Słowo Boże skierowane do nas dzisiaj pragnie zwrócić naszą uwagę na odwieczny problem człowieka: brak wiary i zaufania w siłę sprawczą Słowa samego Boga. Jeśli jednak człowiek w końcu uwierzy, jak pogański wódz Naaman, doświadcza na sobie cudu uzdrowienia, wyznaje radośnie i publicznie wiarę oraz staje się apostołem Bożego miłosierdzia.
Mam zawsze przebaczyć swojemu bliźniemu… Niestety jest to w wielu wypadkach pobożnościowa i życzeniowa „teoria wiary”, a „praktyka wiary” nakazuje być bardzo ostrożnym, wyrachowanym i pamiętliwym. Stąd długie, wieloletnie sądzenie się o „kawałek ziemi przy drodze” między „ukochanymi braćmi i siostrami”. Albo nie podawanie sobie ręki nawet na znak pokoju podczas Mszy Św., bo: „on pierwszy musi mnie przeprosić”, „ona za długo zwleka z oddaniem długu”, „on mnie obraził” a „ona nagadała na mnie u sąsiadów”. To są nasze polskie konteksty…
Słuchać i mówić potrafi tylko osoba. Jeśli człowiek potrafi słuchać i mówić, bo jest osobą, tym bardziej Bóg – Najwyższa i Najdoskonalsza Osoba, która również mówi i słucha człowieka. Słuchanie Boga leży u początków powołania Abrahama, Izaaka, Jakuba. Bóg, mówiąc o wielkim wybraniu Jakuba – Izraela, tworzy z jego potomstwa (12 synów) zaczątek Narodu Wybranego, którego pierwszym prawdziwym przywódcą i prawodawcą zostaje Mojżesz, który słucha Boga, a następnie na rozkaz i w imieniu tego samego Boga mówi do ludu.
Prorok Jeremiasz uczy nas, byśmy dbali o naszą intymną, osobistą relację z naszym Panem – Źródłem powołania i świętości.Taka relacja wymaga od nas – podobnie jak od Jeremiasza – więzi osobistej z Bogiem opartej na wierności, posłuszeństwie i zależności do Pana.
Gdziekolwiek się obejrzymy wszyscy mówią o miłości. O miłości możemy dzisiaj dowiedzieć się z filmów, przeczytać w kolorowych gazetach, usłyszymy o niej w piosenkach, pojawiają się na jej temat informacje w internecie, czy w telewizji. Nawet w dzisiejszej Ewangelii słyszymy jak Jezus zachęca każdego z nas: Trwajcie w miłości mojej! To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Jezus chce nas dzisiaj zachęcić do uważnego wglądu w siebie (rachunek sumienia) i do refleksji nad tym, jaka postawa dominuje w moim sposobie myślenia i wartościowania. Czy myślę i postępuję bardziej jak zadufany i zadowolony z siebie faryzeusz, pogardzający innymi ludźmi? Czy raczej jak pokorny i skruszony celnik, świadomy własnej grzeszności i nieosądzający innych?
Zadajmy sobie pytanie: który z synów był w gorszej sytuacji?Czy ten, który zbłądził, ale zreflektował się i powrócił, czy ten, który ciągle błądzi, oszukując samego siebie i zachowując zewnętrzne pozory poprawności, nigdy wprawdzie nie odchodząc z domu, ale oddalając się od Ojca zazdrosnym sercem?Wielkopostne nawrócenie rozpoczyna się od stanięcia w prawdzie o swojej grzeszności, bo tylko wtedy możliwa jest prawdziwa przemiana.
Św. Jan przez historię z dzisiejszej Ewangelii pragnie uświadomić nam, iż jedynie poprzez wiarę w Chrystusa, który jest Panem nowego stworzenia, mamy udział w pełni życia, którego Bóg chce nam udzielić. Niech więc nasza wiara, tak często wyrastająca jedynie z ludzkich potrzeb, nieustannie dojrzewa i pogłębia się nie poprzez pogoń za cudami, lecz poprzez osobiste spotkanie z Jezusem.
W naszym życiu jakże często jesteśmy podobni do chorego z Betesdy. Jakże często powtarzamy jego skargę: Nie mam nikogo, nie doświadczam żadnych cudów, jestem zbyt mało ważny dla Pana Boga. A przecież ile to już razy nagle, niespodziewanie słyszeliśmy w sercu słowa Jezusa: Wstań, weź swoje łoże i idź.
W swoim miłosierdziu Pan Bóg objawił nam w pełni czasów pełnię swojej miłości, a uczynił to poprzez swoje Odwieczne Słowo, Jezusa Chrystusa. W swej ziemskiej wędrówce Jezus mówił i czynił to, co polecił mu Ojciec: głosił Dobrą Nowinę, uzdrawiał chorych i wskrzeszał umarłych.