Św. Stanisław w swoim życiu bardzo dbał o uczciwość i tej uczciwości uczył. Jak pisze jego biograf, „sprawiedliwa była u niego waga, sprawiedliwa miara, sprawiedliwy i garniec”. Był on przykładem dla tych, którzy go otaczali. Dzięki niemu oni także stawali się ludźmi uczciwymi i dbającymi o dobro każdego człowieka. Dziś tej uczciwości w relacjach międzyludzkich często brakuje. Dobrze jest więc dla nas mieć jej przykład i widzieć, że warto być osobą uczciwą.
Modlimy się przez wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli o jedność chrześcijan i całego rodzaju ludzkiego. Nie dokona się ona bez naszej dzielności osobistej i wspólnotowej. Nie jest ona „medialna”, ... nie przemija i przynosi obfite i trwałe owoce. Święty Andrzeju Bobolo, pomóż nam być dzielnymi w nawracaniu się i w głoszeniu Ewangelii!
Św. Alfons Liguori, założyciel redemptorystów, wielki czciciel Maryi, nazywał błogosławionymi tych ludzi, którzy żyją pod opieką Matki pełnej miłości, jaką jest Maryja. Mogą oni uważać się za błogosławionych, gdyż żadna siła zła nie ma dostępu do tego człowieka, który powierzył swoje życie opiece Maryi. Gdy matka widzi, że jej dziecku grozi niebezpieczeństwo, czyni wszystko, aby je ochronić. Dla nas, duchowych dzieci Maryi, takim zagrożeniem jest grzech, niewierność Ewangelii, egoizm, brak miłości. Jeżeli powierzymy się Maryi, Ona ochroni nas przed niebezpieczeństwami.
Podczas zwiastowania Maryja dowiaduje się, że jej krewna Elżbieta jest w stanie błogosławionym. Decyduje się, by pospieszyć jej z pomocą. Wyruszyła niezwłocznie w drogę – wędrówka była niełatwa i mogła trwać około pięciu dni. Drugi motyw wyruszenia w drogę wydaje się nie mniej ważny. Maryja chce się upewnić, że to, co przeżyła, nie było wymysłem jej wyobraźni, nie był to sen, ale wydarzyło się naprawdę, zaczyna realizować się obietnica zapowiadana od wieków – Bóg realizuje swój plan zbawienia, a potwierdzeniem tego jest stan błogosławiony Elżbiety.
Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę (Ps 40(39), 8b-9) Historia tego święta ma podłoże biblijne, tak jak wszystkie święta i uroczystości kościelne. To nie my „wymyślamy” nasze święta. Kościół na swojej historycznej drodze, spoglądając i analizując oczyma wiary rzeczywistość, która nas otacza, odkrywa w spotkaniu ze słowem Bożym nowe aspekty swojej misyjnej działalności, do której wszyscy ochrzczeni są powołani. Tak też było ze świętem Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana, ustanowionym przez papieża Benedykta XVI jako odpowiedź na postulaty zgłaszane przez różne episkopaty i przez przełożonych wielu zgromadzeń zakonnych, które w ten sposób chciały upamiętnić obchody Roku Kapłańskiego przeżywanego od 19 czerwca 2009 do 11 czerwca 2010 r.
„Przede wszystkim strzeżcie tego cennego depozytu, dla którego żyję i walczę, z którym pragnę umrzeć, który pozwala mi znosić wszelkie cierpienia i gardzić wszystkimi przyjemnościami. Mam na myśli wyznanie wiary w Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Dzisiaj powierzam je wam. Przez to wyznanie za chwilę zanurzę was w wodzie i was z niej podniosę. Daję je wam po to, by towarzyszyło i patronowało wam przez całe życie” – są to słowa katechezy o Trójcy Przenajświętszej autorstwa św. Grzegorza z Nazjanzu skierowanej do katechumenów.
Kościół od zawsze oddawał cześć Jezusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie. Czynił i czyni to w dalszym ciągu, nie tylko w czasie obrzędów Mszy Świętej, ale i poza nią. Dokonuje się to przez przechowywanie konsekrowanej Hostii w tabernakulum, wystawianie Jej do publicznej czci wiernych oraz przez noszenie Jej w procesjach. Szczególnym tego wyrazem jest uroczystość Bożego Ciała. Jest ona wielkim aktem publicznej czci Eucharystii. Tego dnia wychodzimy na ulice miast, gromadzimy się wokół Najświętszego Sakramentu, oddajemy cześć Jezusowi Chrystusowi, stanowimy wspólnotę, Kościół powszechny, uczymy się miłości. Przeżyjmy ten dzień nie tylko, aby kiedyś było co wspominać, ale by w nas rodziła się prawdziwa miłość do Eucharystii.
Dzisiaj sam Jezus nazywa siebie nauczycielem i mówi wprost, iż Jego pragnieniem jest, by ludzie uczyli się od Niego. Wtedy wskazuje na swoje Serce – ciche i pokorne. A przecież tyle można się od Niego nauczyć! Bezkompromisowości w obronie prawa Bożego, odwagi i przenikliwości w sporach z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami, życzliwości w podejściu do ubogich i grzeszników czy obrazowego głoszenia Ewangelii… Tymczasem, gdy Jezus mówi o sobie jako o nauczycielu, wskazuje nie na swoją wiedzę i umiejętności, ale na swoje Serce.
Św. Jan Chrzciciel, jego rodzice Zachariasz i Elżbieta, uczą nas, w jaki sposób możemy dzisiaj być ludźmi, którzy wskazują na obecność Jezusa oraz w jaki sposób ci, którzy Go jeszcze nie poznali, mogą odnaleźć drogę do wiary w Zbawiciela świata.
Maryja jest Matką Nieustającej Pomocy. Pomaga nam zawsze, choć czasami w taki sposób, który dla nas jest albo za wolny, albo niezrozumiały.Maryja, pomagając nam na drodze wiary, przede wszystkim troszczy się o nasze zbawienie, dlatego wykorzystuje wszystko, nawet nasze cierpienie, dla naszego dobra.