Przez obmycie nas w wodach chrztu świętego w imię Trójcy Przenajświętszej Bóg Ojciec przez Chrystusa w Duchu Świętym uczynił nas swymi dziećmi, braćmi Jezusa, świątynią Ducha Świętego. W momencie chrztu każdy z nas usłyszał: „Jesteś moim dzieckiem, w tobie mam upodobanie”. Bóg sobie w nas upodobał, wybrał nas po imieniu i oczekuje od nas postępowania na miarę Jego dzieci i Jego dziedziców.
Przeżywamy więc święto, w którym Maryja dała nam znakomity przykład tego, w jaki sposób oddać Bogu to, co tak naprawdę do Boga należy, i zaakceptować to, co najlepsze, mimo że po ludzku inaczej to wygląda. Maryja oddaje Syna i obiecuje, że będzie z Nim stale. I wytrwała w tej decyzji nawet wtedy, kiedy inni posądzają Jezusa, że odszedł od zmysłów, kiedy drwią z Niego czy uciekają od krzyża, który niesie na Golgotę. Maryja odkryła, że to nie cierpienie zbawia ani nawet śmierć, lecz miłość, która nie waha się cierpieć i umierać. [...] Święto Ofiarowania uczy, abyśmy plany Boże – jakiekolwiek by one były – zaakceptowali jako coś szczególnego, jako coś bardzo istotnego dla każdego z nas.
Dzisiaj w liturgii przeżywamy święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła. Być może samo słowo „nawrócenie” bardziej kojarzyć się nam będzie z przejściem z niewiary czy wierzeń pogańskich do wiary w Boga. Nawrócenie św. Pawła łamie te stereotypy. Był on przecież człowiekiem wierzącym w Boga, gorliwym Izraelitą, gotowym w obronie judaizmu prześladować tych, którzy inaczej wierzą w Boga. Jego nawrócenie było zmianą myślenia, procesem, który pomógł mu odnaleźć Boga, który nie jest tylko Bogiem prawa i przepisów, ale Bogiem miłości, Bogiem, który posłał na świat swojego syna Jezusa Chrystusa, aby zbawił świat.
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy słowa Jana Chrzciciela: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. Jan wypowiada te słowa, wskazując na Chrystusa, który przyszedł nad Jordan, aby przyjąć chrzest. Potwierdza w ten sposób, że Jezus jest Barankiem Bożym, który przyszedł, aby zgładzić grzech, jaki zapanował na świecie. Dokona się to przez ofiarę, jaką On złoży sam z siebie. Jego ofiara ma charakter ekspiacyjny, o czym wyraźnie poucza postać Sługi Jahwe z dzisiejszego pierwszego czytania z księgi proroka Izajasza.
Człowiek szuka czegoś, co jest niezbędne do życia: drugiego człowieka. Nieraz wystarczy byle pretekst, aby nawiązać z nim relację. Ale również nieraz wystarczy tak niewiele, aby stracić kontakt ze swoim bliźnim. Jezus dziś wzywa nas i przypomina nam, że jesteśmy solą ziemi. Jako Jego wyznawcy, naśladowcy mamy być takimi ludźmi, którzy dla innych staną się tak niezbędni i potrzebni jak sól w kuchni, bez której najlepsza nawet potrawa nie będzie miała swego smaku.
Święty Łukasz w dzisiejszej Ewangelii przedstawia nam scenę posłania przez Jezusa 72 uczniów do miast i miejscowości, do których sam przyjść zamierzał. Jezus po przedstawieniu „metody” realizacji danej im misji, wskazuje na sens i owoce stojącego przed nimi zadania: Mówcie: przybliżyło się do was królestwo Boże. Na przestrzeni historii Kościoła scena posyłania uczniów Jezusa mających głosić królestwo Boże jest nieustannie obecna. Dzisiejsi patronowie – Święci Cyryl i Metody spełniali to posłanie w IX w. na terenie Europy.
W starożytnym Cesarstwie Rzymskim obowiązywała pewna zasada prawnicza wyrażająca absolutną nadrzędność norm prawa, zgodnie z którą należy bezwzględnie stosować się do przepisów ustawy niezależnie od ich uciążliwości oraz konsekwencji dla zobowiązanego. W skrócie nazwę tego przepisu wyrażano w maksymie dura lex, sed lex – co po łacinie oznacza: twarde prawo, ale prawo. Jezus natomiast mówi: A ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Rozpoczynamy czas Wielkiego Postu. Jest to dobry czas, aby stanąć w prawdzie i nie ukrywać przed sobą samym i Bogiem swoich grzechów. Jeśli nie uznajemy śmiertelnej choroby i diagnozy lekarskiej, nie sprawi to, że jesteśmy zdrowi. Podobnie – nieuznawanie swojego grzechu nie sprawi, że będziemy lepsi. Grzech jest chorobą duszy, dlatego żeby ratować swoje życie warto dłużej nie czekać i przed Bogiem w konfesjonale wyznać to, co jest grzechem, a co ze względu na naszą pychę i obłudę ukrywamy. Bo jak mówił Sługa Boży abp Fulton Sheen, „być grzesznikiem, to nasze nieszczęście, ale być tego świadomym to nasza nadzieja”.
Bóg w swojej wielkiej miłości obdarzył człowieka wolną wolą i dał mu wybór: Co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Wybór zdaje się być prosty: ogień lub woda, życie lub śmierć. Wydaje się, że każdy chyba wybierze życie. Któż bowiem wybierałby śmierć? Jednak historia zbawienia człowieka pokazuje, że wbrew pozorom wybór nie jest taki oczywisty.
Krzyż jest wpisany w nasze życie. Od krzyża nie uciekniemy. Ale musimy mieć przy tym nadzieję, że jest on naszym mostem i drogowskazem do zbawienia. Bo jak dobrze mówił słynny kompozytor Ludwik van Beethoven, „krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce – podwyższają”.