Wielu ludzi zna Boga tylko ze słyszenia. Słyszeli, że jest miłosierny, więc sądzą, że i tak im przebaczy grzechy. Słyszeli, że jest w Kościele, ale twierdzą, że Kościół to instytucja, to tylko duchowni i nie jest im potrzebny do zbawienia. Wielu ludzi twierdzi, że wystarczy być dobrym, mieć Boga w sercu i tyle. Nikt, ani nic innego nie jest im do zbawienia konieczne. A gdyby tak posłuchać Chrystusa i Jego Ewangelii… Jezus nie mówi w Ewangelii, że zbawi się ten kto jest dobry, ale ten kto spożywa Jego Ciało i pije Jego krew.
Nie spodziewajmy się, że świat będzie nas akceptował i chwalił, jeśli będziemy żyli radykalnie Ewangelią i przeciwstawiali się grzechowi. Gdyby tak było, byłby to dla nas sygnał, że jesteśmy za mało czytelni, niejednoznaczni. Jeśli budzimy swoją postawą sprzeciw świata, to znaczy, że Ewangelia zakorzeniła się w nas i przynosi owoce. Tolerancja dla zła, które pojawia się pośród nas, wcale nie jest postawą ewangeliczną, lecz jej zaprzeczeniem.
Nie jest łatwo być pokornym.Taka postawa wydaje się być „maszerowaniem pod wiatr”. To nie pokora bowiem dziś jest w cenie, lecz pewna pyszałkowatość, nie uniżenie się aby służyć bliźniemu, lecz właśnie patrzenie na innych z góry. Struktury życia społecznego, rodzinnego czy też kościelnego, które z takim mozołem budujemy, jeśli będą ogołocone z postawy pokory, staną się strukturami zła, w których jednostka chce podporządkować sobie drugiego, uczynić go narzędziem do zrealizowania własnych planów.
Jezus stawiając trudne wymagania pragnie, aby człowiek uwolnił swoje serce od przeszłości, od dotychczasowych relacji i doświadczeń. I tak „oczyszczone” serce chce przepełnić samym sobą. W ten sposób człowiek staje się szczęśliwy, spokojny w duszy, a więc wtedy może całkowicie stać się Jego uczniem. Mając Jezusa w sercu, Nim może się dzielić z innymi, serca innych przepełniać pokojem, dobrocią…
Słowo dzisiejszej Liturgii dotyka każdego z nas i pyta o nasz stosunek do ubogich i pokrzywdzonych. Los ludzi ubogich, ludzi, którzy zostali skrzywdzeni, ludzi, którzy nie mogą się przebić przez falę oszustwa, nie może być nam obojętny. Ubodzy i pokrzywdzeni powinni być w centrum naszej uwagi. Jest prawdą, że Bóg słyszy wołanie ubogiego, ale do usłyszenia potrzebuje też naszych uszu. Dlatego nie powinniśmy być obojętni.
„Nieskończona jest gotowość i moc przebaczenia, mając swe stałe pokrycie w niewysłowionej wartości ofiary Syna. Żaden grzech ludzki nie przewyższa tej mocy ani jej nie ogranicza. Ograniczyć ją może tylko od strony człowieka brak dobrej woli, brak gotowości nawrócenia, czyli pokuty…”(Jan Paweł II „Dives in Miserocordia”).
„Wkrótce dzieci odeszły, osłaniając przed podmuchami wiatru toboły starych gazet.Nie powiedziały: „dziękuję”. Nie było takiej potrzeby. Tak naprawdę zrobiły coś więcej. Filiżanki i spodeczki ze zwykłej, niebieskiej porcelany. Ale pochodziły z jednego kompletu. Spróbowałam ziemniaki i pomieszałam sos. Ziemniaki i mięsny sos, dach nad głową, mój mąż mający dobrą, stałą pracę – to też do siebie pasowało.Odsunęłam krzesła od kominka i uporządkowałam salon. Błotniste ślady małych sandałków wciąż widniały na podłodze. Pozwoliłam im tam pozostać. Chcę, żeby były tam na wypadek, gdybym znów zapomniała, jak bardzo jestem bogata”.
Wiara, zdrowe zasady i nieustannie rozpalany charyzmat Boży są podstawą naszego chrześcijańskiego życia. A to wszystko spina klamra, którą czytamy i słyszymy w apelu Apostołów, skierowanym do Jezusa: „Panie, przymnóż nam wiary”. Jest pewna logika w tych słowach. Jezus nie gani swoich najbliższym uczniów, nie czyni im wyrzutów, ale zwraca uwagę na to, że już mała iskra wiary, tak mała jak ziarnko gorczycy, może sprawić wielkie rzeczy.
We wspomnienie błogosławionego Ojca Franciszka Seelosa, obdarzonego przez Boga niezwykłą miłością do ludzi i wezwanego do głoszenia tajemnicy zbawienia najbardziej opuszczonym, prosimy Pana – za wstawiennictwem Ojca Seelosa –,– abyśmy z zapałem tego błogosławionego pracować mogli dla Bożej chwały i zbawienia ludzi;– abyśmy także my stylem naszego codziennego życia „czynili spotkanych przez nas ludzi uczniami Jezusa!”
Bardzo rozpowszechnioną dziś wśród ludzi postawą, jest postawa roszczeniowa: niektórzy zachowują się tak, jakby wszystko im się należało. Ileż razy doświadczamy takich zachowań. „Płacę, to wymagam!” – mówią niektórzy. Z taką postawą spotykają się niekiedy także duszpasterze w kontaktach z wiernymi w kancelarii parafialnej. Bardzo trudno jest wówczas wytłumaczyć, że w sprawach wiary, religijności i moralności, nie obowiązują zasady handlowe i nie wszystko jest tylko kwestią ceny.