Dziś obchodzimy święto św. Mateusza ewangelisty. To bardzo ważna postać w życiu pierwotnego Kościoła, jeden z czterech ewangelistów. Na co chciałbym dziś zwrócić waszą uwagę? Na spojrzenie! Na siłę spojrzenia! Spojrzenie, spoglądanie, wzrok to ważna część naszego życia. Przekonałem się o tym osobiście w ostatnim czasie, cierpiąc na zapalenie spojówek i będąc praktycznie wyłączonym z życia społecznego.
Tym, który pokazuje nam, jak pełnić wolę Bożą, jak przekuć ją w konkret w swoim życiu, jest patron dnia dzisiejszego św. Stanisław Kostka. Chociaż nie miał zgody rodziców, wiedział, że jego życiowym powołaniem jest wstąpienie na drogę życia konsekrowanego w zakonie jezuitów. Udał się więc aż do samego Rzymu, aby tam prosić o przyjęcie do klasztoru. Nie chciał w ten sposób pokazać, że ma w pogardzie swoich bliskich, że chce im zrobić na złość. Jego postępowanie miało pokazać, że i on powinien być w tym, co należy do jego Ojca niebieskiego. To było jego najskrytsze i najgłębsze pragnienie serca, jego powołanie. Dowodem na to, że postąpił słusznie, jest jego śmierć w wieku zaledwie 17 lat w opinii świętości, która została potwierdzona przez Kościół. Nie mamy dzisiaj wątpliwości, że wypełnił niełatwą pełną wyrzeczeń, wolę Bożą. Dał nam przykład, co to znaczy postawić Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu. Odszedł do domu Ojca pełen pogody ducha, spokoju i ufności w Boże miłosierdzie.
Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, czy istnieje życie po śmierci. Dla osób niewierzących odpowiedź na to pytanie nie zawsze brzmi „TAK”. Dla tych, którzy wierzą, odpowiedź jest oczywista: życie wieczne istnieje.
Dziś obchodzimy umowną rocznicę poświęcenia naszego kościoła – budynku, w którym sprawujemy kult Boży. Zazwyczaj w pejzażu zamieszkałej okolicy łatwo dostrzeżemy sylwetkę świątyni. Nie jest to przypadek. Zwykle w trudnych sytuacjach to ona staje się centrum, ukrytym sercem danej społeczności i jej nadzieją w kryzysowych chwilach. … Jednak podstawowa wartość świątyni – wartość, z której wyrastają wszystkie inne – to fakt, że jest ona mieszkaniem Boga. Tu Bóg woła każdego z nas naszym własnym imieniem. Ciągle na nowo przychodzimy, aby to imię jeszcze raz usłyszeć, zrozumieć, przyjąć. Świątynia jest mieszkaniem Boga. On jest jej spoczynkiem i trwaniem, ona zaś – Jego znakiem.
Dzisiejsze słowo Boże i postać patrona dnia św. Łukasza Ewangelisty uświadamia nam, że Ewangelia ma być niesiona na cały świat. Nie możemy spocząć na laurach, zadowoleni tylko z tego faktu, że my jesteśmy wierzący. Bo przecież Ewangelia nie jest przeznaczona tylko dla tych, którzy są blisko Boga, ale także dla tych, którzy Boga nie znają. Swoim życiem ukazał to św. Łukasz, który swoją Ewangelię napisał dla potrzeb gminy chrześcijańskiej złożonej z wiernych nawróconych z pogaństwa. Chciał tym samym, aby cały świat usłyszał Dobrą Nowinę.
Dzisiejszy dzień powinien być dniem wdzięczności za odwagę św. Alfonsa Liguori i za to, że kiedy po zaledwie 6 miesiącach został sam z bratem Vitem Curcio, nie stracił wiary, że dzieło, które powstało będzie potrzebne Bogu. I jest potrzebne już 287 lat. I że jest to niezwykłe, że nie są to tylko liczby, świadczą o tym informacje podane przez jeden z portali internetowych zajmujących się życiem zakonnym, który obliczył na podstawie źródeł historycznych, że od czasów średniowiecza przestały istnieć 282 zakony i zgromadzenia zakonne. Są to zakony, które nie świętują już kolejnych rocznic swojego powstania. Dlaczego ich nie ma? To wie tylko Bóg, a my możemy się domyślać. Może założyciel się pomylił, może ich charyzmat nie był odpowiedzią na religijne potrzeby ludzi… Może przestali żyć jak zakonnicy i zostali wchłonięci przez ten świat… I może przez to nie mieli powołań i ich zakon umarł śmiercią naturalną…
Przeżywamy dzisiaj wspomnienie błogosławionego. Kaspra Stanggasingera. Urodził się on 12 stycznia 1871 roku w Berchtersgarden w rodzinie wielodzietnej. Razem z nim rodzice mieli 17 dzieci.
Czujemy się słabi, gdy dotyka nas choroba, kiedy słyszymy straszliwą diagnozę. Czujemy się niepewni, gdy spadają na nas życiowe trudności, kłopoty, zmartwienia. Pytamy wtedy: jak przetrwać to trudne doświadczenie? Czy wystarczy nam siły, wiary, aby to wszystko wytrzymać? Zdarza nam się wtedy krzyczeć: „Boże, uzdrów nas, dodaj nam sił, ocal przed złem…” W podobnej sytuacji znaleźli się apostołowie, którzy prosili Chrystusa: Dodaj nam wiary, przymnóż nam wiary! Apostołowie proszą o wzrost wiary w sytuacji, kiedy Jezus mówi o zgorszeniach, przestrzega, by samemu nie stać się gorszycielem, wzywa, by zawsze być gotowym do wybaczania. Apostołowie jakby się bali, czy wytrzymają napór sił ciemności, dlatego proszą o szczególne zaufanie do Boga w obliczu zła. Proszą o silną wiarę w to, że to Bóg ostatecznie zwycięża, że dobro zwycięży ze złem, prawda z kłamstwem, miłość z nienawiścią. Bo przecież nierzadko wydaje się, że wygrywa raczej zło, kłamstwo czy nienawiść.
Papież Benedykt XVI, komentując Ewangelię według Łukasza (Łk 17, 11-19), „O uzdrowionych dziesięciu trędowatych...’, podkreślał, że Ewangelia ukazuje dwa etapy uzdrowienia: pierwszy i bardziej powierzchowny dotyczy ciała; drugi i głębszy dotyka wnętrza człowieka – tego, co Biblia nazywa „sercem” – i stamtąd promieniuje na całą ludzką egzystencję. Całkowite i radykalne uzdrowienie to „zbawienie”. Nawet język potoczny odróżnia „zdrowie” od „zbawienia”, dzięki czemu pomaga nam zrozumieć, że zbawienie to coś więcej niż zdrowie: jest to nowe, pełne, ostateczne życie.
Patroni dnia dzisiejszego – Święci Szymon i Juda Tadeusz – to dla wielu z nas jedynie imiona, które autorzy Ewangelii wymieniają przy okazji przekazywania nam relacji o tym, jak to z nastaniem dnia przywołał Jezus swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami (por. Łk 6, 13). Owszem, znamy z grubsza historię życia Szymona Piotra, apostoła, któremu Jezus powierzył zadanie łowienia ludzi i budowania Kościoła; wiemy sporo o apostole Janie, umiłowanym uczniu Chrystusa, który spoczywał na piersi Mistrza; konfrontujemy nieraz nasze wątpliwości w wierze z postawą przeżywającego te same trudności apostoła Tomasza, ale o Judzie Tadeuszu czy Szymonie wiemy tylko tyle, że byli w gronie dwunastu apostołów. A przecież za każdym z nich stoi niezwykle bogata historia życia.