Wojujący ateista Friedrich Nietzsche, miał powiedzieć kiedyś, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a następnie człowiek odpłacił się Bogu tym samym. W swoim założeniu autor próbował obalić tezę istnienia Boga i udowodnić, że jest to tylko projekcja ludzka stworzona dla podporządkowywania mas przez rządzących. Lubię tę myśl Nietzschego, bo często jest dla mnie zimnym prysznicem zwłaszcza wtedy, gdy zaczynam mieć pretensje do Pana Boga, że coś jest nie po mojej myśli.
Kiedy czytam dzisiejsze czytania mszalne, mam wrażenie, że słowem, które spaja je w jedno jest słowo wolność. Jedną z podstawowych wartości na jakiej nam ludziom najbardziej zależy – jest właśnie: wolność. Tę wartość bardzo sobie cenimy. Jej utrata doskwiera każdemu człowiekowi. Nie zależnie od tego w jakich czasach żyjemy – pragniemy być wolni. To znaczy, chcemy móc wybierać, decydować o sobie samym. Wielu ludzi w przeszłości, ale także i dziś za wolność oddawało swoje życie. Wolności pragnie przede wszystkim młodzież, która nie znosi wydawanych im poleceń, która buntuje się przeciw: autorytetom, rodzicom, nauczycielom, społeczeństwu.
Jakie mam wyobrażenie Boga? Kim dla mnie jest Bóg? Od tych pytań w czasie Wielkiego Postu i czasu epidemii nie jesteśmy w stanie uciec. Musimy na nie odpowiedzieć, aby nie zbłądzić w naszym życiu. Widzimy, że Żydzi byli blisko Jezusa, słyszeli jego naukę i podziwiali jego cuda. A jednak go nie przyjęli. Co więcej, za to, kim był pod pretekstem bluźnierstwa chcieli go ukamienować. Początkiem tego wszystkiego było to, że nie potrafili dostrzec, kim tak naprawdę jest Jezus. Początkiem życia w prawdzie jest, zatem odnalezienie w swoim życiu definicji Boga.
Jaka będzie Wielkanoc 2020, bez spowiedzi przed świętami, bez liturgii ostatniej wieczerzy z obmyciem nóg, bez ucałowania krzyża w Wielki Piątek, bez poświęcenia pokarmów w sobotni poranek, bez liturgii paschalnej i bez procesji rezurekcyjnej? Może wielu z nas w tych dniach stawia sobie dokładnie takie samo pytanie jak Żydzi przybywający do Jerozolimy na święta Paschalne: „Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?»” (J 11, 56).
Przeżywamy dziś Wielki Czwartek – dzień Eucharystii i kapłaństwa. Oto Chrystus zostawia nam dzisiaj tę szczególną ucztę – Eucharystię i prosi, abyśmy ją sprawowali co dnia na Jego pamiątkę! Oto Chrystus daje nam dzisiaj kapłanów, ludzi takich jak my, spośród ludu wziętych, aby byli dla nas kimś szczególnym. Mają nam głosić słowo Boże, mają rozdawać chleb życia i krew przymierza, abyśmy mieli życie i to w obfitości.
„Często nie wiem, co za wiatr popycha mnie do przodu, dokąd żegluje mój okręt, gdzie tkwię i jak prawidłowo steruję swym okrętem. Ufam Bogu, mojemu Panu, który zsyła mi wszystko dla mojego dobra. Zostałem stworzony i zbawiony z powodu wieczności, nie tego, co przemija”. (Piotr Kanizjusz) Przeżywamy specyficzne Święta Wielkanocne. Może w tym czasie czujemy się jak w wypowiedzi Piotra Kanizjusza SJ, okrętem, który nie zawsze wiemy, dokąd płynie. Ale potrzeba naszej wiary, naszego zaufania Bogu. Wydarzenia Wielkiego Tygodnia powodują zamknięcie się apostołów w Wieczerniku. Chronią się przed prześladowaniem. O, ironio losu! My też jesteśmy zamknięci. Chronimy się przed zachorowaniem. Możemy powiedzieć: inna sytuacja, inne okoliczności, ale niech one pomogą nam w przeżyciu tegorocznych świąt.
Słowa anioła zachęcają do odwagi: Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak zapowiedział. Taka zachęta jest nam nieustannie potrzebna. Wiele spraw i rzeczy wzbudza w nas lęk, zwątpienie. Dlatego potrzebujemy co jakiś czas przypomnienia o zwycięstwie Życia nad śmiercią, tego zapewnienia, że można pokonać naszego odwiecznego wroga, każdego wroga.
Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twojego przyjścia w chwale – w czasie każdej Eucharystii wyznajemy tymi słowami naszą wiarę w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Mówimy te słowa razem, ale różnie. Czasem wymawiamy je z pełną świadomością, chyba częściej „z rozpędu”, mechanicznie. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa stoją w tych świętych dniach bardziej niż kiedykolwiek w centrum Mszy Świętej. Smutek Wielkiego Piątku i radość Wielkiej Nocy tworzą dramatyczną, pełną napięć całość. Poruszamy się między skrępowaniem i uwolnieniem. Świętujemy uroczyście tajemnice naszej wiary, ale często wkradają się też wątpliwości. Jak można i trzeba to wszystko rozumieć, zwłaszcza w naszym stuleciu, w którym niemal wszystko się kwestionuje? Dlaczego Jezus musiał umrzeć na krzyżu? Czy On naprawdę zmartwychwstał? A jeśli tak, to jakie może mieć to dla nas dziś znaczenie.
W drugą niedzielę Wielkanocy obchodzimy święto Miłosierdzia Bożego. Święto to jest nie tylko dniem szczególnego uwielbienia Boga w tajemnicy miłosierdzia, ale czasem łaski dla wszystkich ludzi. Czytamy w „Dzienniczku” św. siostry Faustyny: W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski (...) Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat (Dz. 699).