Chociaż przeczytana przed chwilą Ewangelia opisuje moment Niepokalanego Poczęcia Jezusa w łonie Najświętszej Maryi Panny, to treścią dzisiejszej uroczystości jest zupełnie inne wydarzenie, które miało miejsce kilkanaście lat wcześniej. Świętujemy bowiem Niepokalane Poczęcie Maryi w łonie św. Anny. Choć rodzice Maryi byli zwykłymi ludźmi, niepozbawionymi następstw grzechu pierworodnego, Bóg zechciał, aby stali się rodzicami Tej, która od początku została wybrana i zachowana od grzechu, mocą przyszłych zasług swojego Syna. Czytamy dzisiaj Ewangelię opisującą zwiastowanie, bo w niej padają słowa archanioła Gabriela: Pełna łaski – z gr. kecharitomene, czyli przemieniona łaską. Pełnia łaski nie pozostawia miejsca na grzech.
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia, Kościół katolicki wspomina św. Szczepana, pierwszego męczennika. Jego charyzmatyczne wystąpienia sprawiły, że naraził się starszyźnie żydowskiej. Nie mogli znieść prawdy, którą usłyszeli od niego, więc postanowili go zabić. Opis jego męczeństwa oraz słowa wypowiedziane tuż przed śmiercią charakteryzuje pragnienie naśladowania męki i śmierci Chrystusa. Proces Szczepana – podobnie jak proces Jezusa – odbywa się przed Sanhedrynem i sam przebieg rozprawy jest podobny (w obydwu występują fałszywi świadkowie). Obydwa wydane wyroki wykonywane są „za miastem”. Zarówno Szczepan, jak i Jezus, umierają za prawdę i wiarę.
Św. Jan Apostoł i Ewangelista albo „umiłowany uczeń Jezusa” żył zdecydowanie najdłużej spośród uczniów Pana. Pochodził z małej miejscowości galilejskiej. Ojcem jego był rybak Zebedeusz, stąd jedyne dziedzictwo, które po nim posiadł, to jego wyuczony zawód. Od razu porzucił to, co robił, starego ojca, dom i poszedł w ciemno za Jezusem. Wiekiem był najmłodszy z apostołów, ale cieszył się największym zaufaniem Zbawiciela. Jezus pozwalał mu oglądać największe tajemnice: on to patrzył na przemienienie Pana na górze Tabor, on był przy modlitwie Jezusa w Ogrójcu. Był najbliżej Chrystusa na wieczerzy, bo spoczywał na Jego piersi. Janowi też powierzył Jezus na krzyżu swoją Matkę – dał mu Maryję za matkę, a polecając go Maryi jako syna, wskazał na miłość Jana do Jezusa i Jego Matki. Jan był przepełniony miłością, której możemy się od niego uczyć.
Jezus, Maryja i Józef tworzą tak jak i my rodzinę, wspólnotę znaną każdemu nie po to, by wskazać jakiś nieosiągalny ideał miłości. Żyją w rodzinie, by i w nas obudziła się, także i dziś, wdzięczność za ten Boży sposób dawania szczęścia i przynoszenia dojrzałych owoców życia. „Przedzieramy się” duchowo przez barierę czasu i niektórych naszych wyobrażeń i uświadamiamy sobie, że i im nie ze wszystkim było łatwo i potrzeba było, jak to w rodzinie, wytrwałości, cierpliwości i ustąpienia ze swojej woli, ale także byli cały czas zjednoczeni wokół Bożego Syna, wcielonego Miłosierdzia i Przebaczenia. To sprawiło, że, dokładając również swoich osobistych starań, pracy, ich rodzina jest Świętą Rodziną.
Dzisiaj przeżywamy w Kościele uroczystość Maryi, Matki Jezusa w jej tytule Bożej Rodzicielki. W Piśmie świętym jest Ona nazwana błogosławioną między niewiastami, ponieważ przyjęła Boże błogosławieństwo, którego znakiem było jej macierzyństwo. Gdy czytamy Ewangelie, znajdujemy świadectwa, że Maryja jest nazywana Matką Jezusa (zob. J 2,1; 19,15). Elżbieta mówi o niej jako Matce mojego Pana (Łk 1,43). Katechizm Kościoła Katolickiego w taki sposób wyjaśnia: „Ten, którego poczęła jako człowieka z Ducha Świętego i który prawdziwie stał się Jej Synem według ciała, nie jest nikim innym jak wiecznym Synem Ojca, drugą Osobą Trójcy Świętej. Kościół wyznaje, że Maryja jest rzeczywiście Matką Bożą (Theotokos)” (KKK 495).
Jak św. Jan Neumann, my również powinniśmy przyswoić sobie ducha dyspozycyjności misyjnej, aby odpowiedzieć na pilną potrzebę prowadzenia z nową mocą i w odnowiony sposób dzieła ewangelizacji w świecie. To dążenie może pięknie korespondować z inicjatywami podejmowanymi obecnie w Kościele powszechnym w związku z tematem nowej ewangelizacji. Powinniśmy być otwarci na nowe metody ewangelizacji, nowe doświadczenia i nowe języki, jeśli chcemy wprowadzić w życie inicjatywy Kościoła i naszego Zgromadzenia...
Mędrcy prowadzeni przez gwiazdę stają się potwierdzeniem prawdy, że w ludzkim sercu ukryte jest pragnienie poznania Boga. To właśnie w tych tajemniczych trzech wędrowcach mogą odnaleźć się ci, którzy wciąż szukają. Wiara to przecież droga, a my po niej idziemy. Zauważmy, że mędrcy ze Wschodu w drodze do Betlejem spotkali się z Herodem – to przestroga, że w wędrówce wiary nie brakuje przeszkód.
Zachęcam, aby szczególnie w tym dniu wrócić myślami do swojego chrztu. Raczej większość z nas nie pamięta tego dnia, ale warto być świadomym, że dzień chrztu świętego jest dla nas wielką łaską. Jest dniem nowych narodzin – narodzin z Ducha, uwolnieniem z piętna grzechu pierworodnego i wejścia w życie w łasce, w jedności z naszym Panem. Nie zapominajmy, że wiara nadaje życiu sens i sprawia, że widzimy coś więcej niż tylko doczesność. Dziękujmy Chrystusowi za to, że chce nas obficie obdarować darmowymi łaskami, szczególnie zbawieniem.
Święto Nawrócenia św. Pawła jest jedynym świętem tego typu w całym kalendarzu liturgicznym Kościoła Rzymskokatolickiego. To jedyny dzień w roku, kiedy wspominamy czyjeś nawrócenie.
Cierpliwość, z jaką Symeon i Anna wypatrywali nadejścia Jezusa, wydaje się w naszych czasach nieco egzotyczna. Nastawieni na efekt, wiecznie gdzieś spieszący, nieustannie dopominający się Bożej interwencji w trudnych sprawach Kościoła i świata, nie doceniamy siły wiernego oczekiwania. Symeon i Anna czekali na wypełnienie Bożej obietnicy długie lata wypełnione modlitwą i postem. Wielu powiedziałoby dziś być może, że był to jałowy, stracony czas. Ulegamy pokusie „poganiania” Pana, głusi na doświadczenie proroków i świętych, mówiące, że On objawia się w czasie, który sam wybiera, a nie w takim, który wyznaczają Mu ludzie. Wiele osób zbuntowało się i odeszło, bo zabrakło im Symeonowej cierpliwości i pewności, że Bóg jest większy niż wszystkie nasze oczekiwania i nadzieje.