Bartymeusz jest żebrakiem i siedzi przy drodze. Nie widzi, ale słyszy przechodzącego Jezusa. Słyszeć – to początek wiary. Święty Paweł mówi: wiara rodzi się ze słuchania. Bartymeusz słyszy, że Jezus przechodzi. Jezus zmierza do Jerozolimy, aby tam oddać życie. To jedyna szansa dla Bartymeusza. Taki moment już nigdy się nie powtórzy. Dlatego zaczyna krzyczeć: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! To był krzyk! Rozpaczliwa próba zawołania Jezusa. Gdy przetłumaczymy imię „Jezus” (Jeszua – Bóg zbawia), możemy zobaczyć, że Bartymeusz krzyczał: Boże zbaw mnie! Uratuj mnie, bo jestem bezradny! Jestem niewidomym żebrakiem! Uratuj mnie Boże! Zmień moją sytuację!
Dziś wbrew pozorom, choć każdy człowiek pragnie miłości, pragnie być kochanym – trudno jest mówić o miłości. Dlaczego? Ponieważ wydaje się, że wielu ludzi rozumie ją po swojemu, podając często błędne, a nawet wypaczone definicje i określenia miłości. Często bywa też tak, że wielu współczesnych ludzi – miłością, nazywa swój egoizm, narcystyczne zapatrzenie w siebie, chęć zaspokojenia i osiągnięcia wyłącznie własnych celów, nie zwracając uwagi na Boga i drugiego człowieka.
Każdy z nas nosi w sobie obraz Boga, można powiedzieć – Boży pierwiastek. Jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Jesteśmy wspaniali, dobrzy, cudowni, kochani i piękni! Czemu więc w środku pragnąc miłości Bożej, zaufania, przebaczenia, troski, nie zawsze wyrażamy ją na zewnątrz tylko przyjmujemy powłokę człowieka beztroskiego, ułożonego, ubranego jakby w zimny pancerz.
W centrum tych wszystkich niezwykłych zjawisk, o których słyszeliśmy dzisiaj w Ewangelii jest osoba Jezusa Chrystusa. On jest Panem historii i tego wszystkiego, co będzie się działo po zakończeniu historii, czyli w wieczności. Blask słońca jest ledwie cieniem światła wobec blasku miłości Chrystusa. Dlatego słońce się zaćmi, gdy w swojej chwale przyjdzie Jezus. Odległość i niedostępność gwiazd, które nagle zaczynają spadać jest niczym wobec bliskości Jezusa do każdego człowieka.
O KRÓLOWANIU JEZUSA CHRYSTUSA List Episkopatu Polski na Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata
Pewnego dnia jakaś matka zapytała Fiodora Dostojewskiego, znanego nam, słynnego rosyjskiego pisarza: co mam zrobić, aby dobrze wychować swoje dziecko? Dostojewski odpowiedział: „niech mu pani czyta codziennie jedną stronę Ewangelii”.
Św. Jan Berchmans, podczas rekreacji grał w szachy. Gdy jeden ze współbraci zapytał się go, co zrobiłby, gdyby w tej chwili nastąpił koniec świata, ten ze spokojem odpowiedział, że grałby dalej w szachy. Święci zawstydzają nas swoją ufnością i spokojem, płynącymi z mocnej wiary.
Jezus pyta ich: «Cóż jest łatwiej powiedzieć: „Twoje grzechy są odpuszczone” czy powiedzieć: „Wstań i chodź”?» Oczywiście, że to pierwsze jest łatwiej powiedzieć, nikt tego nie sprawdzi, nie zobaczy. Jezus ma władzę odpuszczania grzechów dlatego mówi do paralityka: „Mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu”.
Ewangelia malując przed nami obraz Boga, który się troszczy o nas jak pasterz o swe owce, zachęca, by z optymizmem przeżywać czas adwentu. Być zagubionym, zdezorientowanym, bez żadnego kierunku, w którym można podążać, to jedno z najgorszych doświadczeń. Ileż dalibyśmy by znów by czuć sens życia, być na właściwej drodze, na drodze do domu, do rodziny, do szczęścia.
W Ewangelii Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Tymi słowami Jezus potwierdza, że mamy kochającego i niestrudzonego Boga, który troszczy się o nas. Jezus nie mówi, że jeśli zawierzymy Bogu – pójdziemy do Boga, to nie będziemy mieli już nigdy więcej kłopotów, bólu, rozczarowań... Zawsze będzie jakieś jarzmo do dźwigania, ale On będzie je dźwigał razem z nami. Nie obiecuje zabrać ból, ale pomoc w jego znoszeniu. Życie bez bólu, bez rozczarowania, bez trudności i wyzwań nie jest życiem.