Rola Jana Chrzciciela odwzorowuje się w każdym, kto idzie za Jezusem. Jest to typowo adwentowe zadanie. Przygotować drogę, by Chrystus i wizja jego królestwa mogły znaleźć miejsce w sercach ludzi. Tak, jako to wyznajemy w modlitwie odmawianej w brewiarzu każdego rana:„A ty, dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego, gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi”.
Jezus porównywał swoje pokolenie do kapryśnych dzieci, których pragnienia jest bardzo trudno zadowolić. Nie wiedzą co chcą i czego pragną.
Jan Chrzciciel jest jednym z takich znaków, który wskazał na Jezusa i przygotował Jego przyjście. Wypełnił on podstawowe zadanie wszystkich proroków: być ręką wskazującą przychodzącego Mesjasza.
Obserwując i przysłuchując się rozmowom „maluczkich” tego świata, nie wspominając o tych z tej „górnej półki”, można usłyszeć ciągłe przechwalanie się, co to ja nie mam, a czego to ja nie potrafię zrobić, a gdzie to ja nie byłam, byłem. A kogo to ja nie znam i z kim się nie spotykam towarzysko…
Bóg-Ojciec objawia tajemnicę Syna, ewangelicznym prostaczkom, pokornym wierzącym; ludziom, którzy uznają swą zależność od Boga. Tylko anawim tzn. pokorni – ubodzy Jahwe dostępują zaszczytu „poznania” Syna. To ci, którzy są zmiażdżeni przez możnych. To ci, którzy niosą ciężar bezbożnego świata. Nie usłyszymy o nich w znanych i rozkrzyczanych środkach masowego przekazu. Nie zobaczymy ich w reklamie. Ale oni istnieją!
Bardzo często powtarza się żartobliwe sformułowanie: Lepiej z przełożonym grzeszyć, niż samemu dobrze czynić. Ta żartobliwa wypowiedź, wyrażająca „swojego rodzaju zasadę” życia i postepowania w życiu zakonnym, w swoim głębokim znaczeniu wyraża prawdę całkowitej odpowiedzialność Przełożonego za zbawienie swoje i powierzonych jego opiece podwładnych we Wspólnocie.
Jako woluntariusze pomagający dzieciom niepełnosprawnym, od czasu do czasu gromadzimy się na różnych okazjonalnych uroczystościach. Zasiadamy wspólnie do stołu i radośnie przeżywamy czas. Nikt z nas nie ma takiej władzy jak Pan Jezus, by uzdrawiać niepełnosprawne dzieci, ale możemy po prostu z tymi dziećmi być. Ta nasza obecność, rozmowa, radosny uśmiech, zainteresowanie i wspólnota jaką tworzymy z nimi, jest dla tych dzieci największą pomocą.
Modlę się do Boga, proszę Boga o coś, czego mi brakuje, ale sam do końca nie jestem przekonany czy On mnie wysłucha, czy spełni moja prośbę…, ale jeżeli spełni moją prośbę, to niech spelni tak po mojemu, tak jak ja chcę…, ze swojej nie zamierzam stracić nic z tego, co już mam. I właśnie wtedy okazuje sie jak brakuje mi mocnej determinacji i całkowicie zaufania Jezusowi.
Bóg nie zniechęca się człowiekiem, wręcz przeciwnie nakazuje przemawiać do serca świata, do serca człwieka, które coraz częściej staje się pustynią. Pustynia, o jakiej mowa, to miejsce gdzie brak życia Bożego w sercach milionów ludzi, w instytucjach, gdzie lekceważy się życie! Chyba jeszcze nigdy nie było takiej pogardy do życia, jak teraz. Ucieczka od życia też jest pustynią. Wyraża się ona w bolesnym poczuciu osamotnienia, bezsensu, beznadziei, rozpaczy.
Gaudete! „Radujcie się zawsze w Panu”. To radość wiary z nadchodzącego spotkania rodzinnego przy wigilijnym stole, na którym nie zabraknie białego opłatka, ani kolędy. To radość wiary ze skrzypiącego pod nogami śniegu w drodze na Pasterkę. To radość serca ożywionego wiarą, które wyśpiewa mocnym i doniosłym głosem „Bóg się rodzi”. To radość wiary, która pozwali cieszyć się ubóstwem i pięknem betlejemsko-polskiej szopki. To radość bycia chrześcijaninem, która rodzi się nie z jakiejś idei czy ideologii, ale ze spotkania z Osobą, z Jezusem Chrystusem.