Słowo „miłość” jest słowem, które towarzyszy nam od najmłodszych lat. Myślę, że nie ma takiego człowieka na świecie, który nie słyszałby o miłości. Gdyby przejrzeć, jaki jest temat przewodni wszystkich książek, wierszy, filmów, piosenek, to z pewnością najczęstszym wątkiem, który się pojawia, będzie miłość. Więc skoro tyle wiemy o miłości, tyle o niej mówimy, to dlaczego tak za nią tęsknimy, poszukujemy jej, mimo że potrafi nas zranić.
„Patriotyzm konkretyzuje się w naszej postawie obywatelskiej; w szacunku dla prawa i zasad, które porządkują i umożliwiają życie społeczne ... w sumiennym i uczciwym wypełnianiu obowiązków zawodowych; pielęgnowaniu pamięci historycznej, szacunku dla postaci i symboli narodowych ...” (KEP, Chrześcijański kształt patriotyzmu, nr 4). To wszystko, w czym wyrażać możemy naszą miłość do ojczyzny, stanowi ten „wdowi grosz”, jaki dorzucić możemy do tego wspólnego „skarbu”, jak ojczyznę nazywał św. Jan Paweł II w jednym ze swoich wierszy: „Myśląc Ojczyzna […] z niej się wyłaniam... […] by zamknąć ją w sobie jak skarb. Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia” (K. Wojtyła, Myśląc Ojczyzna…). Wówczas przeżywać będziemy tę wewnętrzną radość, że możemy całkowicie bezinteresownie dać coś od siebie.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii powraca do pierwotnego zamysłu Ojca. „Kochaj Boga, siebie i bliźniego, a wszelkie prawo będzie dla ciebie oczywiste, a co nie będzie się mieściło w granicy miłości, będzie zbędne i niepotrzebne”. W teorii założenie to brzmi doskonale, w rzeczywistości może nawet trochę utopijnie. Miłość wymaga doświadczenia. Zarówno ta do Boga, jak i ta do siebie i do drugiego człowieka. Doświadczenie miłości ludzkiej najczęściej jest przez nas zdobywane w domach rodzinnych, gdzie wzajemna troska okazywana sobie na co dzień, słowa kocham potwierdzane gestami i czynami wzbudzają w nas świadomość tego, że jesteśmy kochani i potrafimy tę miłość odwzajemnić.
Dzisiejsza uroczystość Wszystkich Świętych zaprasza nas jakby w naturalny sposób do mówienia o świętości i wzbudzenia w sobie na nowo pragnienia tej świętości. Wiemy, że jako chrześcijanie dosłownie wszyscy, jak jeden mąż, jesteśmy powołani do świętości. ... Świętość nie jest trudna dla tych, którzy kochają. Ona jest bezinteresownym darem z siebie dla drugiego. Święty odzwierciedla życie Jezusa w sobie samym. Tak jak to uczynił, dla przykładu, nasz wielki św. brat Albert Chmielowski. To on powiedział: „Być dobrym jak chleb, który leży na stole i każdy kto chce, może go ukroić”. On nie tylko powiedział, ale żył jak chleb dla bezdomnych, ubogich Krakowa.
Jako ludzie ochrzczeni jesteśmy zobowiązani do tego, aby naszym codziennym życiem świadczyć o jedności, świętości, powszechności i tradycji apostolskiej Kościoła, do którego od momentu chrztu przynależymy. Jest to trudne wyzwanie. Czasem wygrywa w nas lęk. Ale to dzięki naszej konkretnej wierze i dzięki świadectwu naszej wiary powinniśmy przyciągać innych do Kościoła, w którym jest obecny Bóg.
9 listopada to dla redemptorystów dzień urodzin. W tym bowiem dniu obchodzą oni 286. rocznicę założenia Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela. Powstało ono w 1732 r. w Scala nad Zatoką Amalfitańską, gdzie św. Alfons Liguori wraz z kilkoma towarzyszami dał początek pierwszej wspólnocie redemptorystów, pragnąc iść za przykładem Jezusa Chrystusa w przepowiadaniu Dobrej Nowiny ubogim. Jego życie stało się misją i służbą dla ludzi najbardziej opuszczonych. 25 lutego 1749 roku nowe Zgromadzenie zostało zatwierdzone przez papieża Benedykta XIV.
Po zakończeniu nauczania Jezus siada naprzeciw jednej ze skarbon, do której przychodzą ludzie i wrzucają swoje ofiary. Jezus przygląda się im, patrzy na nich, obserwuje ich… Pośród bardzo zamożnych ludzi przychodzi i ona – bezimienna uboga wdowa, która wrzuca do skarbony skromną – można by rzec – ofiarę. Ona wrzuciła zaledwie dwa pieniążki. Zauważmy, że były to tylko dwa pieniążki i aż dwa pieniążki. Przecież mogła wrzucić tylko jeden, każdy by to zrozumiał, gdyby drugi chciała zatrzymać dla siebie. Myślę, że niemal każdy pochwaliłby taki czyn. Przecież to logiczne. Nikt nie miałby do niej pretensji o to, gdyby za pozostawioną monetę, chciała kupić sobie chleb na kolację. Jezus siedzi naprzeciw skarbony i przygląda się. Komu? Człowiekowi – jego duszy i intencji, z jaką czyni ten gest ofiarowania.
Dzisiejsze czytania biblijne, ukazując apokaliptyczne wizje końca czasów, chcą nam powiedzieć, że istnieje kres wyznaczony przez Bożą Opatrzność. … Zapowiedziany przez Jezusa koniec świata nie jest jakąś tajną bronią w ręku groźnego Boga, ale wyraźną obietnicą, która daje nadzieję zbawienia. … W dzisiejszej Ewangelii Jezus zachęca nas do czujności i umiejętnego odczytywania znaków Jego nadejścia. Słyszymy najpierw o zakłóceniu sił natury, ale zaraz potem o porównaniu końca świata do nadchodzącego lata. Tak jak obserwujemy świat przyrody i wyciągamy wnioski o czasie plonu, zbioru owoców, zmianie pór roku, podobnie mamy obserwować dokonujące się w świecie wydarzenia.
„Piłat powiedział do Jezusa: «Czy Ty jesteś Królem żydowskim?» ... Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu»” (J 18, 33b; 37b).
„Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim” (Mt 4, 18-19).