Dzisiaj przychodzimy do kościoła ze świecami. Ich płomień ma nam przypominać o „Światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka” (J 1,9). Procesja z zapalonymi świecami przypomina nam, że życie chrześcijańskie podobne jest do pielgrzymki, do wędrówki na spotkanie z Chrystusem, Panem i Zbawicielem, wędrówki, która zakończy się dopiero w momencie, kiedy spotkamy się z Nim ostatecznie w niebieskim Jeruzalem.
Życie naznaczone chrześcijańską miłością, nie jest jakąś pobożną bajką, nie jest fikcją, która przedstawiana jest tylko i wyłącznie w żywotach świętych. Ludzi zakochanych w Bogu, ludzi gotowych dla Boga i bliźniego poświęcić wszystko, nie brakuje także dzisiaj. Wciąż słyszymy o naszych braciach chrześcijanach, którzy za wiarę w Jezusa cierpią i niejednokrotnie oddają życie np. w Indiach, w Wietnamie i w wielu innych miejscach. Wciąż możemy podziwiać wspaniały przykład wielu misjonarzy, również świeckich, którzy zanoszą Ewangelię w najdalsze zakątki globu. Nieustannie – jeśli tylko znajdziemy w sobie choć odrobinę dobrej woli – możemy przyglądać się dziełom miłosierdzia, prowadzonym przez Kościół, które wychodzą naprzeciw chorym, opuszczonym i ubogim.
Dzisiaj wielu ludzi wiarę, a zwłaszcza jej treści traktuje selektywnie, wybierając z nich to, co im odpowiada. Natomiast nauka, którą głosi Kościół, jest nauką samego Chrystusa i wierzący powinni przyjmować ją w całości. W Roku Wiary warto sobie uświadomić, iż nie wystarczy powiedzieć, „wierzę w Boga”. Trzeba jeszcze zastanowić się nad tym, „czy wierzę Bogu” i Kościołowi i uznaję prawdy wiary w nim głoszone?
Miłość nie jest zarezerwowana tylko dla zdrowych, nie jest zarezerwowana dla bogatych, mądrych czy sławnych. Umiejętnością i możliwością miłowania Bóg obdarzył każdego człowieka. To miłość decyduje o najważniejszych sprawach naszego życia: decyduje o sensie naszego życia, o tym czy czujemy się potrzebni na tym świecie.
Św. Klemens dostarcza nam wiele refleksji i inspiracji dla naszego życia. Chociaż odnalazł on Oblicze Pańskie w podarowanym mu powołaniu, nigdy jednak nie przestał szukać woli Bożej. Podążał nadal drogą szukania Bożego Oblicza w wydarzeniach swojego życia. W szczególny sposób szukał Boga w modlitwie i w ludziach, których Bóg stawiał na drodze jego życia.
Jeżeli „wiara rodzi się ze słuchania” (Rz 10,17), jakże potrzebne jest nam Józefowe milczenie, jego gotowość do wypełnienia trudnej woli Bożej, jego zaufanie Bogu i człowiekowi. Jeżeli, tak jak on, szeroko otworzymy „podwoje wiary”, wówczas również w naszym życiu Bóg dokona o wiele więcej, niż do tej pory.
Maryja nie modliła się o to, aby zostać Matką Jezusa. Ona się po prostu modliła, żyła w głębokiej zażyłości z Bogiem. W czasie modlitwy objawił się jej anioł. Była przestraszona, nie wiedziała co się dzieje. To nie ona wybrała miejsce i czas, ale Bóg je wybrał. W czasie całego swojego życia powoli odkrywała kim jest Jezus: odkrywała to w dzień zwiastowania, gdy Jezus miał dwanaście lat i zagubił się w świątyni; gdy mając trzydzieści lat opuścił dom rodzinny i rozpoczął nauczanie; gdy klęczała z rozdartym sercem pod krzyżem; gdy zobaczyła go Zmartwychwstałego. To odkrywanie działo się przez całe Jej życie. Początek był jakby niewidzialny – w dniu zwiastowania.
Ewangelista Łukasz w krótkich słowach streszcza naukę o naśladowaniu Mistrza. Jezus mówił do wszystkich: Jeżeli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech mnie naśladuje. Aby stawać się uczniem Jezusa człowiek powinien być gotowym, aby znosić trudy i obowiązki. Trzeba przyjąć ból i cierpienie, może niekiedy aż po męczeństwo. Jezus proponuje drogę na której należy porzucić propozycje świata: tego, co zgubne i co prowadzi do potępienia. Za to daje nam zbawienie, które urzeczywistnia się również przez życie pełne świadectwa o Bogu.
Kilka lat temu w Serbii umarł Prawosławny Patriarcha Paweł. Był człowiekiem bardzo szanowanym i kochanym, nie tylko przez prawosławnych, ale też przez katolików. Kiedy wybrano go na Patriarchę Serbskiej Cerkwi poproszono, aby przedstawił program, plan swej pasterskiej działalności. I wówczas Patriarcha Paweł, pokornie, krótko i zdecydowanie odpowiedział:„Moim programem jest Ewangelia – Dobra Nowina o Bogu będącym między nami i o Królestwie Bożym, które jest w nas”. Moim programem jest Ewangelia...
Jednych zachwyca jej inteligencja, rozsądek i mądrość, mimo że nie otrzymała żadnego, oficjalnego wykształcenia. Innych porywa jej niezwykła dobroć, miłosierdzie, troskliwość i daleko posunięte poświęcenie.Młodzież podziwiała w niej spontaniczność, energię, radykalność, odwagę i to, że nie stroniła od przygód i wielkich wyzwań, o czym świadczą jej dalekie wyprawy. Zadziwia i wzbudza zachwyt jej szeroka i bardzo zróżnicowana działalność we własnym środowisku i mieście, w ojczyźnie, a także na polu międzynarodowym.