Dziś słowo Boże w Ewangelii przybliża nam postać ludzi, którzy podjęli trud wędrówki. Apostołowie Piotr, Jakub i Jan wyruszyli na szczyt góry, który wskazał Jezus. Ten trud wysiłku dla Jezusa zawsze kończy się spotkaniem z Bożym błogosławieństwem. Doświadczyli tego apostołowie. Być może wspinając się na jej szczyt, nie przeczuwali, że będą świadkami czegoś niebywałego, że Chrystus odsłoni przed nimi swą tajemnicę. Widząc przemienionego Mistrza podczas rozmowy z Mojżeszem i prorokiem Eliaszem, wpadli w zachwyt. Był to dla nich moment szczęścia. To szczęście spotkania Piotr wyraża słowami: Panie, dobrze, że tu jesteśmy.
To ważne dla nas, abyśmy czerpali z przykładu świętej Teresy Benedykty od Krzyża. Tym, co pozwala nam iść naprzód w życiu – niezależnie od jego okoliczności – jest właśnie miłowanie Chrystusa ponad wszystko. W naszej odpowiedzi wiary spełnione zostają pragnienia zarówno uczuciowe jak i intelektualne. To Jezus jest i miłością, i prawdą – tym, czego najczęściej w życiu szukamy. Edyta Stein drogę tę odnalazła: pokochała Chrystusa i odkryła Go jako prawdę świata.
Przez wstawiennictwo dzisiejszego patrona prosimy miłosiernego Boga, w tych czasach różnych kryzysów, słowami kolekty: „Abyśmy miłowali to, co miłował św. Wawrzyniec i tak samo czynili, skoro on z gorącej miłości do Niego wiernie służył ubogim i odważnie poniósł męczeństwo”. Pamiętajmy, że kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie (2 Kor 9, 6).
Maryja, która została wzięta do nieba po swoim ziemskim życiu, to znak nadziei, że Bóg o nas pamięta. Ona jest pierwszą, która uwierzyła, że Jezus przyjdzie. Ona jest pierwszą, która podzieliła się tą wiadomością z Elżbietą. Ona jest też pierwszą z żyjących na ziemi, której ciało zostało wzięte do nieba. Módlmy się w dzisiejszą uroczystość, abyśmy tak jak Maryja, Matka Jezusa, przez całe nasze życie tu na ziemi wytrwali przy Nim, wytrwali w Kościele. Nasza wierność jest dla nas źródłem nadziei, że będziemy z Bogiem także przez całą wieczność.
O dzisiejszym patronie, można powiedzieć: „od sceptyka do wyznawcy”. W Ewangelii spotykamy Natanaela, który usłyszawszy o Mesjaszu zastanawia się: czy może być, co dobrego z Nazaretu? (J 1, 46). Jednak kiedy na zaproszenie Filipa idzie i rozmawia z Jezusem zmienia zdanie i w sumie całe swoje życie.
Każdy z nas ma swoje miejsce, do którego chętnie wraca. Zazwyczaj z radością i tęsknotą wracamy do domu rodzinnego, do mamy. Jeśli nie fizycznie, to przynajmniej we wspomnieniach. To tam, w domu rodzinnym, u boku matki stawialiśmy pierwsze kroki, uczyliśmy się pierwszych słów, spędziliśmy większość naszego młodzieńczego życia. Matka ziemska wprawdzie nie jest idealna – bo nikt z nas nie jest idealny – ale jakakolwiek by ona nie była, jest to jednak matka, która nosiła swoje dziecko pod sercem przez kilka miesięcy i nigdy o nim nie zapomni. Jest jednak jedna Matka, która jest idealna i ogarnia nas wszystkich swoją troską. Jest takie miejsce, „jest zakątek – jak śpiewamy – gdzie powracać każdy chce”. Ta Matka to Maryja, która tu w Polsce króluje w sposób szczególny z Jasnej Góry. Dziś otaczamy Ją szczególną czcią.
Maryja, której dziś urodziny obchodzimy, jest dla nas przykładem i przewodniczka. Niech Ona będzie tą, która nieustannie oręduje za nienarodzonymi, a nam niech wyjednuje łaskę dobiegnięcia do mety w sztafecie przekazywania życia i wiary.
W święto Podwyższenia Krzyża wpatrujemy się w Ukrzyżowanego, który stał się posłuszny Bogu Ojcu aż do końca. Jezus Chrystus wskazuje, że Jego Krzyż jest najświętszym znakiem, który streszcza istotę chrześcijaństwa. Krzyż stanowi nie tylko podstawowy gest modlitwy, ale również najprostsze wyznanie wiary. ... Krzyż, miejsce wywyższenia Syna Człowieczego, stał się znakiem zwycięstwa dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, życia nad śmiercią. Krzyż stanowi źródło sensu ludzkiego życia, nadziei i oparcia dla wszystkich ludzkich praw. Łączy nasze ziemskie doświadczenia z Bogiem, w którym mamy życie wieczne.
W życiorysie św. Stanisława jest wiele nadzwyczajnych wydarzeń. Jednym z nich jest fakt, że został zakonnikiem pomimo sprzeciwu rodziców. Z tego właśnie powodu jezuici nie chcieli przyjąć go w swoje szeregi. Jednak przekonany o swoim powołaniu – młodziutki, bo niespełna osiemnastoletni Stanisław heroicznie realizuje usłyszane w sercu wezwanie Dobrego Pasterza: „Pójdź za mną”.
Wspominamy dziś w liturgii postać św. Mateusza. Był on celnikiem. Jezus jednym zdaniem: Pójdź za Mną sprawia, że zostawia on swoje zajęcia, swój zawód, swoją przeszłość i idzie za Jezusem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież Jezus wcześniej w podobny sposób powołał rybaków na apostołów, ale tym razem powołany to celnik. To mogło rzeczywiście wzbudzić oburzenie wśród uważających się za pobożnych faryzeuszy. Poniekąd mogli mieć trochę racji, gdyż ten zawód – ze względu na zachowanie samych celników – nie cieszył się uznaniem społecznym.