Podczas każdej Mszy Św. niedzielnej – oraz przy większych liturgicznych uroczystościach wyznajemy naszą wiarę; przywykliśmy do tej znanej powszechnie formuły – i bywa, że recytujemy ją mechanicznie: bezrefleksyjnie. Krótsze wyznanie wiary wchodzi w skład codziennego pacierza – odmawiamy je również przy modlitwie różańcowej – czy w przypadku koronki do Bożego Miłosierdzia…
Jak powiedział Ojciec święty Jan Paweł II w homilii wygłoszonej podczas Mszy Świętej kanonizacyjnej 11 października 1998 roku: Św. Teresa Benedykta od Krzyża zrozumiała ostatecznie, że miłość Chrystusa i wolność człowieka są ze sobą splecione, ponieważ między miłością a prawdą istnieje wewnętrzna więź (…), zrozumiała, że prawda i miłość wzajemnie się przywołują”.
Dziś wielka i ważna uroczystość w naszej ojczyźnie. Obchodzimy uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, naszej Matki i Królowej. To szczególne miejsce na mapie naszej ojczyzny, w sercu każdego z nas. Dziś po raz kolejny w naszym życiu chcemy dziękować za Matkę, za to, że my – Polacy jesteśmy maryjnym narodem. Jak to dobrze mieć Matkę! Tam, gdzie jest MATKA, jest dom. Jako lud pielgrzymujący jesteśmy tutaj, aby odpocząć w domu Maryi. Tam, gdzie jest matka, tam jest dom! Obecność Matki sprawia, że ten kościół staje się rodzinnym domem dla nas, Jej dzieci.
Chrzest jest bramą dla pozostałych sakramentów. Od niego wszystko się zaczyna. Dlatego chciejmy tę uroczystość przeżyć jak najlepiej, modląc się za obecnych tu nowych rodziców, którzy pragną włączyć swoje dziecko we wspólnotę Kościoła, aby wiernie przekazywali wiarę swojemu synowi, za jego chrzestnych, aby wspierali ich w tym zadaniu, i za samego Kacpra, by był wierny Kościołowi, do którego od dziś będzie należeć.
„Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki”.
Św. Łukasz spotkał natomiast na pewno tych, których Jezus rozesłał oraz tych, którzy dzięki ich słowom uwierzyli. Skoro uwierzył, nie chciał pozostać biernym chrześcijaninem. Chciał głosić Chrystusa wszem, dlatego dołożył starań by napisać zarówno trzecią Ewangelie jak i dzieje Apostolskie. To dzięki niemu mamy wiele wiadomości o życiu pierwotnego Kościoła. Został wiernym towarzyszem doli i niedoli św. Pawła, o czym on sam pisze do Tymoteusza.
Wszystkich Świętych – zaiste „rodzinne święto” Kościoła, dzień radości nie jakiejś pojedynczej osoby, ale jego całego. Święto tych, poprzez których prześwieca słońce. Święto pełne nadziei i wiary w przyszłość. Święto przypominające nam o tym, że także i my, jako ochrzczeni i bierzmowani, jesteśmy powołani do świętości i do dawania jej światu, który tak bardzo jej potrzebuje. Mamy wielu braci i sióstr, którzy mogą nam służyć jako wzory na tej drodze, a więc nie kroczymy nią sami. Nikt nie jest samotną wyspą (Thomas Merton). Oni doszli już do celu i wspierają nas w naszej drodze swym orędownictwem. Kiedy o nich myślimy, możemy myśleć i mówić: „W tej wspólnocie, z tymi ludźmi, chcę także ja odnaleźć moją świętość. Chcę być tym, poprzez którego prześwieca Boże słońce”.
Św. Jan skoro spotkał Chrystusa Pana, uwierzył. Nie był on jednak jedynie poszukiwaczem prawdy, ale człowiekiem, który chce prawdę znaleźć, a kiedy ją znajduje – przylega do niej całym swym sercem.
Jednoczymy się dziś na Eucharystii, która jest wyrazem naszej głębokiej komunii czyli jedności, nas między sobą i pomiędzy nami a Bogiem. Zewsząd słyszymy dziś o potrzebie jedności – jednoczą się wielkie korporacje, aby stawić czoła kryzysowi ekonomicznemu, jednoczą się narody, wystarczy wspomnieć chociażby pamiętane jeszcze przez niektórych zjednoczenie Niemiec czy całkiem niedawno, wejście naszej Ojczyzny do Unii Europejskiej.
Wydaje się, że Jezus wymaga niemożliwego. Iść do nieznanych ludzi, często obojętnych, czasem nawet wrogo nastawionych. Iść, by zanieść im Pokój. Iść i jeszcze niczego ze sobą nie zabierać, zawierzając temu, który ich posłał. Czy wymagania Jezusa nie są w jakimś sensie sprzeczne z ludzkimi pragnieniami dobrego, dostatniego życia, spokoju?