Dzisiejsze słowo Boże ukazuje prawdę, że każdy człowiek, który urodził się na tym świecie, ma do spełnienia jakieś zadanie, określoną misję, którą wyznaczył mu Pan Bóg. Księga Sędziów opisuje narodziny i posłannictwo Samsona. Jego zadaniem jako dzielnego wojownika miała być walka z Filistynami... Bóg również dzisiaj potrzebuje ludzi, którzy będą narzędziami w Jego ręku. Wyznacza nam określone zadania. Jesteśmy potrzebni Jezusowi, aby pokazywać Boga innym, aby modlić się za tych, którzy zapomnieli o współpracy w zbawieniu swojej duszy. Jesteśmy potrzebni Zbawicielowi, aby budować miłość i szczęście na ziemi oraz przez przykład życia przyprowadzić do Niego poszukujących prawdy i zagubionych we współczesnym świecie.
Narzeka dzisiaj Jezus na rozkapryszone i ciągle nie zadowolone pokolenie ludzi. Nie zauważyli oni ani przyjścia Jana Chrzcielna, ani przyjścia Chrystusa. Widzieli w nich coś „nie tak”. Nie otwarli swojego serca i umysłu na prawdę Bożą. Myśleli, że to oni myślą poprawnie. Nie „pomyśleli” o Chrystusie, o tym, że to On ma rację. Wytłumaczyli sobie odrzucenie Jana Chrzciciela i odrzucenie Chrystusa swoimi „teoriami”, usprawiedliwili siebie.
Przed wiekami w Betlejem Bóg dał nam jakże wymowny znak. Panna porodziła Syna, któremu dano imię Jezus. Spełniły się starotestamentalne zapowiedzi. Spełniły się proroctwa. Ziściły się marzenia prostych ludzi, aby Pan Bóg wejrzał na ich niedolę. Człowiek doczekał się wreszcie swojego Wybawiciela, który przygarnie wszystkich uciśnionych i obciążonych. Człowiek doczekał się wreszcie swego Odkupiciela, który będzie miał władzę odpuszczania grzechów. Miłosierny Bóg w Betlejem objawił najdoskonalej swoją miłość do człowieka.
Liturgia dzisiejsza, mimo że jest liturgią Adwentu – oczekiwania – pełna jest radości, że oto zbliża się Ten, na którego czekamy. Tylko czy w tym przedświątecznym zabieganiu o tym pamiętamy? My czekamy na święta Bożego Narodzenia, a Jezus oczekuje, że przygotujemy się do nich poprzez oczyszczenie serca z naszych grzechów, aby nic nie przeszkadzało w naszym spotkaniu z Nim.
Przyjąć Chrystusa, to przyjąć tych, co przychodzą w jego Imię. Zacząć żyć tym, co mówią. Każdy bowiem prorok nie głosi swojej prawdy, ale prawdę Bożą. Tak było u Eliasza, tak było u Jana Chrzciciela i tak być powinno u nas. My też się mamy stać zwiastunami Dobrej Nowiny. Na mocy sakramentu chrztu mamy uczestniczyć w prorockiej misji Chrystusa. Nie bać się, że zostaniemy nierozpoznani, że nas nie będą chcieli przyjąć. Naszym zadaniem jest iść i głosić. Nie tyle nawracać, ale głosić.
W czwartą niedzielę adwentowego oczekiwania będziemy mówić o samym sercu Mszy św., czyli liturgii eucharystycznej i komunii świętej. We Mszy św. przychodzi do naszego serca sam Chrystus, aby nas umocnić w naszej pielgrzymce życia. Przychodzi, aby umocnić naszą wiarę. Pamiętamy z Ewangelii, jak Jezus powiedział do Piotra: Piotrze modlę się za ciebie, aby nie ustała twoja wiara. W Piotrze był każdy z nas. Tak więc Jezus modli się za każdego z nas!
Kościół stawia nam dzisiaj za przykład do naśladowania św. Szczepana, męczennika. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy w dniu wczorajszym nie obchodzili uroczystości Narodzenia Jezusa Chrystusa. Widzimy więc w tym miejscu, tak czysto po ludzku patrząc, pewną sprzeczność. Z jednej strony budzące się do życia ludzkie życie, z drugiej strony śmierć, i to okrutna, bo przez ukamienowanie.
W czasie dzisiejszej uroczystości Mędrcy za Wschodu zwracają nam uwagę na co najmniej cztery podstawowe prawdy naszego życia: prawdę o Bogu, o człowieku, o szukaniu właściwej pomocy w naszym pielgrzymowaniu i o konsekwencji w kroczeniu do Boga. Spróbujmy więc nad tymi czterema prawdami zatrzymać się przez chwilkę.
Dzisiejszy wieczór i dzisiejsza noc są szczególne. Na pewno z powodu wieczerzy wigilijnej czy prezentów. Wszystko pięknie udekorowane, nasze mieszkania, domy, ulice, miasta, wystawy sklepowe, także nasze kościoły. Może nawet na początku Mszy św. położyliśmy figurkę dzieciątka Jezus w żłóbku. Wszystko gotowe. Wszystko zostało zrobione tak, jak powinno być. Ale czy na pewno?
Fragment Ewangelii czytany o świcie jest kontynuacją fragmentu czytanego podczas Mszy św. w nocy. Opowiada o pasterzach, którym objawia się anioł (gr. angelos – posłany), zwiastując radosną nowinę. Od tego momentu zaczyna się droga wiary pasterzy. Zaczynają zastanawiać się, co zrobić, i podejmują decyzję: Chodźmy do Betlejem i zobaczmy to Słowo, które przybyło i które Pan dał nam poznać – można by przetłumaczyć to zdanie. Wyrażenie zobaczyć Słowo brzmi dość zaskakująco, ale staje się jaśniejsze, gdy uświadomimy sobie, że greckie słowo rema jest tłumaczeniem hebrajskiego dabar, które oznacza słowo, rzecz, wydarzenie. W myśli semickiej słowo i rzeczywistość są ze sobą nierozerwalnie złączone. Nie ma słowa, które nie byłoby wydarzeniem, ani wydarzenia, które nie byłoby słowem.