego. Jeden z komisarzy komunistycznych chce zburzyć zabytkowy, pochodzący z IV wieku kościół Najświętszego Zbawiciela. Mimo protestów mieszkańców miasta kościół zostaje wysadzony w powietrze, a jego obrońcy zesłani do łagrów. Film kończy się powracającym ciągle motywem kościoła. W jednej z scen staruszka, która powróciła z łagru pyta czy jest tu ulica Zbawiciela. Gdy słyszy, że ta ulica została zamieniona na ulice Lenina zapytuje ponownie czy prowadzi ona do kościoła. Słysząc odmowną odpowiedź stwierdza – Cóż to za droga, co nie prowadzi do kościoła?
Patrzymy na ważną postać w historii Kościoła i Polski. Nie chcę skupiać się na życiorysie świętego, bo mamy niewiele pewnych informacji. Urodził się prawdopodobnie około roku 1030. Święcenia kapłańskie otrzymał ok. roku 1060. W roku 1070 został wybrany na biskupa Krakowa, ale konsekracja obyła się dopiero 2 lata później. Jego zasługą było wskrzeszenie metropolii gnieźnieńskiej, o co prosił papieża w imieniu króla Bolesława Śmiałego. Dzięki temu raz na zawsze ustały pretensje metropolii magdeburskiej do zwierzchnictwa nad diecezjami polskimi. Później popadł w konflikt z tymże królem i został zamordowany 11 kwietnia 1079 w kościele na Skałce. Tyle w miarę pewnych informacji o Patronie Polski.
Dzisiejsze święto ukazuje nam postać św. Macieja, apostoła. Był tym, który po Judaszu zajął miejsce w gronie dwunastu. Jak słyszymy w pierwszym czytaniu zaczerpniętym z Dziejów Apostolskich, potrzeba było, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, (…) stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania.
Dzisiejsze Święto Maryi Matki Kościoła, które przeżywamy w poniedziałek po uroczystości Zesłania Ducha Świętego, jest jakby logicznym przedłużeniem wczorajszej uroczystości. Zesłanie Ducha Świętego to wyraz dopełnienia się mesjańskich obietnic, które są jednocześnie częścią Bożego Objawienia. To również święto żywego Chrystusowego Kościoła, który już u stóp Krzyża poczuł powiew Chrystusowego tchnienia i napełniony został zdrojem łask wypływających z przebitego boku Chrystusa.
Dzisiejsze święto należy traktować jako szansę i okazję do odnowienia w sobie świadomości otrzymanego daru uczestnictwa w jedynym kapłaństwie Chrystusa. Dotyczy to wszystkich, zarówno tych, którzy przyjęli sakrament święceń, jak i uczestniczących w wynikającym z chrztu kapłaństwie wspólnym. A w dobie współczesnego kryzysu kapłaństwa trzeba intensywnej modlitwy o nowe i święte powołania do służby kapłańskiej, jak też za tych, którzy już przyjęli święcenia, aby byli wierni Chrystusowi i prowadzili ludzi do zbawienia.
Kościół Powszechny obchodzi dziś uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Odrębne święto ku czci Trójcy Świętej powstało w liturgii stosunkowo późno, bo dopiero w wieku XI. W roku 1334 papież Jan XXI rozszerzył go na cały Kościół, zachęcając wiernych do modlitewnej kontemplacji tajemnicy Boga Trójjedynego. Obchodzenie uroczystości Trójcy Świętej zaraz po niedzieli Zesłania Ducha Świętego nawiązuje do starożytnej teologii ojców Kościoła, którzy podkreślali, że dzieło zbawienia pochodzi od Ojca i realizuje się przez Syna w Duchu Świętym. Słowo Boże z dzisiejszej uroczystości ukazuje trzy Osoby Boskie działające w historii zbawienia.
Jest w nas wiele lęku przed nowością. Boimy się tego, czego nie znamy. Maryja, która będąc w stanie błogosławionym, wyrusza w podróż, jest dla nas przykładem odwagi wyjścia do potrzebujących. Słysząc głos Ducha Świętego, że będzie Matką Syna Bożego, nie zamyka się w sobie i w swoim szczęściu. Wręcz przeciwnie sama podejmuje wyzwanie, aby podzielić się tą nowiną ze swoją krewną Elżbietą. Wiemy, że był to niemały trud. Maryja musiała pokonać około 150 km drogi. Wysiłek, który wkłada w tę podróż jest dla nas zachętą, abyśmy potrafili otworzyć się na tych, którzy nas potrzebują.
Dlaczego w środku tygodnia, u schyłku roku szkolnego otrzymujemy ten długi weekend? Jaki jest tego powód? Oczywiście, jako wierzący i katolicy wiemy, że powodem jest uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa nazywana potocznie „Bożym Ciałem”. To dzień poświęcony oddawaniu czci Najświętszemu Sakramentowi – realnej obecności Jezusa w świecie. Ale czy dzisiaj dzień oddawania czci Ciału Chrystusa nie zmienił się dla wielu – w tym i dla nas – w dzień oddawania czci ciału człowieka? W chwili, gdy Bóg sam daje nam czas, byśmy mogli Go uczcić – co więcej, jest wynoszony na ulice miast i wiosek, aby wejść w nasze życie fizycznie – my odwracamy się od Niego na rzecz uczczenia samych siebie.
„Trzeba nam chwytać Boga za serce – powiadała często św. Teresa z Avila – to Jego najsłabsza strona”. Któż z nas nie tęskni za prawdziwą, wielką i niepowtarzalną miłością? Któż z nas nie pragnie być bliżej Boga – Źródła życia i świętości? „Boże, daj mi serce czyste – bym Ciebie mógł oglądać, serce pokorne – bym Ciebie mógł słuchać, serce miłujące – bym Tobie mógł służyć, serce wierzące – bym w Tobie mógł przebywać” (Dag Hammarskjöld).